Satyra na leniwe banki

Zdolność kredytowa. Banalne ustawowe koszty uzyskania przychodów sprawiają bankom wielkie kłopoty. A próby ich przezwyciężenia niekiedy przyprawiają jedynie o uśmiech politowania.

Banki to instytucje, które podstawiają parasol, gdy świeci słońce, i zabierają go, kiedy zaczyna padać deszcz. Gorzej, że czasem działają tak, jakby w ogóle nie miały pojęcia o możliwości jego rozwinięcia.

Polskie banki osobliwie często gmatwają sprawy proste. Zwłaszcza wówczas, kiedy rozpatrują wnioski kredytowe. Chociaż może i nie należy się im dziwić. Wiadomo - wziąć pieniądze łatwo, gorzej z oddawaniem. W końcu życie to nie bajka. Tu koszty stałe, tam zmienne, do tego nieprzewidziane zdarzenia losowe? Na szczęście, po drugiej stronie równania znaleźć można przychody. Ale i ich uzyskanie wymaga nakładów, nawet przy zwykłym chodzeniu do biura. Dojazdy, drugie śniadanie, czasami przedszkole dla dzieci... Lecz - nie bądźmy drobiazgowi - do tego momentu procedura oceny możliwości finansowych w każdym banku wygląda podobnie. Schody zaczynają się, gdy o kredyt wystąpią ci, którzy wykonują jakieś dzieła lub zlecenia.

Reklama

Naukowcy, artyści, tłumacze, dziennikarze... Im wszystkim fiskus podarował 50-proc. koszty uzyskania przychodów. Tym od umów-zleceń (np. menedżerom parającym się doradztwem) już nieco mniej, gdyż 20 procent. Czemu tyle - nie wiadomo... Ważne, że rozwiązanie to jest ochoczo wykorzystywane do obniżenia płaconych podatków. Że to broń obosieczna, wiedzą tylko nieliczni.

Konkretnie ci, których przypadki pod lupę wzięły banki szacujące zdolność kredytową. Na hasło "koszty" reagują alergicznie. I nic to, że te często pozostają wyłącznie papierowym, a nie realnym obciążeniem. Dla poważnych instytucji finansowych nie jest to istotne. Ot, taki Polbank EFG - tak czy inaczej odlicza od dochodu niemające miejsca wydatki. Bo skoro zapisano je w ustawie podatkowej, to coś w tym musi być.

- Mamy obowiązek opierać się na dokumentach - uzasadniają w Polbanku.
- A najważniejszym jest ustawa.
Po dłuższej rozmowie w końcu przyznają, że może zbyt mądre to nie jest, i da się podejść do sprawy życiowo, ale - niczego nie zagwarantują.

Podobnie wygląda dialog w Fortis Banku. Tu także liczy się ustawa, a nie realne życie. Ostatecznie uzyskujemy zapewnienie, że sprawę "50-proc. klienta" będzie można potraktować indywidualnie, lecz prośbę o to trzeba wyraźnie zaznaczyć we wniosku kredytowym.
- Jeżeli kredytobiorca przekona bank, że owe koszty są fikcyjne, to możemy, chociaż nie musimy, wziąć to pod uwagę - wyjaśniają w Fortis Banku. Uff, widać postęp. Ale co z tego, gdy wciąż trzeba udowadniać, że nie jest się wielbłądem.

Jakąś nadzieję na zwycięstwo rozsądku przywraca Kredyt Bank.
- Patrzymy, co wpływa legalnie na konto, rubryki w PIT-ach nas nie interesują - twierdzą w placówce banku.

No właśnie - PIT-y. Przecież to także dokumenty potwierdzające wysokość dochodów. Jednak - dla ING BSK nie jest to wcale takie oczywiste.
- Liczymy, że koszty istnieją, bo przecież tak wynika z ustawy - wyjaśnia specjalista ING BSK.
- Dla nas dochodem jest to, od czego płaci się podatek. Wszystko jasne - skoro połowa dochodów trafia (co z tego, że legalnie) do kieszeni z pominięciem fiskusa, dla banku jest to co najmniej podejrzane.

A nuż pranie brudnych pieniędzy?

Gorzej, że w taki sposób banki same ograniczają sobie możliwość rozwinięcia akcji kredytowej, o co na co dzień, wydatkując miliony na marketing i reklamę, tak zawzięcie walczą. I co z tego, że - w dobie mnożących się umów o dzieło lub zlecenie - w grę wchodzą miliardy? Może i leżą na ulicy, ale kto powiedział, że nasze banki chcą się po nie schylić?

Adam Mielczarek

Manager Magazin
Dowiedz się więcej na temat: bank | bańki | ​Leniwe | leniwe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »