Rynek pracy w Polsce - zapaść? katastrofa?
Michał Boni, były minister pracy: "Myślę, że najważniejsze teraz, to postawić na wyskoki wzrost gospodarczy w przyszłości, dążyć do uelastycznienia przepisów prawa pracy i dojść do porozumienia społecznego."
Bogdan Rymanowski: GUS ogłosi dzisiaj kolejne informacje na temat bezrobocia. Być może przekroczymy już 18 procent. Czy to co dzieje się na rynku pracy to jest zapaść? Katastrofa?
Michał Boni: Jak się patrzy na organizm człowieka, to zapaść jest wtedy, gdy dochodzi do jakiegoś zjawiska, którego nie mogliśmy przewidzieć. O tym, że bezrobocie może być tak wysokie mówi się już od dobrych kilku lat, ze względu na to, że od 2 lat widać obniżanie się tempa wzrostu gospodarczego. Wiadomo było, że na rynek pracy będzie wchodził wyż demograficzny, wiadomo było, że to zmniejszone bezrobocie w latach 1996-1998 było także konsekwencją faktu, że 600 tysięcy osób, w stosunku do wcześniejszych prognoz przedłużyło swoją naukę i teraz wchodzą na rynek pracy. Od pewnego czasu mamy do czynienia z konieczną restrukturyzacją różnych sektorów, co też powoduje wzrost bezrobocia.
To wszystko więc jest do przewidzenia, ale z drugiej strony trzeba powiedzieć, że jest to zjawisko niesłychanie trudne i bardzo bolesne.
Bogdan Rymanowski: No właśnie, co będzie dalej? Nastroje nie są najlepsze. Czy bezrobocie sięgnie jeszcze w tym roku 20 procent?
Michał Boni: Może tak być. Natomiast ja bym inaczej postawił pytanie, odważniej także dla klasy politycznej: jak można żyć przez pewien czas z tak wysokim bezrobociem? Czy można zmniejszyć negatywne skutki społeczne i psychologiczne tak wysokiego bezrobocia. Wydaje mi się, że odpowiedź jest jedna - wtedy, kiedy mielibyśmy do czynienia z większą dynamiką na rynku pracy, ludzie byliby zwalniani , ale i zatrudnianiu. Zatrudnienie może i byłoby krótkotrwałe, ale nie groziłoby nam długotrwałe bezrobocie. Wtedy negatywne skutki byłyby mniejsze. Jednym z warunków, żeby ta fluktuacja na rynku pracy była większa, jest oczywiście większa elastyczność rynku pracy i przepisów prawa pracy.
Bogdan Rymanowski: Ale jak z tym problemem radzi sobie klasa polityczna? Chyba nie najlepiej. Jak popatrzymy na osiągnięcia wszystkich rządów przez ostatnie 13 lat, to oczywiście są uwarunkowania obiektywne w związku z kryzysem, w związku z tym co zostało nam po PRL, ale można powiedzieć że wszystkie działania są działaniami defensywnymi. Czy ktoś ma pomysł jak zaradzić bezrobociu w Polsce?
Michał Boni: Pomysłów jest bardzo dużo i ze strony ekspertów, części politryków, natomiast ciągle nie ma scalenia myślenia o sprawach bezrobocia. Myślę, że najważniejsze teraz, to postawić na wyskoki wzrost gospodarczy w przyszłości, dążyć do uelastycznienia przepisów prawa pracy i dojść do porozumienia społecznego. Popatrzmy na Hiszpanie, która zawierając porozumienie pomiędzy pracodawcami, związkami a rządem spowodowała, że bezrobocie z 25 procent w momencie wejścia do Unii, spadło do 13 procent.
Bogdan Rymanowski: A czy coś może się zmienić jak Polska wejdzie, być może już za 2 lata do Unii? Wiemy, że przez pierwsze lata Polacy nie będą mogli pracować w niektórych krajach Zachodu. Czy się pogorszy, czy polepszy?
Michał Boni: Nie sądzę żeby to miało wpływ na pogorszenia się sytuacji na rynku pracy, natomiast niewątpliwie będziemy przyjmowali pewne standardy postępowania i pewien sposób myślenia - np. nastawienie na edukację. My mówimy od iluś lat o potrzebie edukacyjnej, ten grab PRL-owski, to są olbrzymie zaniedbania edukacyjne. Tu trzeba podjąć działania o wiele mocniejsze i o wiele silniejsze, żeby ten dostęp do edukacji był łatwiejszy. Gdyby reforma edukacyjna była wprowadzona wcześniej, gdyby rząd SLD-PSL nie zaniechał tej reformy w latach 1993-1997 to już dzisiaj mielibyśmy pozytywne skutki tej reformy. A tak, to reforma wchodzi w życie, efekty jej niedługo będą, natomiast w międzyczasie wchodzi na rynek pracy wyż demograficzny, który tą reformą nie jest objęty, a to jest przeszło 4 miliony uczniów.
Bogdan Rymanowski: Powiedzmy konkretnie o pomysłach tego rządu, o pomysłach ministra pracy Jerzego Hausnera. Ministerstwo pracy zapowiada, że obniży płace minimalną dla osób podejmujących pierwszą pracę z 760 złotych do 608 złotych. Czy uda w się ten sposób zmniejszyć bezrobocie?
Michał Boni: To jest krok, który jest stosowany w połowie państw Unii Europejskiej. On zachęca pracodawców.
Bogdan Rymanowski: A może powinno się pójść dalej i zróżnicować tę płace minimalną, np. w zależności od regionu?
Michał Boni: Bardzo trudno jest w Polsce dokonanie tego, bo to jest bardzo skomplikowana metodologia, nie mówiąc, że konstytucyjnie może to być źle przyjęte i mogą być takie decyzje zaskarżone. Trzeba stworzyć także "wygibasy prawne" - musi być specjalne określenie w przepisie prawnym, bo de facto konstytucja mówi o różnym prawie jeżeli chodzi o płacę minimalną.
Bogdan Rymanowski: Jak pan ocenia obecnego ministra pracy Jerzego Hausnera? Rozczarowanie? Zaskoczenie? Czy może same pozytywy?
Michał Boni: Obserwuje pana ministra Hausnera, cieszę się, że działa w sposób zdeterminowany.
Bogdan Rymanowski: Ale niektórzy mówią, że troszeczkę mało aktywnie - zamiast konsultować projekty np. kodeksu pracy, powinien od razu wprowadzić je do Sejmu.
Michał Boni: Tak nie można. Ponieważ zgonie z innymi przepisami prawa, takie przepisy muszą być konsultowane z innymi partnerami społecznymi. Szkoda, że nie powiódł się ten pomysł żeby pracodawcy ze związkami nie zawarli porozumienie co do zmian w kodeksie pracy, szkoda, że OPZZ niestety nie stanął na wysokości zadania i nie zrozumiał wagi problemu bezrobocia i rynku pracy w Polsce i wycofał się rakiem z tego co już obiecywał, że podpisze z Konfederacją Pracodawców Prywatnych.
Bogdan Rymanowski: Czy spełni się kiedyś w Polsce "amerykański sen" o pracy? Tam w ciągu ostatnich lat powstało 20 milionów miejsc pracy. Czy Polska może powtórzyć drogę Ameryki? Jeśli tak to w jaki sposób?
Michał Boni: Po pierwsze żeby to nie było 200 lat później, bo Ameryka też dochodziła do swoich sukcesów dosyć długo. Powiem o jednej rzeczy: oprócz wzrostu gospodarczego jest jeszcze kwestia, która wiąże się z zadbaniem o osobą bezrobotną, żeby ona nie czuła się sama, żeby budowano była aktywność. W Polsce osobą bezrobotną, służby zatrudnienia zaczynają się interesować w 9 - 10 miesiącu. W USA, osobą bezrobotną służby zatrudnienia interesują się w 9 dniu, kiedy ona jest bezrobotna. I na tym też polega różnica podejścia. Jednym z problemów są działania, które mają mało kosztowny charakter - budzenie mobilności ludzkiej, budzenie aktywności. Duża część bezrobotnych jest po prostu bierna i tym trudniej, nie tylko zaoferować im coś, ale trudniej zmobilizować, żeby zaczęli sami szukać pracy.