Zbliżanie się terminu, gdy wszystkie gminy w Polsce faktycznie będą segregować odpady na pięć frakcji, spowodowało falę dyskusji o tym, jak dzielić odpady. Jednak to, co dla zaangażowanych w segregację wydaje się ważne i ciekawe, dla większość mieszkańców staje się wręcz abstrakcyjną dyskusją o uciążliwej konieczności zajmowania się śmieciami. Jak znaleźć złoty środek, by przekonać, a nie zniechęcić do segregacji? Piotr Szewczyk, przewodniczący rady RIPOK, dyrektor Zakładów Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych Orli Staw, czyli człowiek patrzący na segregację od strony praktycznej, spytany o to, czy szczegółowa dyskusja o segregacji, w której wręcz rozważa się, czy dzielenie torebki po zaparzonej herbacie, to nie przesada, mówi: - Pewne niuanse mogą być ważne, ale na poziomie producentów, przekaz do obywatela powinien być jak najbardziej uproszczony. Takie rozbieranie torebki od herbaty na części wprowadza tylko zamęt - powiedzmy sobie bowiem szczerze, w sortowni takich małych części nikt jest w stanie wyjąć z masy odpadów.
Jak podkreśla, problem powinien być rozwiązany na etapie ekoprojektowania - tego typu produkty jako całość powinny się nadawać do wrzucenia do jednej konkretnej frakcji. - Nie oczekujmy też od mieszkańców, że będą rozpoznawali rodzaje plastiku, bo tworzy się nam szum informacyjny, który nie pomaga, a przeszkadza - dodaje.
Nasz rozmówca obrazowo tłumaczy, że jeżeli dostajemy stustronicową instrukcję obsługi, to nikt jej nie czyta - jeśli są tego dwie strony, to jest szansa, że zostanie przeczytana.
- Generalne zasady muszą być więc przejrzyste, ale i ujednolicone. Jakieś drobne odstępstwa są lokalnie dopuszczalne, ale podkreślam - drobne i nieliczne - wyjaśnia.
Zdaniem Katarzyny Błachowicz, wiceprezes Centrum Koordynacji Recyklingu, ważne, że wreszcie zaczynamy mówić w całym kraju tym samym głosem.
- Wejście w życie rozporządzenia o zasadach selektywnej zbiórki znacząco zmniejszyło chaos, jaki panował, chociaż pytań i wątpliwości ciągle jest wiele - mówi. I podaje przykład: - Nadal nie mamy jednoznacznej odpowiedzi na pytania, co z tym kubeczkiem po jogurcie - myć czy nie myć, a przydałaby się jednoznaczna, ostateczna wersja.
Jak mówi, brakuje też konkretnych informacji: - W mediach często mówi się ogólnie, np. opakowania wielomateriałowe; a czy przeciętny odbiorca wie, o czym mowa? Coś jednak się zmienia, widziałam już materiał w ogólnopolskiej telewizji, w którym pokazano, gdzie wrzucać konkretne odpady.
Zdaniem Piotra Szewczyka brakuje nam właśnie jednoznacznej, ogólnopolskiej kampanii informacyjnej. - Dzisiaj każda gmina tworzy swoją wizję idealnej segregacji, ale nie w każdej gminie są specjaliści, często im się tylko wydaje, że wiedzą, jak to robić i mamy "kociokwik" informacyjny - mówi.
Jak wyjaśnia prezes rady RIPOK, taka informacja powinna jasno mówić, co wrzucamy do danego pojemnika i czego nie wrzucamy.
- Weźmy szkło: wrzucamy butelki, słoiki, a nie wrzucamy np. porcelany czy szkła okiennego. Papier, wiadomo, pojemnik niebieski, ale minus to papier mokry czy zatłuszczony - ten do zmieszanych. Wszystko, co jest suche, ale nie możemy się zdecydować, gdzie to pasuje, powinno trafić do żółtego worka. Brudne i bardzo drobne odpady na pewno do zmieszanych, no i wiadomo - czysta "biologia" do pojemnika brązowego. No i tyle.
Co jeszcze często stanowi problem dla mieszkańców? Wszelkiego rodzaju zakrętki, korki, kapsle.
- Zakrętki zostawiamy na butelkach. Oddzielona zakrętka jest nie do wydzielenia. Dotyczy to zakrętek na butelkach PET i metalowych na butelkach szklanych. Nie ma także sensu zrywanie tzw. obrączek po nakrętkach z butelek. Trzeba wiedzieć, że im mniejszy element, tym trudniej go wychwycić, a zakrętkę z butelki da się odzyskać w instalacji recyklingu - tłumaczy nasz rozmówca.
Jak dodaje, nie zrywamy także etykietek i nie myjemy opakowań. Opakowanie ma być starannie opróżnione z produktu i suche.
Katarzyna Błachowicz zwraca uwagę, że nie wszystko da się precyzyjnie zapisać, choć powinno się do tego dążyć:
- Najmniej problemu jest ze szkłem, tu łatwo wyjaśnić, że ze względu na różne temperatury topnienia nie zbieramy stłuczonych szklanek czy szyb razem z butelkami.
Piotr Toborek