Rozwód: Jak dzielić majątek?
Unia Europejska, która zapewnia swobodny przepływ ludzi między krajami, nie zdała jeszcze egzaminu, gdy chodzi o jasność i jednolitość przepisów dotyczących spraw rodzinnych - uważa Maciej Szpunar, wiceszef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej.
Temu zagadnieniu była poświęcona konferencja zorganizowana przez Naczelną Radę Adwokacką pod honorowym patronatem Marii Kaczyńskiej - małżonki Prezydenta RP.
Prawnicy dyskutowali o gąszczu przepisów, piętrzącym się przed obywatelem państwa UE, który zwiąże się z obywatelką innego unijnego kraju, będą mieli dzieci, a następnie postanowią się rozwieść. Jak wynika z przebiegu konferencji, więcej jest pytań niż odpowiedzi i rozwiązań problemów.
Ze statystyk wynika, że rocznie w UE rozwodzi się 170 tysięcy par mieszanych i prawie każda musi się zmierzyć z problemem podziału majątku, alimentów czy opieki nad dziećmi. Tymczasem każde z 27 państw UE ma inny system prawny, gdy chodzi o te kwestie. W tej sytuacji uważamy za niezbędną fachową pomoc prawną dla wszystkich polskich obywateli, którzy staną przed takim problemem - mówi prezes NRA Joanna Agacka-Indecka.
Na przykład na Malcie w ogólne nie istnieją rozwody, a w Szwecji są one niemal formalnością - mówił Szpunar podkreślając, że w przygotowaniu jest unijne rozporządzenie, które ma ujednolicać. Podkreślił, że do jego uchwalenia potrzebna jest jednomyślność krajów członkowskich, której tymczasem brak, bo projektowi sprzeciwia się Szwecja. Według Szpunara Polska nie ma zaległości we wdrażaniu unijnego ustawodawstwa w tej mierze.
W tym stanie rzeczy przychodzi rozstrzygać sprawy tak zawiłe jak przykład podany przez dr. Małgorzatę Kożuch, eksperta od prawa europejskiego: ona Polka, która wyjechała do Irlandii, on Irlandczyk, pobrali się we Francji, wyjechali do Hiszpanii, gdzie za wspólny majątek kupili dom. Mają dziecko. Postanowili się rozwieść.
Według jakiego prawa ma nastąpić rozwód: polskiego, irlandzkiego, francuskiego, czy hiszpańskiego? Jak dzielić majątek? W myśl prawa kraju żony, męża, czy państwa, w którym ów dom stoi? Według jakiego prawa orzekać o opiece nad małoletnim dzieckiem? Kraju matki, ojca, czy kraju pobytu? Jak obliczać poziom alimentów, jeśli np. matka z dzieckiem przyjechałaby do Polski? Przyznać tyle, ile potrzeba na zaspokojenie potrzeb dziecka w Polsce, czy wedle zamożności majętnego ojca? Takich pytań jest wiele" - mówiła.
Takie sytuacje wyzwalają często zjawisko nazywane "pędem do sądu", czyli swoisty wyścig, kto pierwszy i w którym kraju złoży pozew, by było mniej korzystnie dla procesowego przeciwnika - bez unijnej regulacji, której na razie brak, obowiązuje bowiem zasada "kto pierwszy ten lepszy".
Osobna sprawa to rozstrzygnięcia sądów dotyczące opieki nad dzieckiem w sytuacjach, gdy zostało ono uprowadzone przez jednego z rodziców i bez zgody drugiego wywiezione do innego kraju. W tym kontekście polskie media negatywnie oceniały działalność Jugendamtów, niemieckich urzędów kontrolujących opiekę nad dziećmi, gdy niekiedy w kontrowersyjnych sytuacjach odbierały dzieci cudzoziemskim rodzicom.
"Działo się tak zawsze na mocy sądowego nakazu" - podkreśliła Kerstin Niethammer-Juergens, niemiecka adwokat z Poczdamu, specjalizująca się w międzynarodowym prawie rodzinnym. Sprawy uprowadzeń i ponadterminowych "zatrzymań" dzieci przez jednego z rodziców bez zgody drugiego reguluje konwencja haska.
Mec. Kożuch podaje inny przykład: Polka z Belgiem mają dwoje dzieci, rozwodzą się, w drodze jest trzecie dziecko z inną osobą, matka z dwójką dzieci wraca do Polski, a ojciec występuje do polskiego sądu o ustalenie zasad kontaktów z dziećmi.
"Polski sąd powinien był natychmiast orzec powrót dzieci do Belgii, bo matka w rozumieniu konwencji je porwała. Ale tymczasem rodzi się trzecie dziecko i sąd ma dylemat, czyje prawo powinno przeważyć: prawo ojca do dwójki swych dzieci, prawo matki do trojga, czy prawo polskiego dziecka do rodzeństwa. Jakby tego było mało, na wszystko nakłada się opieszałość polskiego sądu, który zamiast rozstrzygnąć sprawę w przepisowe sześć tygodni prowadzi ją trzeci rok" - mówi mec. Kożuch.
Tymczasem w Niemczech - jak powiedziała mecenas Niethammer- Juergens - w lipcu wejdzie w życie nowy kodeks postępowania w sprawach rodzinnych, który przewiduje, że w cztery tygodnie od złożenia wniosku w sprawie dziecka, sprawa powinna być rozstrzygnięta - w imię działania dla dobra dzieci, by nie musiały długo przeżywać stresu wynikającego z sądowej rozprawy.