Rynek giełdowy krytycznie o politykach niskiego szczebla w zarządach spółek

Angaż polityka do zarządu spółki albo rady nadzorczej nie zawsze się opłaca - ostrzegają ekonomiści z Akademii Leona Koźmińskiego (ALK). Z ich badań wynika, że wśród polityków najbardziej ryzykownymi kandydatami do władz przedsiębiorstwa są ci, którzy zajmowali stanowiska na niskim szczeblu administracji. Niektóre typy nominacji powodują spadek wartości akcji firm nawet o 28 proc. Ekonomiści oszacowali, że politycy zasiadają w zarządach i radach nadzorczych co trzeciej europejskiej spółki.

Zespół kierowany przez profesora Krzysztofa Jackowicza sprawdził, czy nominacje do zarządów i rad nadzorczych dla byłych polityków są prawidłowo wyceniane przez rynek giełdowy. 

Ekonomiści przeanalizowali zmiany we władzach europejskich spółek, m.in. w Polsce, na Litwie i w Chorwacji. 

- Badaliśmy nowe mianowania polityków i długookresowe reakcje na nie. Takie mianowania miały miejsce w 187 z 622 badanych spółek w 10 krajach Europy Środkowo Wschodniej. Jak łatwo policzyć, dotyczyły 30,01 proc. spółek z całej próby - powiedział Interii Biznes profesor Jackowicz. 

Reklama

Jeśli chodzi o Polskę, ekonomista powołał się na swoje wcześniejsze badania z 2013 r. Wynika z nich, że byłych polityków zatrudniało 36,7 proc. spółek giełdowych. - Dla spółek niefinansowych odsetek powiązanych politycznie był nieco niższy i wynosił 33,2 proc. - dodaje. 

Po co spółki zatrudniają polityków?

Motywacje firm zatrudniających byłych polityków są różne. 

- W przypadku spółek z udziałem Skarbu Państwa są sposobem na ich dodatkową kontrolę polityczną. Spółki prywatne liczą, jak pokazuje obszerna literatura światowa, na lepszy dostęp do kredytów, kontraktów rządowych i informacji, łagodniejsze traktowanie przez władze regulacyjne, a w sytuacjach kryzysowych - na pomoc ze strony państwa - wylicza ekonomista. Prof. Krzysztof Jackowicz ostrzega, że powiązania polityczne to obosieczna broń. Mogą bowiem zwiększać ryzyko wykorzystania pieniędzy firmy do celów nieuzasadnionych ekonomicznie, a więc prowadzić do podejmowania działań szkodzących interesom akcjonariuszy. 

W państwowych i prywatnych zarządach spółek i radach nadzorczych zasiadają cztery typy polityków - informują ekonomiści z Akademii Leona Koźmińskiego. Pierwszy z nich to ci, którzy przed wieloma laty pełnili funkcje na niskim szczeblu administracji państwowej. Drugi typ stanowią również pracownicy niskich szczebli, którzy odeszli z polityki niedawno. Kolejna grupa to osoby, które pełniły wysokie stanowiska publiczne. A ostatnia - byli politycy o dużych kompetencjach i długim stażu państwowym. Ci zwykle - zwraca uwagę prof. Jackowicz - dołączają do politycznie powiązanych firm. - Jeśli w ogóle zatem traktować te 30 proc. jako miarę częstości występowania powiązań politycznych, to jest to dolna granica występowania zjawiska - zapewnia Interię kierujący badaniami ekonomista. 

Polityk niskiego szczebla to ryzyko

Największy negatywny wpływ na rynkową wycenę spółek mają nominacje polityków z najniższego szczebla administracji. Autorzy badań wskazują, że często brakuje im profesjonalnych kompetencji. Inwestujący w firmy z udziałami Skarbu Państwa, w których zarządach zasiadają, w porównaniu do innych inwestorów, w ciągu trzech lat tracili do 24 proc. wartości swoich akcji. 

W przypadku inwestycji w spółki prywatne z tego rodzaju powiązaniami politycznymi straty były jeszcze wyższe i sięgały 28 proc. 

- Oznacza to, że inwestorzy, ogólniej rynki, są "rozczarowane" wartością tego rodzaju polityków. Najbardziej prawdopodobną przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że o politykach "low-profile" rynek ma mało informacji, by ich prawidłowo wycenić w chwili mianowania - wyjaśnia prof. Jackowicz. Wskazuje też, że nie poprawiają oni również dostępu do zasobów (kredytów, kontaktów, informacji), co zwykle dają powiązania polityczne, a stają się tylko narzędziem dodatkowej kontroli przedsiębiorstwa przez polityków.

Giełda akceptuje znanych polityków

Inaczej wygląda sytuacja spółek, w zarządach których zasiadają byli politycy najwyższego szczebla. Firmy te nie tracą, ale też nie mają przez ich obecność dodatkowych zysków. W ich przypadku - informuje kierujący badaniami - "długookresowe, ponadnormalne stopy dochodu w sensie statystycznym nie różnią się od zera". 

- A to oznacza, że ci politycy, o których jest dostępny większy i jakościowo lepszy zbiór informacji, zostali wycenieni przez rynek prawidłowo od razu, w chwili mianowania - podsumowuje prof. Krzysztof Jackowicz.

Ewa Wysocka 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »