Ryzyko prawne powoduje, że banki tracą
mBank miał w zeszłym roku rekordowe dochody, które przekroczyły 6,1 mld zł, ale rok zakończył stratą w wysokości blisko 1,2 mld zł. Powód? W sumie 2,758 mld zł odpisów na ryzyko prawne związane z kredytami we frankach.
- Na sprawy frankowe w trakcie 2021 roku dokonaliśmy olbrzymich odpisów, lepiej zabezpieczając ryzyko związane z nietrwała linią orzeczniczą i brakiem rozstrzygnięć Sądu Najwyższego, które by obniżały to ryzyko - powiedział na zdalnej konferencji prasowej prezes mBanku Cezary Stypułkowski prezentując zeszłoroczne wyniki instytucji.
Przypomnijmy, że po orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z jesieni 2019
polskie sądy zaczęły masowo orzekać unieważnienie umów o kredyty we frankach zawieranych ponad 10 lat temu. Spowodowało to, że wezbrała fala pozwów ze strony frankowiczów przeciwko bankom. Stało się tak, mimo że TSUE powiedział, iż kiedy sąd w umowie zauważy niedozwolone zapisy (klauzule abuzywne), to może ją unieważnić w całości, ale wcale nie musi. Zgodnie z późniejszym orzeczeniem TSUE, sąd nie powinien unieważniać umowy automatycznie i starać się ją "uratować" w takim zakresie, w jakim jest to możliwe.
Nie ma natomiast do tej pory żadnego ostatecznego rozstrzygnięcia co się dzieje po unieważnieniu umowy. Co ma się stać z pieniędzmi, które wypłacił bank kredytobiorcy? Co z ratami spłacanymi przez lata przez dłużnika bankowi? W jaki sposób to rozliczyć? Na te między innymi pytania miała odpowiedzieć Izba Cywilna SN. Doszła jednak do wniosku, że jej opinia może zostać uznana za wadliwą prawnie, gdyż w składzie orzekającym zasiadają sędziowie powołani nieprawidłowo, przez tzw. nową Krajową Radę Sądownictwa.
To powoduje, że banki są stale pod presją nowych napływających pozwów ze strony frankowiczów. Przeciwko mBankowi takich pozwów jest już ponad 13 tys., a w ciągu zeszłego roku przybyło ich 6166. Millennium podał niedawno, że przeciwko niemu (wraz z przejętym Eurobankiem) na koniec zeszłego roku było niemal 12 tys. pozwów.
W grze oczywiście jest cały czas możliwość zawierania ugód, choć na razie ich liczba jest śladowa. Ugody miałyby polegać na przewalutowaniu kredytu z "frankowego" na złote, tak, jakby od początku zaciągnięty był w polskiej walucie, oraz przeliczeniu go na nowo. Ale na takich ugodach banki także stracą. Dlatego muszą teraz odkładać rezerwy na pokrycie strat, czy to wynikających z rozstrzygnięć sądów, czy też z ugód.
mBank także wprowadził na razie pilotażowo program zawierania ugód z frankowiczami. W niektórych innych bankach jest on bardziej zaawansowany, ale na razie ugody liczone są w setkach, a pozwy w tysiącach. Co więcej, przy rosnących stopach procentowych w złotych, frankowicze mogą być mniej chętni do przewalutowania swoich zobowiązań.
- Za wcześnie na podsumowanie pilotażu. Wystartowaliśmy w końcu ubiegłego roku - powiedział Cezary Stypułkowski.
mBank ma w swoim portfelu ponad 2 mld franków należności kredytowych, które na koniec 2021 roku warte były one nieco ponad 9 mld zł. Na pokrycie ryzyka wynikającego z roszczeń bądź z ugód z frankowiczami utworzył już 4,1 mld zł rezerw. Rezerwy banku pokrywają portfel kredytów we frankach w 32,2 proc. Do tego mBank ma "odłożone" 1,9 mld zł bufora kapitałowego na ten cel.
Wysokość rezerw różni się pomiędzy bankami, ale większość z instytucji mających "frankowe" portfele podnosiła w ostatnim kwartale zeszłego roku tworzone już od 2019 roku rezerwy. Niedawno ING BŚK podał, że zwiększył rezerwy do 345,6 mln zł, co pokrywa 41 proc. stosunkowo niewielkiego "frankowego" portfela.
Santander Bank Polska odłożył w ostatnim kwartale zeszłego roku 561 mln zł rezerw wskutek czego pokrycie przez nie portfela wzrosło do 22 proc. W banku Millenium, który też już podał wyniki za zeszły rok, rezerwy pokrywają 25,7 proc. portfela i osiągnęły już wartość 3 mld zł. PKO BP już na koniec 2020 roku utworzył ponad 6 mld zł rezerw na poczet ugód, co spowodowało, że już wtedy zanotował roczną stratę.
Dzięki wzrostowi stóp procentowych jesienią ubiegłego roku wynik odsetkowy mBanku wzrósł w porównaniu z poprzednim rokiem o 2,4 proc. do 4,1 mld zł. Bardzo mocno wzrósł wynik z opłat i prowizji, bo aż o 23,5 proc. do blisko 1,9 mld zł. W warunkach najniższych w historii w latach 2020-21 banki usiłowały zrekompensować sobie spadek wyniku odsetkowego obciążając klientów wyższymi opłatami i prowizjami. mBank osiągnął pod tym względem bardzo dobre rezultaty.
- Spadek stóp, jak również warunki bardzo agresywnego podatku bankowego zmuszał nas do poszukiwania przychodów pozaodsetkowych - powiedział Cezary Stypułkowski.
Podobnie jak większość banków, także mBank został zalany potężną falą depozytów klientów indywidualnych (wzrost w ciągu roku o 14,8 proc.) i przedsiębiorstw (19,5 proc.). Kredyty dla klientów indywidualnych wzrosły o 11,1 proc., a dla przedsiębiorstw zaledwie o 3,9 proc.
- Udziały rynkowe systematycznie nam rosną (...) Linia kredytów korporacyjnych wynika z selektywności naszego podejścia. Nie musimy być w każdym przedsięwzięciu, gdzie klienci nie są w stanie zapłacić za poziom ryzyka, który jesteśmy w stanie zaakceptować z odpowiednią marżą - powiedział prezes mBanku.
Bank silnie poskramiał wzrost kosztów i dzięki temu osiągnął wskaźnik kosztów do dochodów (C/I) w wysokości 40,2 proc.
- Wynik z tytułu odsetek nam istotnie przyrósł, wynik z opłat i prowizji bardzo istotnie do góry. Dotknęliśmy 40 proc. we wskaźniku kosztów do dochodów, co w Polsce i w Europie plasuje nas na pozycji lidera - powiedział Marek Lusztyn, wiceprezes mBanku.
Bank - na razie - nie widzi pogorszenia się spłacalności kredytów w związku z dotychczasowym wzrostem stóp procentowych. Wskaźnik złych kredytów (NPL) obniżył się do 3,9 proc.
- Odpisy (na ryzyko kredytowe) w IV kwartale były efektem punktowego zaadresowanie pojedynczych przypadków z przeszłości, na które już mieliśmy rezerwy przed pandemią i nie jest to zapowiedź przyszłego trendu (...) Nie widzimy, żeby stopy miały istotny wpływ na klientów korporacyjnych - powiedział Marek Lusztyn.
Jacek Ramotowski