Rząd mniejszościowy wewnętrznie
Dzisiaj kończy się pierwszy kwartał, co w naturalny sposób nastraja do podsumowań i retrospekcji.
GUS opublikuje wskaźniki makroekonomiczne dopiero koło Wielkanocy, ale na podstawie danych cząstkowych już wiadomo, że założone przez rząd 3,5-procentowe tempo wzrostu gospodarczego w roku 2003 okazuje się absolutną mrzonką. Osiągnięciem bajkowym byłoby 3 proc., a realnie skończy się w okolicach 2 proc.
Rządowi Leszka Millera osiągnięcia ekonomiczne przychodzą znacznie trudniej, niż polityczne. W minionym tygodniu mniejszościowy gabinet SLD-UP zwycięsko przeszedł w Sejmie ważne próby i zdecydowanie okrzepł. Na szalkach wagi rozmieściliśmy siły w układzie czysto teoretycznym, przy stuprocentowej (nie zdarzającej się) obecności. Notabene niektórych posłów trudno sklasyfikować. Ot, przykład Bohdana Kopczyńskiego Ń ideowo jest on wrogiem lewicy, ale tylko postawie SLD-UP zawdzięcza trwanie w komisji śledczej i umie się odwdzięczyć...
Wygląda na to, że na razie rządowi ze strony rozbitej opozycji nic nie grozi. Nie wiadomo natomiast, czy ekipa Leszka Millera poradzi sobie sama ze sobą... Program Naprawy Finansów Rzeczypospolitej okazuje się dla wielu resortów nie do przyjęcia i akceptowany jest zaledwie ăkierunkowoÓ. Atmosfera wewnętrzna w rządzie przypomina tę, którą zapamiętaliśmy ze schyłkowego okresu Jerzego Buzka. W każdym momencie można się spodziewać albo odwołania kolejnego ministra, albo złożenia przez któregoś z nich dymisji. I trudno się raczej spodziewać, aby nawet tak wielki sukces, jakim będzie podpisanie 16 kwietnia Traktatu Akcesyjnego, skonsolidował rząd mniejszościowy WEWNĘTRZNIE.