"RPP nie powinna stwarzać impulsu do nagłego umocnienia złotego"

Nagła i gwałtowna aprecjacja kursu złotego byłaby zjawiskiem niekorzystnym, dlatego RPP nie powinna obecnie, poprzez stopy procentowe, stwarzać dodatkowego impulsu do napływu kapitału zagranicznego do Polski - uważa Adam Glapiński z Rady Polityki Pieniężnej. Jego zdaniem silny złoty jest w tej chwili czynnikiem antyinflacyjnym silniejszym i szybszym, niż zmiana poziomu stóp procentowych.

Nagła i gwałtowna aprecjacja kursu złotego byłaby zjawiskiem niekorzystnym, dlatego RPP nie powinna obecnie, poprzez stopy procentowe, stwarzać dodatkowego impulsu do napływu kapitału zagranicznego do Polski - uważa Adam Glapiński z Rady Polityki Pieniężnej. Jego zdaniem silny złoty jest w tej chwili czynnikiem antyinflacyjnym silniejszym i szybszym, niż zmiana poziomu stóp procentowych.

- Obecnie wzrost inflacji powodowany jest przez czynniki podażowe - żywność, energię. To nie jest kwestia nadmiernego popytu, wynikającego z konsumpcji, wzrostu płac. Czynniki od strony podażowej są poza możliwością oddziaływania RPP. Inflacja bazowa jest na niskim poziomie. Wzrosły ceny energii i żywości, ale sądzimy, że to jest wzrost przejściowy, w szczególności, jeśli chodzi o ceny żywności związane ze zjawiskami pogodowymi. Z energią sytuacja jest nieco bardziej złożona - powiedział w rozmowie z PAP Glapiński.

- Jest natomiast duży stopień niepewności, jeśli chodzi o sytuację na rynkach międzynarodowych. Sytuacja za granicą to główna niewiadoma. Quantative easing 2 w USA, który się rozlewa po całym świecie, tworzy presję związaną z napływem kapitału na rynki wschodzące. To jest element, którym RPP się bardzo wnikliwie zajmuje - dodał.

Reklama

- Kraje wschodzące są pod tym względem atrakcyjnym obszarem. Szczególnie Europa Środkowo-Wschodnia, w tym Polska. Pojawia się kwestia tego, co i w jakim stopniu może oddziaływać na procesy inflacyjne i ogólnie na zjawiska gospodarcze. Oczekiwania dotyczące ożywienia wzrostu PKB w Polsce nakazałby spodziewać się w pewnej perspektywie narastania ograniczonej presji inflacyjnej. Należy sobie jednak zdawać sprawę ze stałej tendencji do aprecjacji złotego. Nie ma tu problemu, jeśli dokonuje się to powoli i stopniowo, w sposób zrównoważony. Jednak nagła aprecjacja, a potem ewentualny odpływ kapitału i spadek kursu to zjawiska szkodliwe. Chodzi o to, żeby te zmiany nie były gwałtowne - uważa członek RPP.

Glapiński zaznacza, że RPP nie powinna swoim działaniem powodować dodatkowego impulsu do nagłego wzrostu wartości polskiej waluty.

- Aprecjacja złotego działa antyinflacyjnie silniej i szybciej niż zmiana stóp procentowych. Najlepszym rozwiązaniem dla nas byłoby, gdyby aprecjacja złotego była stopniowa, systematyczna, następująca w sposób zrównoważony. Jesteśmy atrakcyjnym miejscem lokat. Niedobrze byłoby, żeby nagły wzrost atrakcyjności tych lokat następował z tytułu gwałtownej i nieuzasadnionej podwyżki stóp procentowych. W tym obszarze interwencja poprzez stopy nie wydaje się być obecnie wskazana - powiedział.

- Kilka miesięcy temu była rozpatrywana koncepcja 50-punktowego sygnału dla rynków, że RPP nie będzie bezczynna przy pojawiających się sygnałach dotyczących presji inflacyjnej. Chodziło o to, żeby taki sygnał wysłać i przywrócić równowagę, a potem przez pewien czas nie dokonywać interwencji na stopach. Pytanie, kiedy był ten moment, żeby to zrobić? Obecnie gwałtowny, wzmożony napływ kapitału i skokowy wzrost kursu złotego byłyby bardzo niekorzystnym zjawiskiem - dodał.

- Sytuacja jest złożona. Nasza dyskusja jest bardzo wielowątkowa i trudna. Następują pewne ewolucje stanowisk. Nie jest to dogmatyczne podejście. Daliśmy pewien sygnał podwyżką rezerw obowiązkowych. Obserwujemy sytuację i nie damy się zaskoczyć, nie będziemy spóźnieni. Na razie obraz jest taki, że antyinflacyjne działanie dokonuje się poprzez aprecjację złotego. Ważne, żeby była ona stopniowa, niezbyt szybka, umiarkowana - uważa członek RPP.

WZROST PKB W POLSCE W 2011 BLISKO 4,0 PROC.

Zdaniem Glapińskiego sytuacja polskiej gospodarki jest stabilna, a wzrost PKB w przyszłym roku powinien być bliski 4,0 proc.

- Są pozytywne sygnały z gospodarki zapowiadające trend wzrostowy, jeśli chodzi o PKB. W przyszłym roku to powinno być między 3,0 a 4,0 proc. - myślę, że to będzie raczej bliżej 4,0 niż 3,0. Rynek pracy jest ustabilizowany, wydajność pracy rośnie szybciej niż płace, nie ma napięć płacowych. Bezrobocie lekko rośnie, bo rośnie pozytywnie współczynnik aktywności zawodowej. Zdolności produkcyjne są na wysokim poziomie, wreszcie pojawiają się sygnały o wzroście inwestycji, przy czym czekamy ciągle jeszcze na impuls inwestycyjny w sektorze prywatnym - powiedział.

- Z drugiej strony negatywnym czynnikiem jest fakt, że uległo zastopowaniu tempo wzrostu eksportu. Dodatkowo trochę się obawiam otwarcia rynku pracy w maju w Niemczech i Austrii - ile osób wyjedzie, czy to nie spowoduje presji na płace? Ale to jest jeszcze przed nami - dodał.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »