Rząd mniejszościowy - zdolny do wszystkiego

Elastyczność jest u polityka cechą nie tyle pożądaną, co wręcz konieczną. Bo to nie tylko w życiu "panta rhei", ale przede wszystkim w polityce nie ma sytuacji stałych, koalicje są zmienne: niedawny sojusznik jest zdeklarowanym wrogiem i odwrotnie, a ponadto: tylko krowa nie zmienia poglądów.

Elastyczność jest u polityka cechą nie tyle pożądaną, co wręcz konieczną. Bo to nie tylko w życiu "panta rhei", ale przede wszystkim w polityce nie ma sytuacji stałych, koalicje są zmienne: niedawny sojusznik jest zdeklarowanym wrogiem i odwrotnie, a ponadto: tylko krowa nie zmienia poglądów.

Trzeba jednak pamiętać, że woltyżerka jest sportem szczególnie niebezpiecznym, i urazowym, a brawura przy jej uprawianiu może skończyć się skręceniem karku, a w najlepszym przypadku potłuczeniem... no końca pleców, czy czterech liter - jak kto woli.

Kiedyś uważałem, że nie można (być premierem rządu mniejszościowego - kk) albo że jest to bardzo trudne. Ale kiedy pan premier Buzek został szefem rządu mniejszościowego, to wówczas ze strony wielu polityków: Donalda Tuska, Macieja Płażyńskiego, Jana Marii Rokity słyszałem, że to jest możliwe. (...) Przekonuję się, że mieli oni wtedy rację - powiedział w Radiu Zet Leszek Miller. Ot, kolejny dowód na to jak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Tyle, że przekonanie pana premiera nie odpowiada na pytanie, kto wtedy (i teraz) miał i ma rację. A może wtedy słuszność była jednak po stronie opozycjonisty Millera.

Reklama

Co prawda, na skutek najróżniejszych przyczyn (często pozamerytorycznych), rząd premiera Buzka rzeczywiście utrzymał się do końca kadencji, ale czy z tego faktu można wyciągać zbyt daleko idące wnioski. A ponadto chyba nie po czasie trwania, ale po owocach ich poznacie.

Premier Miller, podobnie jak jego poprzednik, liczy na poparcie proponowanych rozwiązań przez konkretne ugrupowania polityczne. Tak się jednak składa, że najczęściej swój wzrok kieruje na Platformę Obywatelską. Dotyczy to i sprawy referendum unijnego, ale przede wszystkim reformy finansów publicznych. Wspiera go w tym zbożnym dziele minister Kołodko nazywając "Program naprawy finansów Rzeczpospolitej" nie programem partyjnym ani koalicyjnym, ale narodowym. Tak więc jego poparcie jest patriotycznym obowiązkiem każdego Polaka: "bo jeśli ktoś jest uczciwy, a ja jestem przekonany, że dotyczy to jeśli nie wszystkich, to przytłaczającej większości naszych parlamentarzystów, i mądry, co też dotyczy bez mała wszystkich, no to musi poprzeć te rozwiązania" - powiedział Grzegorz Kołodkoradiowych "Sygnałach Dnia".

Interesujące wydaje się, jak w myśl tych kryteriów, zakwalifikuje swojego kolegę z rządu, do niedawna ministra gospodarki, a teraz sekretarza stanu w Ministerstwie gospodarki, pracy i polityki społecznej (złośliwi dodają: i szczęśliwości wszelakiej) Jacka Piechotę, który tego samego dnia, podczas spotkania w Amerykańsko - Polskiej Izbie Handlowej stwierdził, że proponowana reforma "budzi wiele znaków zapytania". I dodał, że program naprawy finansów publicznych nie daje gwarancji zwiększenia dynamiki wzrostu gospodarczego, nie jest dostatecznie daleko idącą reformą.

Nie jest wielką tajemnicą, że jedną z przyczyn niejako zdegradowania ministra Piechoty były różnice zdań między obu panami dotyczące właśnie kształtu programu "Przedsiębiorczość, rozwój, praca" bis. Minister Kołodko deklaruje, w imieniu rządu, chęć uwzględnienia propozycji opozycji, najlepiej w ramach prac specjalnej komisji sejmowej. Zanim więc specjalna komisja usiądzie do obrad (czyżby znowu w światłach telewizyjnych kamer) dobrze może było by, gdyby panowie ustalili coś między sobą.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: rzad | rząd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »