Rząd Kolumbii Brytyjskiej wstrzymał wycinkę starodrzewu
Po roku gwałtownych protestów aktywistów w lasach nad Fairy Creek, rząd Kolumbii Brytyjskiej postanowił uwzględnić wniosek trzech indiańskich plemion i zawiesić w nich wycinkę starodrzewu.
"To są gigantyczne kroki" - powiedział cytowany w mediach premier Kolumbii Brytyjskiej John Horgan. Decyzja ze środy dotyczy 2 tys. hektarów lasu w pobliżu Fairy Creek niedaleko Port Renfrew na południowo-zachodnim skraju wyspy Vancouver oraz w rejonie Walbran. Właśnie nad Fairy Creek od roku trwają protesty aktywistów ekologicznych. Zdjęcia pni kilkusetletnich drzew wiezionych do tartaku poruszyły opinię publiczną na całym świecie.
Starodrzew miał być wycinany na terenach należących do Indian Pacheedaht, którzy jeszcze w maju popierali decyzję o wycince drzew i przekazali regionalnym władzom, że nie życzą sobie włączania ich w dyskusję. W połowie maja lokalne władze przyjęły uchwałę rekomendującą rozmowy na temat opóźnienia wycinki drzew z Indianami i władzami prowincji. Jednak w miniony poniedziałek to właśnie wodzowie Indian Pacheedaht, a także plemion Huu-ay-aht i Ditidaht wydali deklarację wzywającą do czasowego wstrzymania wycinki starodrzewu.
Zaś w ubiegły czwartek także Indianie Squamish poinformowali rząd Kolumbii Brytyjskiej, że oczekują moratorium na decyzje rządu ws. wyrębu starodrzewu. Indianie Squamish nie zgadzają się na wycinanie lasów na swoich terytoriach, choć obecnie tylko 44 proc. starych lasów na tym obszarze jest pod ochroną.
Organizatorzy protestów - grupa Rainforest Flying Squad, w której skład wchodzą także indiańscy aktywiści z plemienia poprzednio akceptującego plany wyrębu lasu - wydała komunikat wyrażający zadowolenie z decyzji rządu, ale jednocześnie zapowiedziała, że aktywiści pozostaną na miejscach protestu.
Premier Kolumbii Brytyjskiej powiedział, że decyzje prowincji wstrzymujące wyrąb lasów są częścią zmian zarządzania tradycyjnymi terenami indiańskimi, zgodnie z Deklaracją Praw Rdzennych Narodów ONZ.
Zaś minister ds. lasów Katrine Conroy powiedziała w audycji publicznego nadawcy CBC, że wniosków o opóźnienie wycinki jest więcej i decyzji w takich sprawach również będzie więcej, a moratoria obejmą okres nawet do 10 lat. Firmy, które wygrały przetargi na prowadzenie wycinek, przez pierwsze dwa lata nie otrzymują rekompensaty.
Jeszcze we wrześniu ub.r. niezależny panel rekomendował wstrzymanie decyzji o wycięciu 200 tys. hektarów starego lasu w Kolumbii Brytyjskiej. Wskazywano na ryzyko zniszczenia bioróżnorodności i wzywano do włączenia Indian w proces wypracowywania wszelkich decyzji w sprawie lasów. Jak przypominał portal Thetyee.ca - zajmujący się wydarzeniami w Kolumbii Brytyjskiej, jedną z rekomendacji raportu było zaprzestanie postrzegania wymogów ekologicznych jako "przeszkody". Portal poinformował też, że decyzja rządu prowincji o zawieszaniu wycinki pociągnie za sobą także wstrzymanie budowy nowych dróg w rejonach leśnych.
Horgan podkreślał, jak cytowały media, że ma nadzieję, iż protestujący zrozumieją, że nie da się przeprowadzić szybkich zmian w leśnictwie i przemyśle drzewnym, który przez wiele lat był jedną z podstawowych branż dla gospodarki Kolumbii Brytyjskiej. Dodał przy tym, że "tu nie chodzi o przemysł z epoki +dziadków+, ale o przemysł drzewny +wnuków+, jeśli tylko będziemy tym sektorem dobrze zarządzać". Lasy w Kolumbii Brytyjskiej znajdują się w gestii władz prowincji, które wydają zgody na wycinkę drzew na podstawie przetargów.
Protesty w obronie pierwotnego lasu trwają w Kolumbii Brytyjskiej od kilkunastu lat. Aktywiści broniący drzew podkreślają, że rejon nad Fairy Creek to ostatni niechroniony jeszcze obszar w południowej części Vancouver Island, gdzie rośnie starodrzew. Protesty nad Fairy Creek prowadzono, choć sąd zarządził możliwość usuwania protestujących, by pilarze mogli zacząć prace.
Jeszcze w kwietniu sąd nakazał przebywającym w sześciu miejscach aktywistom opuścić tamten teren. Policja zatrzymała w ostatnich miesiącach łącznie ok. 200 protestujących.