Rusza kolejna batalia o PIT
Z porządku pierwszego powakacyjnego posiedzenia Sejmu marszałek niespodziewanie wycofał - na wniosek samych autorów, czyli Komisji Finansów Publicznych - czekający od 18 maja projekt ustawy o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Nie wiadomo, na jak długo - nie ma takiego punktu we wstępnym porządku posiedzenia rozpoczynającego się pojutrze.
Komisyjna nowelizacja jest bardzo obszerna - druk sejmowy liczy aż 72 gęsto zadrukowane strony, plus 12 stron załączników. W bardzo dużym stopniu opiera się na ubiegłorocznym projekcie rządu AWS/UW, który utknął w Sejmie (prezydent zawetował inną uchwaloną wersję, poselską). Między innymi dostosowuje ustawę o PIT do ustawy o CIT. Zakłada także obniżanie stawek podatkowych, ale w nierównym tempie i skali - preferowani są bogatsi (w domyśle są to przedsiębiorcy, tworzący miejsca pracy). Stawki PIT wynosiłyby:
- w 2001 r. - 19 proc. oraz 29 i 36 proc. od nadwyżki;
- w 2002 r. - 19 proc. oraz 28 i 35 proc. od nadwyżki;
- w 2003 r. - 18 proc. oraz 28 proc. od nadwyżki.
Stawki podatkowe są największą miną, na którą zawsze natrafiają twórcy czy poprawiacze ustawy o PIT. W listopadzie 1999 r. stały się faktyczną przyczyną prezydenckiego weta. Paradoks polega na tym, iż w kategoriach ekonomicznych nie odgrywają one takiej roli, jaką im się przypisuje (osoby o najwyższych przychodach umiejętnie obniżają sobie podstawę opodatkowania), natomiast mają kapitalne znaczenie psychologiczne, społeczne i polityczne. Dlatego do rozgrywki o kształt skali PIT włącza się - tuż przed wyborami prezydenckimi - rząd, rozważający zaproponowanie utrzymania przez kilka lat obecnych stawek. Przypomnijmy, iż wynoszą one: 19 proc. oraz 30 i 40 proc. od nadwyżki.
Saldo wszystkich zmian proponowanych w projekcie komisyjnym jest trochę niekorzystne dla budżetu państwa - oznacza uszczuplenie dochodów z PIT w roku 2001 o 867 mln zł, ale w roku 2002 już tylko o 47 mln zł. A zatem wypada zadać pytanie: czy inicjatywa mniejszościowego rządu AWS i zastopowanie projektu komisji wynika z troski o przyszłoroczny deficyt, czy raczej z bieżących potrzeb prezydenckiej kampanii wyborczej.