Sankcje. Kolejne rozwiązania w rezerwie

Pierwsza transza sankcji Putina nie zaboli. Uderzenie w kilka banków i grupę osób zaangażowanych w wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu godzin to za mało. W rezerwie jednak Zachód trzyma wciąż rozwiązania najpoważniejsze, jak chociażby potencjalne odcięcie Rosji od globalnego systemu komunikacji bankowej SWIFT.

- Reakcja rynku po wystąpieniu Bidena, czyli umocnienie rubla do dolara o ponad 1 proc. oraz odbicie rosyjskich indeksów akcyjnych, pokazuje, że to nie zrobiło wielkiego wrażenia i na taki zakres sankcji Rosja była przygotowana. To jednak zapewne tylko początek - ocenia Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego zapytany przez Interię o siłę rażenia ogłoszonych wczoraj sankcji.

- USA stosują raczej defensywną metodę używania sankcji, a więc porcjują, aby te bardziej dotkliwe zostały na koniec i wciąż działały odstraszająco - mówi Interii Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Reklama

Zachód reaguje

Odpowiedź Zachodu była spójna. Na dążenie do wojny, naruszenie niezależności terytorialnej Ukrainy, w tym uznanie przez Rosję separatystycznych republik ludowych - Donieckiej i Ługańskiej - Unia Europejska, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone zareagowały sankcjami. Mają one na celu ograniczyć dostęp Rosji do finansowania.

- Chcemy sprawić, by przedsiębiorstwa rosyjskie nie mogły pozyskiwać kapitału, w funtach czy innych walutach, by nie mogły kupować aktywów w innych krajach (...) Ale sankcje będą jeszcze mocniejsze i nie zawahamy się ich użyć - mówił wczoraj Boris Johnson, premier Wielkiej Brytanii.

- Zdecydowaliśmy się wziąć na cel 27 osób i podmiotów podważających i zagrażających integralności terytorialnej, suwerenności i niepodległości Ukrainy - to już wysoki przedstawiciel UE ds. zagranicznych Josep Borrell.

Prezydent USA Joe Biden zapowiedział: - Mamy cztery blokujące sankcje na instytucje finansowe, na dwa banki, w tym bank finansujący wojsko. Odetniemy rząd rosyjski od finansowania.

Chodzi o państwowy Wnieszekonombank (działający w Rosji w stylu banków rozwoju) i wojskowy Wojenprombank, a także wszelki obrót rosyjskimi obligacjami państwowym.

- Dwa banki odcięcie od rynku dolarowego to raczej instytucje o ograniczonym znaczeniu rynkowym, spoza grupy największych banków mający dominujące znacznie w obrocie walutowym, nie są to również instytucje dostarczające komercyjnych kredytów do przedsiębiorstw, ten drugi raczej finansuje armię - mówi Interii Benecki. I jak dodaje: - Można uznać, że sankcje nałożone na te dwa banki to raczej początek drogi.

Największe komercyjne banki o dominującym znaczeniu w obrocie walutowym, międzybankowym rynku w rublach czy dostarczające kredyt nie zostały na razie dotknięte sankcjami.

W tym kontekście, decyzja Niemiec o wstrzymaniu certyfikacji Nord Stream 2 - wartej 10-11 mld dol. inwestycji - wydaje się najpoważniejszym ciosem wymierzonym przeciwko Rosji. Nie tylko politycznym, co gospodarczym. Przynajmniej na tę chwilę.

Mniej długu, większe rezerwy

Pierwsza transza sankcji Putina nie zaboli. Wystarczy spojrzeć na sytuację finansową Rosji. Ostatnie decyzje wymierzone w Ukrainę nie są kwestią przypadku; Putin się do tego odpowiednio przygotował. Rezerwy dewizowe Banku Rosji na dzień 11 lutego 2022 r. wyniosły 639,6 mld dol. Niedawno rosyjski bank centralny pokazał również strukturę swoich aktywów: rośnie udział euro, spada zaangażowanie w dolarze. Sporą część stanowią rezerwy w juanie. Złota Rosja ma ok. 2300 ton. Dla porównania Stany Zjednoczone mają 8,1 tys. ton, a Polska 230 ton.

Dług do PKB Rosji oscyluje wokół 18 proc. Ponownie: dla porównania w USA jest to ok. 133 proc. Średnia dla strefy euro to 97,7 proc., dla UE - 90,1 proc. (III kw. 2021 r. wg Eurostatu).

Czy więc ogłoszone sankcje, w tym odcięcie Rosji od międzynarodowych inwestorów, którzy nie będą mogli kupować rosyjskiego długu, jest wystarczające w tych realiach?

- Tutaj także możemy powiedzieć, że to porcjowanie sankcji i zostawianie tych bardziej dotkliwych na później. W 2014 roku kiedy na Rosję nałożono sankcje za inwazję na Krym, Rosja miała deficyt budżetu państwa na poziomie 1,1 proc. PKB, dzisiaj ma lekką nadwyżkę. Rosja zgromadziła także więcej rezerw w tzw. Państwowym Funduszu Majątkowym, dzisiaj to ponad 11 proc. PKB a w 2014 roku to było niecałe 8 proc. PKB. O połowę spadła także relacja całkowitego długu zagranicznego Rosji w relacji do rezerw walutowych jakie posiada rosyjski bank centralnego. Można powiedzieć, że państwo rosyjskie istotnie mniej zależy od finansowania zagranicznego i relacji z międzynarodowymi rynkami finansowymi oraz mniej polega na handlu z Zachodem. Rosyjskie banki istotnie zmniejszyły także dług zagraniczny - ocenia Benecki.

Z tego punktu widzenia, skupienie sankcji USA na długu państwowym i państwowych bankach to ograniczona reakcja. Kolejne kroki mogą być nakierowane bardziej na prywatne banki, osoby fizyczne i przedsiębiorstwa. - Szczególnie przedsiębiorstwa i osoby fizyczne mają dwukrotnie więcej aktywów zagranicznych i trochę więcej długu zagranicznego niż w 2014 roku. Odcięcie przedsiębiorstw, osób fizycznych ale także banków niepaństwowych od międzynarodowych rynków byłoby bardziej dotkliwe - podsumowuje Benecki.

W rezerwie jednak Zachód trzyma wciąż rozwiązania najpoważniejsze, jak chociażby potencjalne odcięcie Rosji od globalnego systemu komunikacji bankowej SWIFT. Czy zdecyduje się na taki krok? - tego nie wiemy, ale w dużej mierze zależy to od dalszych kroków Moskwy.

Rosja zarabia na panice

Trzeba też pamiętać o kluczowej sprawie: Rosja zarabia głównie na sprzedaży surowców energetycznych. Jak dużo? Jeśli jej całkowity eksport w 2021 r. wyniósł 490 mld dol., to ropa naftowa stanowiła 110,2 mld dol., produkty naftowe niecałe 69 mld dol., gaz 54,2 mld dol. (transportowany gazociągami). LNG, gaz płynny, to tylko 7,6 mld dol. Jak miesiąc temu podał Reuters: wpływy ze sprzedaży ropy i gazu w 2021 r. znacząco przekroczyły prognozy i stanowiły aż 36 proc. zeszłorocznych dochodów budżetowych. To oczywiście efekt wzrostu cen surowców energetycznych, dzięki czemu rosyjski budżet zyskał o 51,3 proc. więcej niż zakładano.

Wzrost napięcia na linii Ukraina-Rosja, widmo wojny na wielką skalę, ograniczenia w dostawach gazu do Europy - to wszystko powoduje, że ceny surowców energetycznych pozostają w trendzie wzrostowym. A na tym korzysta rosyjski budżet.

"Witamy w nowym wspaniałym świecie, w którym Europejczycy już niedługo zapłacą 2 tys. euro za 1 tys. m sześc. gazu ziemnego" - napisał w sieciach społecznościowych b. prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. To kolejny element wojny informacyjnej, próba zastraszenia Europy i wpływanie na ceny surowców.

Bartosz Bednarz

Zobacz również: 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »