Sądowa batalia o filmy z USA. Skutki mogą odczuć polscy twórcy
- Polskim twórcom należy się procent przychodu wyłącznie z ich filmów, a nie z filmów amerykańskich - mówi Interii adwokat Piotr Schramm, pełnomocnik Cinema City Poland, komentując orzeczenie Sądu Najwyższego, jakie zostało wydane w sporze między siecią kin a Stowarzyszeniem Filmowców Polskich. Choć druga ze stron uważa, że stanowisko sądowe nie oznacza przyznania racji multipleksowi, zdaniem naszego rozmówcy dotyka kwestii "fundamentalnej", bowiem daje podstawę do zmiany procesu poboru tantiem nie tylko w przypadku tej sieci kin, ale całego rynku. Dodaje on, że istnieje przesłanka do tego, że twórcy polskich filmów w przyszłości mogą otrzymać niższe wynagrodzenia.
Paulina Błaziak, Interia Biznes: We wrześniu Sąd Najwyższy wydał orzeczenie w sprawie między Cinema City Poland a Stowarzyszeniem Filmowców Polskich. Obie strony różnie je interpretują. Dlaczego?
Adw. Piotr Schramm, partner w Kancelarii GESSEL, pełnomocnik Cinema City Poland: - Nie ma obecnie możliwości zapoznania opinii publicznej z ustnymi motywami rozstrzygnięcia, a jeszcze nie ma pisemnych motywów zaprezentowanego orzeczenia Sądu Najwyższego. Natomiast wyrażone później stanowisko SFP staram się upatrywać w ramach dosyć uparcie prezentowanej przez nie tezy, jakoby przysługiwało mu prawo do pobierania wynagrodzenia od tantiem z filmów amerykańskich, podczas gdy tamtejszych twórców SFP nie reprezentuje ani nie wypłaca im żadnego wynagrodzenia. A prawo to zostało zakwestionowane przez Sąd. Komunikat SFP, który jest skierowany do środowiska filmowców, obecnie brzmi: nic się nie stało, że to są tylko "kwestie techniczne", teraz wszystko trzeba "tylko" doprecyzować.
A to nie są kwestie techniczne?
- Gdyby było tak - bowiem ta kwestia była w szczególności przedmiotem naszej kasacji wyroku Sądu Apelacyjnego - że rzeczywiście wynagrodzenie z Artykułu 70. Ustawy prawno-autorskiej, które SFP pobiera od filmów amerykańskich, nie zostałoby de facto zakwestionowane przez Sąd Najwyższy, to stanowisko SFP zostałoby uwzględnione przez Sąd Najwyższy, a nasza kasacja zostałaby przez SN oddalona. A stało się odwrotnie. Nie kwestionowaliśmy "technikaliów", tylko kwestie fundamentalne, a więc prawo do pobierania wynagrodzenia procentowego od wpływów z biletów z tytułów filmów amerykańskich. Stanowisko SFP zaprzecza więc sednu postępowania, w którym wszyscy uczestniczyliśmy.
W obu rozprawach przed Sądem Najwyższym odbywał się rodzaj prawnej szerokiej dysputy, polegającej na odpowiadaniu na pytania Sądu Najwyższego dokładnie w zakresie tego wątku, który w żaden sposób nie jest wątkiem "technicznym", lecz wątkiem absolutnie kluczowym dla całej branży. Co więcej, jest to fundamentalne, precedensowe orzeczenie; takie, które pierwszy raz zapadło w polskim sądownictwie i to na poziomie Sądu Najwyższego.
Cofnijmy się więc do początku. Sieć Cinema City zdecydowała nie płacić tantiem, gdyż zakwestionowała fakt, że SFP pobierało je od filmów amerykańskich, choć, zdaniem spółki, nie powinno. Dlaczego inne sieci, jak Helios czy Multikino tego nie zrobiły?
- Według mej oceny to jest sytuacja, w której jako społeczeństwo jesteśmy przekonani o tym, że pewne rzeczy dzieją się niezgodnie z normami prawnymi, ale nie czujemy się w danym momencie wystarczająco silni lub nie mamy sytuacji biznesowej na tyle mocnej, aby to zakwestionować. Tworzy się więc pewnego rodzaju błędna linia, którą druga strona traktuje jako swoje prawo. Osoba, która jest jej poddana ma przekonanie, że jest to linia niewłaściwa, niezgodna z przepisami prawa polskiego, ale tą linię wykonuje z braku możliwości zakwestionowania, braku umiejętności, a często braku środków finansowych lub odpowiedniej pozycji w sporze. Dotychczasowa linia sądowa w tym przypadku istniała na niższych instancjach, ponieważ nikt nie doszedł właściwie do Sądu Najwyższego. A ten po raz pierwszy rozpoznał argumentację Cinema City i ją przyjął jako słuszną. Żadna inna firma widocznie nie zdecydowała się na to, żeby podjąć ryzyko uprzedniego wydania niekorzystnych orzeczeń przez sądy niższej instancji, co wymagałoby zapłaty często wielomilionowych opłat razem z odsetkami na wcześniejszych etapach sądowych i dalszej prawnej walki. To pokazuje, że trzeba mieć kapitał i wielką odwagę, żeby zaryzykować.
Helios i Multikino podpisały w 2021 roku ugody z SFP.
- Zwróćmy uwagę, niejako na marginesie, że podpisanie ugody oznacza, że wcześniej inne sieci też nie płaciły, bo nie byłoby inaczej przedmiotu i sensu ugody. Jak wiemy, w pandemii był najtrudniejszy okres dla branży. SFP szło w swoją stronę. W tym momencie ugoda była widocznie jedynym rozwiązaniem biznesowym dla innych dużych sieci, bezpieczniejszym niż ryzyko komornika, windykacji. Natomiast po publikacji obecnego orzeczenia osoby zarządzające zarówno siecią Helios jak i Multikino wyrazili się dosyć jasno, że z absolutną radością je przyjmują i również mają przekonane co do tego, że jest ono słuszne.
Wcześniej, jeszcze w 2020 roku, sąd zobowiązał Cinema City do zabezpieczenia środków. Nie obyło się bez komornika.
- Komornik został poproszony przez SFP, żeby wyegzekwował zabezpieczenie wydane przez sąd w jednym z postępowań. To zabezpieczenie zostało wykonane. Nie ma żadnego rodzaju orzeczenia jakiegokolwiek sądu o zapłatę przeciwko Cinema City z powództwa SFP, które byłoby niewykonane. Cinema City uregulowało w całości kwotę 13 milionów zł z odsetkami, taki był w tamtym czasie prawomocny wyrok wydany przez Sąd Apelacyjny, obecnie uchylony.
Jak wygląda dokładnie proces, który został podany w wątpliwość przez Cinema City?
- W kasacji kwestionowaliśmy praktykę realizowaną przez SFP polegającą na tym, że jeżeli Cinema City osiąga wpływy z biletów z danego okresu, w tym średnio z filmów polskich około 15-28 proc. przychodów z biletów, to pozostałe 70 proc. to przychód z filmów zagranicznych, w tym lwia część pochodzi właśnie z biletów na filmy amerykańskie typu "Batman" czy "Barbie", a SFP od tego pobierać chce wynagrodzenie procentowe jako wynagrodzenie proporcjonalne od całości wpływów z biletów, to znaczy, że chce pobierać też od filmów amerykańskich. A SFP w zasadzie, po pierwsze, nie reprezentuje (brak umów) twórców filmów amerykańskich, po drugie i najważniejsze, nie przekazuje na rzecz amerykańskich współtwórców jakiegokolwiek wynagrodzenia pobieranego od operatorów kinowych. Z treści Artykułu 70. ustawy prawno-autorskiej nie wynika prawo do pobierania takiego procentowego wynagrodzenia.
Co zatem powiedział Sąd Najwyższy?
- Orzekł, że wynagrodzenie tantiemowe należne współtwórcom filmów jest wynagrodzeniem za sukces, który odniósł ich konkretny film i z tego względu ma charakter proporcjonalny do wpływów wyświetlania tego konkretnego filmu, a nie charakter stosowny, jak twierdzi SFP. W praktyce oznacza to, że np. współtwórca filmu "Lejdis" lub innego filmu polskiego nie jest uprawniony do tantiem proporcjonalnych do wpływów np. z filmu "Barbie".
Sąd ustalił, że SFP nie ma racji twierdząc, że musi osiągnąć jakąś docelową kwotę tego wynagrodzenia i gdyby nie pobierało wynagrodzeń od filmów amerykańskich, to musiałoby pobierać większy procent od pozostałych, aby uzyskać tę samą kwotę. Polskim twórcom należy się procent przychodu wyłącznie z ich filmów, a nie z filmów amerykańskich.
A co z zasadą asymilacji, na którą powołuje się SFP?
- SFP może żądać wynagrodzenia tylko dla twórców polskich oraz dla innych zagranicznych odpowiedników, o ile ma zawarte stosowne umowy o wzajemnej reprezentacji z organizacjami które reprezentują uprawnionych. Jeżeli SFP nie reprezentuje twórców amerykańskich, to nie ma prawa pobierać wynagrodzenia dla tych twórców.
Co w praktyce to oznacza?
- Różnica pomiędzy tym, że dostanie się wpływy od 100 proc. przychodów z biletów albo średnio od 15 czy 30 proc. jest ogromna. Zdziwienie orzeczeniem Sądu Najwyższego wśród SFP wynika z tego, że sądy niższych instancji, które nie analizowały sprawy tak jak zrobił to Sąd Najwyższy, orzekały zgodnie z linią SFP. Sąd Najwyższy ją zakwestionował, a SFP uważa, że właściwie nic się nie stało. Otóż stało się, ponieważ w końcu sprawiedliwości stało się zadość. W końcu w naszym kraju sąd o tej randze po raz pierwszy poddał wnikliwej analizie artykuł 70. SFP przekazało komunikat który miał uspokoić środowisko, ale tak naprawdę popada w coraz większe kłopoty w mej ocenie.
Ale trwają też inne postępowania z udziałem obu stron. Zdaniem SFP to ono jest w nich górą.
- Jedyny wyrok, który został wydany przez sąd, który zobowiązywał Cinema City do zapłaty jakiejkolwiek kwoty, to był wyrok, który został obecnie uchylony. Dzisiaj nie ma żadnego wyroku, który by zasądzał jakąkolwiek zapłatę. W ramach toczących się postępowań SFP wniosło o to, aby Cinema City wydało listę wpływów ze wszystkich biletów z podziałem na filmy i przychody z nich. SFP ma wyrok, który zobowiązuje Cinema City do przekazania sprawozdania z wszystkich wpływów i to rzeczywiście istnieje. Roszczenia informacyjne są wydane i Cinema City złożyło ww. kompletną listę, ale to nie oznacza zasądzenia jakiejkolwiek kwoty. Więcej, na podstawie otrzymanych SFP może dokładnie rozdzielić które wpływy z biletów "reprezentuje" a których nie.
SFP wskazuje, że Sąd Najwyższy potwierdził, że Cinema City musi płacić tantiemy.
- Oczywiście, ale tam, gdzie SFP ma umowy zawarte ze współtwórcami czy organizacjami i reprezentuje ich oraz wypłaca im wynagrodzenia.
Czyli należałoby zapłacić około 30 proc. od tego, co jest naliczane teraz. Cinema City jest na to gotowe?
- Po wydaniu orzeczenia Cinema City złożyło wezwanie do zapłaty do SFP w całości kwoty, która dostała zapłacona, czyli ponad 13,4 mln zł plus odsetki, tj. kolejne ponad 4,6 mln zł. Następnie Cinema City wezwało SFP do jak najpilniejszego spotkania celem uzgodnienia rzeczywistego uprawnienia SFP do reprezentacji współtwórców względem których ma prawo ustawowe do pobierania wynagrodzenia oraz należnej stawki i kwoty łącznej. Mój mocodawca jest gotowy usiąść w każdym momencie, włącznie z udziałem osób trzecich czyli obserwatorów, np. Ministerstwa Kultury i ustalić, jaka rzeczywista kwota powinna być wypłacona. Jesteśmy na to otwarci, w każdej chwili, tyle tylko, że dla SFP oznacza to utratę wysokich wpływów.
O jakich kwotach mówimy?
- W tej chwili SFP żąda od Cinema City łącznie ponad 55 milionów, więc lwia część tej kwoty. Do tego kwestia zwrotu przez SFP kwot płaconych przez lata przez pozostałe sieci dla SFP. I dodatkowo znaczne zmniejszenie wpływów bieżących SFP, czyli o kolejne kilka milionów mniej każdego roku.
Ruszy więc fala pozwów?
- Uważam, że tak. I tak w imię sprawiedliwości powinno się stać.
Czyli jest ryzyko, że polscy twórcy, którzy dostawali pieniądze w części za nieswoje filmy, będą dostawać mniejsze wynagrodzenia?
- Jest do tego absolutna przesłanka. Współtwórcy filmów, które nie zarabiały tyle co film amerykański - bo tak decydował decydent, kinowy widz - dostawali pieniądze z dużej sakwy, do której trafiały pieniądze z filmów amerykańskich, z której było można pobrać wynagrodzenia wyższe, a tak nie powinno być. Żaden współtwórca nie powinien czuć się pokrzywdzony, ponieważ powinien dostawać tyle, ile wynika z jego twórczości. To jest jedna z najbardziej podstawowych zasad prawa cywilnego: nie można żądać więcej niż się samemu wypracowało.
Teraz czekamy na pisemne uzasadnienie orzeczenia Sądu Najwyższego. Kiedy możemy się tego spodziewać i co stanie się dalej?
- Spodziewam się, że w tym roku Sąd Najwyższy je sporządzi i doręczy. Następnie rozpocznie się w Sądzie Apelacyjnym ponowne rozpoznanie sprawy w oparciu o przesłanki, które zostaną wskazane przez Sąd Najwyższy. My zakwestionowaliśmy praktykę dotychczasową SFP i Sąd Najwyższy uchylił niekorzystny dla Cinema City wyrok sądu niższej instancji, a to zupełnie nie jest to kwestia techniczna, tylko fundamentalna, w imię sprawiedliwości i zgodności z prawem.
Rozmawiała Paulina Błaziak
O szerszy komentarz w tej sprawie poprosiliśmy również SFP.