Rząd ma problem z pieniędzmi na rentę wdowią. Oczekiwane świadczenie może zostać okrojone
Renta wdowia to jedno z wyczekiwanych przez Polaków nowych świadczeń socjalnych. Według najnowszych informacji z resortu rodziny, stosowny projekt ma wrócić pod sejmowe obrady jeszcze w tym miesiącu. Nie jest jednak wykluczone, że formuła świadczenia zostanie okrojona. Powód? W budżecie państwa brakuje pieniędzy, a koszty wprowadzenia renty wdowiej idą w dziesiątki miliardów.
Renta wdowia - według procedowanego obecnie projektu (obywatelskiego, ale kojarzonego z Lewicą, bo był zawarty w programie wyborczym tej formacji) - ma wynosić 50 proc. wysokości świadczenia po zmarłym małżonku, przy jednoczesnym zachowaniu prawa do własnej pełnej emerytury.
Będzie też możliwość wyboru drugiego wariantu (jeśli okaże się korzystniejszy finansowo): owdowiała osoba będzie mogła pobierać 100 proc. świadczenia po zmarłym, ale wtedy jej własna emerytura zostanie zmniejszona o 50 proc.
Nowelizacja ustawy o świadczeniach dla emerytów i rencistów, wprowadzająca rentę wdowią, przewiduje jednak pewne ograniczenia - jednorazowa kwota renty nie może przekraczać trzykrotności przeciętnej emerytury, która w Polsce wynosi obecnie 3271,84 zł.
Jak pisze money.pl, w związku z kosztami renty wdowiej dla budżetu "pojawiają się tarcia wewnątrz rządu i koalicji".
Ważny polityk tej formacji w rozmowie z portalem mówi, że w sprawie projektu toczą się rozmowy, które dotyczą trzech zagadnień związanych z rentą wdowią. Pierwsze z nich to maksymalna wysokość świadczenia. O ile ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk obstaje przy tym, by była ona określona na poziomie wspomnianej trzykrotności średniej emerytury, to - według anonimowego źródła money.pl w Kancelarii Premiera - Ministerstwo Finansów ma "poważne wątpliwości".
- W grze pojawił się też postulat, żeby to były dwie minimalne pensje. Jakimś rozwiązaniem może też być, żeby to były dwie przeciętne emerytury - mówi źródło.
Gdyby MF dopięło swego i doprowadziło do zmniejszenia maksymalnej wysokości jednorazowej kwoty renty wdowiej, to wynosiłaby ona nie 9815,52 zł (licząc według obecnej wysokości przeciętnej emerytury), a 6543,68 zł.
Drugie zagadnienie omawiane w koalicji ma związek z tempem dochodzenia do docelowego procenta, o który świadczenie miałoby być powiększone. Jak pisze money.pl, "raczej nie ma szans, by z miejsca było to 50 proc., prędzej będzie wariant stopniowego osiągania tego pułapu".
Trzecią dyskutowaną kwestią jest moment wejścia w życie renty wdowiej. Lewica chce, by stało się to z początkiem 2025 r.
- Na ten moment wygląda na to, że w przyszłym roku już powinno to działać - mówiła kilka dni temu "Super Expressowi" Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, wskazując, że jedyną przeszkodą po uchwaleniu ustawy jest przygotowanie odpowiedniego systemu do wypłat. Oczywiście, ustawę musi też podpisać prezydent Andrzej Duda, ale szefowa MRPiPS stwierdziła, iż "nie spodziewa się, że prezydent to zawetuje". - To projekt obywatelski, wspierający osoby starsze po stracie małżonka - przekonywała.
Ale dla MF taki termin może być problemem. W resorcie finansów rozpoczęły się przymiarki do układania budżetu na 2025 r. - Jeśli chodzi o zdrowie, potrzeba będzie dołożyć około 20 mld zł, oprócz wpływów ze składki do NFZ. I to, o ile nie wejdą w życie jakieś rozwiązania dotyczące składki zdrowotnej, bo to dodatkowo obniży dochody - przekazał money.pl rozmówca z kręgów rządowych.
- Pewnie projekt Lewicy wejdzie w życie, ale w okrojonej formule, bo obecnie nas nie stać na takie rzeczy - kwituje anonimowy polityk KO.
W maju Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej oszacowało, że roczne koszty wypłaty tzw. renty wdowiej na początek wyniosą 8-10 mld zł. Ale liczba seniorów będzie rosła, z czasem obciążenie dla budżetu państwa będzie więc się powiększać.