Rząd zaniża emerytury
Miliony polskich emerytów żyją nadzieją, że coroczna rewaloryzacja ich świadczeń przynajmniej pokryje straty powodowane inflacją. Wierzą również, że rządzący poprawią ich ciężkie życie. Tymczasem rząd bez skrupułów sięga do kieszeni najbiedniejszych i obniża już i tak głodowe emerytury. Zaniżając inflację, pozbawia każdego emeryta kilkudziesięciu złotych miesięcznie - grzmią eksperci.
- Gdyby nie pomoc dzieci, pomarlibyśmy z głodu - żali się Irena Kusik (83 l.), emerytka z Siedlec. Razem z mężem żyją za 1700 zł miesięcznie. Opłaty i leki to koszt 996 zł. Na jedzenie, ubrania, środki czystości zostaje tylko 704 zł miesięcznie. - Z dnia na dzień drożeje prąd i żywność, a nasze renty stoją w miejscu. W ubiegłym roku za energię płaciłem 57 zł, a teraz 76 zł - dodaje jej mąż Witold Kusik (90 l.).
Gdy najbiedniejsi główkują, jak związać koniec z końcem, rząd bez skrupułów pozbawia ich kilkudziesięciu złotych miesięcznie. W jaki sposób? Zaniżając inflację, od której zależna jest waloryzacja ich świadczeń. Potwierdzają to eksperci.
- Oceniam, że dziś inflacja nie wynosi 4,6 proc., jak podaje GUS, ale co najmniej 8 proc. - mówi Janusz Szewczak (55 l.), niezależny analityk gospodarczy. Jego zdaniem zaniżona inflacja wynika z manipulacji koszykiem inflacyjnym (na podstawie którego oblicza się wysokość inflacji). Rząd wyrzuca z niego te towary i usługi, których ceny najmocniej poszły w górę.
- Przez odpowiedni zestaw wkładanych do koszyka towarów i usług można wpływać na poziom inflacji tak istotny dla wyliczania waloryzacji rent i emerytur - potwierdza Robert Gwiazdowski (48 l.), ekspert z Centrum im. Adama Smitha.
Nie trzeba być ekonomistą, by zauważyć, że to zwykły skandal. Podczas gdy ceny żywności rosną z miesiąca na miesiąc, GUS założył, że nasze wydatki na jedzenie spadną o 0,5 proc. w stosunku do ubiegłego roku. Chociaż gwałtownie rosną ceny prądu i paliw, GUS zakłada, że na użytkowanie mieszkań.. wydamy mniej.
- Widać, że koszyk inflacyjny nie uwzględnia tego, co najbardziej podrożało - komentuje Zbigniew Kruszyński (61 l.), negocjator z ramienia Solidarności w Komisji Trójstronnej. I ostrzega, że przez taki sposób liczenia emeryci znów dostaną po kieszeni.
Więcej w "Super Expressie"