Sektor technologiczny w Rosji i Ukrainie w obliczu wojny
Mimo wysokiego poziomu wykształcenia technicznego w Rosji innowacyjność jej sektora technologicznego jest stosunkowo niska. Jedną z istotnych przyczyn tej sytuacji jest trwająca od wielu lata migracja specjalistów, którą wojna znacznie przyśpiesza.
Nominalnie rosyjski sektor technologiczny należy do najlepszych na świecie, co wynika z wysokiego poziomu wykształcenia, przede wszystkim w dziedzinie nauk ścisłych. Według danych OECD wyższe wykształcenie ma 63 proc. Rosjan w wieku 25-34 lata, podczas gdy średnia dla państw członkowskich tej organizacji to 44 proc. W rankingu amerykańskiej firmy Coursera, dostawcy kursów online, Rosja ma dziewiątą lokatę na świecie pod względem kompetencji naukowo-technicznych. Z kolei analiza UNESCO wskazuje, że państwo to zajmuje czołowe miejsca w naukach ścisłych (matematyka, fizyka, chemia, nauki inżynieryjne), co przekłada się na wysoki poziom rozwoju sztucznej inteligencji i robotyki.
Jednak te wysokie notowania nie znajdują odzwierciedlenia w praktyce, a w rankingu Global Innovation Index Rosja zajmuje dopiero 45. miejsce. Polska jest notowana pięć pozycji wyżej, a Ukraina uplasowała się na 49. miejscu. Sytuację tę potwierdza również szanghajski ranking uniwersytetów i szkół wyższych, w którym w pierwszej setce znalazł się jedynie Uniwersytet Moskiewski, w czwartej Petersburski, a Moskiewski Instytut Fizyki i Technologii dopiero w szóstej. Warto zauważyć, że izraelskie uniwersytety techniczne są notowane znacznie wyżej.
W Rosji na kierunkach technicznych w 2020 r. studiowało około 800 tys. studentów, ale szkół wyższych o wysokim poziomie było nie więcej niż dwadzieścia. Liczba pracowników w sektorze badań i rozwoju jest jednak imponująca i wynosi 680 tys., co daje Rosji czwarte miejsce po USA, Chinach i Japonii. Kreml od wielu lat przykłada dużą wagę do rozwoju sektora technologicznego. W 2012 r. powołano do życia Fundację Badań Perspektywicznych (FPI), odpowiednik znanej amerykańskiej agencji DARPA, stojącej za rozwojem najnowszych rodzajów broni, oraz centrum ERA Technopolis, które kładzie nacisk m.in. na zastosowania robotyki, sztucznej inteligencji, bioinżynierii i nanotechnologii. Światowe zainteresowanie rosyjskimi publikacjami naukowymi w takich dziedzinach jak sztuczna inteligencja jednak jest dużo mniejsze niż pracami autorów z USA czy Chin - wynika z analizy Uniwersytetu Stanforda.
Jak na dużą liczbę specjalistów w dziedzinie nauk ścisłych, rosyjski sektor start-upów technologicznych przedstawia się dość skromnie.
W 2021 r. funkcjonowały zaledwie 274 młode firmy technologiczne rozwijające rozwiązania z zakresu sztucznej inteligencji, podczas gdy w Chinach było ich 1226, a w USA aż 8161. Pod względem liczby jednorożców, czyli start-upów wycenianych powyżej jednego miliarda dolarów, Rosja zajmowała dopiero dziesiątą lokatę na świecie.
Rosja ma też znacznie mniejszą liczbę inkubatorów technologicznych niż najwięksi konkurenci. To zaskakujące, zważywszy, że w 2019 r. przyjęto Narodową Strategię Rozwoju Sztucznej Inteligencji 2020-2030, a liczba poszukiwanych przez firmy specjalistów z zakresu STEM (nauki ścisłe, techniczne) była znacznie wyższa niż średnio w krajach OECD. Raport Atlantic Council wskazuje szereg przyczyn tego zjawiska.
Od wielu lat trwa drenaż mózgów z Rosji do USA, Wielkiej Brytanii i Izraela, a badania przeprowadzone w 2018 r. wykazały, że 60 proc. wykształconych technicznie Rosjan byłoby zainteresowanych pracą za granicą. Rosyjskie start-upy w niewielkim stopniu mogą liczyć na wsparcie lokalnych funduszy venture capital, bo rosyjscy inwestorzy i oligarchowie swoje kapitały lokowali głównie w Dolinie Krzemowej. Według firmy analitycznej PitchBook Data wartość ich inwestycji na świecie wyniosła 7,2 mld dol., tymczasem w Rosji około 1,5 mld dol. Dla porównania brytyjskie start-upy uzyskały finansowanie na poziomie 30 mld dol.
Część rosyjskich start-upów może liczyć na wsparcie instytucji państwowych, ale dwie trzecie nie ma żadnych zewnętrznych źródeł finansowania. Jednym z podmiotów wspierających start-upy jest Centrum Innowacji Skolkowo, założone w 2010 r. z inicjatywy Dymitra Medwiediewa, które w 2019 r. wyasygnowało 190 mln dol. na rozwój sztucznej inteligencji, rozszerzonej rzeczywistości i internetu rzeczy.
Jednak udział rosyjskich i ukraińskich inwestycji technologicznych w globalnych wydatkach jest niewielki i wynosi zaledwie 1 proc., a w Europie stanowi 5,5 proc. wartości inwestycji - wynika z danych IDC. Znaczenie rosyjskiego rynku dla amerykańskich bigtechów, jak Apple czy Google, również jest niewielkie, bo sprzedaż na nim nie przekraczała do tej pory procenta ich globalnych przychodów. To dwu-, trzykrotnie mniej niż w odniesieniu do rynku brytyjskiego.
Wartość rosyjskiego rynku IT mierzona wielkością przychodów nie jest wysoka i w 2020 r. według danych Statista przekraczała 25 mld dol. Stanowi to około 3 proc. PKB Rosji, a zatrudnienie to ok. 1,3 mln specjalistów. Największymi firmami technologicznymi są:
- Yandex, czyli miejscowy odpowiednik Google’a, obsługujący również m.in. usługi przewozowe, kurierskie, e-commerce, streaming muzyki i wiele innych. Portal jest liderem w zakresie wykorzystania sztucznej inteligencji, a jego asystent głosowy Alice, odpowiednik Siri, obsługuje 77 proc. rosyjskiego rynku usług głosowych. Firma rozwija też projekt autonomicznych pojazdów - taksówek i robotów dostawczych, które przeszły testy w USA i Izraelu.
- serwis społecznościowy VK, założony przez Pawła Durowa, uważany za symbol rosyjskiego wolnego internetu. VKontakte, bo początkowo taką nazwę nosił serwis, w 2014 r. został przejęty przez oligarchów związanych z Władimirem Putinem i jest kontrolowany przez największego dostawcę usług poczty elektronicznej Mail.ru. Durow, który opuścił Rosję, uruchomił komunikator Telegram, popularny na całym świecie, również w Rosji i na Ukrainie. Platforma wyróżnia się brakiem reklam oraz algorytmów śledzących i profilujących użytkowników, a miała ich w zeszłym roku pół miliarda. Model bezpieczeństwa opartego na chmurze obliczeniowej Telegramu budzi jednak zastrzeżenia specjalistów od kryptografii, a próba zdobycia środków przez emisję tokenów na blockchainie (ICO) została zablokowana przez służby federalne USA kilka lat temu.
Za gracza technologicznego należy też uznać największy rosyjski bank, czyli Sberbank, posiadający jedną trzecią aktywów sektora bankowego w tym kraju. Rachunki ma w nim około 60 proc. Rosjan. W 2017 r. bank otworzył największe w Rosji centrum przetwarzania danych i od tamtej pory w ramach założonej przez bank Akademii Danych przeszkolił 35 tys. pracowników z zastosowań sztucznej inteligencji. Bank jest w trakcie przekształcania się w wielowymiarowy konglomerat technologiczny działający w różnych dziedzinach, w którym funkcjonują m.in. SberMarket, SberCloud, SberAuto, SberHealth, SberFood. Uruchomił też asystenta głosowego Salut, a jego inteligentne bankomaty mają być wyposażone w technologię rozpoznawania twarzy i głosu. Wszystko to czyni Sberbank podobnym do amerykańskich firm technologicznych. Jak wskazuje analiza Atlantic Council, Sberbank i Yandex, firmy dominujące w rosyjskiej gospodarce cyfrowej, działają łącznie w 14 segmentach rynku i przyciągają większość specjalistów IT.
Jak wynika z analizy pod znamiennym tytułem The Putin Exodus. The New Russian Brain Drain, Rosja od wielu lat zmaga się z emigracją specjalistów. Od objęcia władzy przez Władimira Putina w 2000 r. do 2019 r. kraj opuściło ponad 2 mln osób, z czego większość to naukowcy, specjaliści i przedsiębiorcy. Nie był w stanie zrównoważyć tego napływ słabo wykształconych migrantów z krajów będących niegdyś republikami radzieckimi, głównie z państw azjatyckich; w latach 2011-2020 przybyło ich 5,5 mln, ale jednocześnie 3,1 mln wyjechało.
Emigracja przedstawicieli wykształconych elit jest w Rosji stałą tendencją, a jej korzenie sięgają czasów carskich, kiedy większość młodych ludzi wysyłanych na studia na Zachodzie nigdy nie powracała do macierzy. To mocno różni Rosję od Chin. Obecnie na zagranicznych uniwersytetach i w ośrodkach badawczych pracuje około 30 tys. Rosjan, a jak podaje Rosyjska Akademia Nauk, w latach 2014-2019 wyjechało ich prawie 50 tys. Obecna sytuacja czyni ich powrót do kraju jeszcze mniej prawdopodobnym. Rosyjski Związek Komunikacji Elektronicznej podaje, że w pierwszym miesiącu konfliktu kraj opuściło 50-70 tys. specjalistów IT, na 1,8 mln zatrudnionych w gospodarce.
Z pewnością są to dane zaniżone, bo same kraje Azji Środkowej i Kaukazu notują ich sporo większy napływ, a do nich najłatwiej wyjechać z uwagi na brak wymogów wizowych i połączenia lotnicze. Ormiański rząd szacuje, że przyjechało już nawet 80 tysięcy, a Gruzja podaje liczbę 20 tysięcy.
Rząd kazachski już od kilku lat prowadzi politykę przyciągania rosyjskich talentów, dążąc do zdywersyfikowania gospodarki opartej obecnie na ropie. W 2017 r. otworzył park technologiczny w Nur-Sułtan i zaoferował zwolnienia podatkowe, preferencyjne pożyczki i granty chętnym, którzy zdecydowali się na osiedlenie i pracę w miejscowym przemyśle oraz sektorze IT. Inne destynacje dla rosyjskich specjalistów to Uzbekistan, który szybko złagodził wymogi wizowe dla programistów oraz Kirgistan i Turcja, a także państwa bałtyckie. W wielu krajach zaczęły funkcjonować portale informujące o pracy dla rosyjskich, ukraińskich i białoruskich informatyków. Jeden z nich założył działający w Londynie rosyjski emigrant Konstantin Winogradow, kierujący globalnym funduszem venture - Runa Capital.
Swoją politykę zmienił także Izrael, który do tej pory ograniczał imigrację do osób pochodzenia żydowskiego (tzw. Prawo powrotu). W końcu marca wdrożono specjalną ścieżkę dla wszystkich pracowników izraelskich firm, które zawiesiły działalność w Rosji i Ukrainie; czeka na nich 13 tys. nieobsadzonych stanowisk pracy w sektorze technologicznym. W Izraelu jest ponadmilionowa rosyjska diaspora; wielu jej członków, specjalistów IT, prowadzi firmy technologiczne, a część z nich przeniosła się do USA. Waszyngton, co prawda, zgodził się przyjąć 100 tys. migrantów z Ukrainy, jednak potrzebne byłoby ustalenie limitów specjalistów zarówno z Ukrainy, jak i z Rosji. Mogłoby to być dodatkową zachętą, szczególnie dla rosyjskich informatyków i osłabiałoby sektor technologiczny Rosji.
Władze Rosji chciałyby powstrzymać ten odpływ talentów. Służy temu zwolnienie specjalistów IT ze służby wojskowej, a firm z podatku dochodowego na trzy lata, co oznacza możliwość podwyższenia wynagrodzeń w tej branży. Dodatkowo na wsparcie sektora wyasygnowano równowartość 180 mln dol. Osoby opuszczające kraj są natomiast poddawane drobiazgowej kontroli i przesłuchaniom, które mogą się skończyć konfiskatą wywożonego sprzętu elektronicznego, bo może zawierać krytyczne dane o rosyjskich inwestycjach technologicznych. Niewykluczone, że to nie wystarczy - branżowy portal Wired szacuje, że w kwietniu br. z Rosji i Ukrainy wyemigrowało 100 tys. specjalistów IT. Rosyjskie firmy technologiczne mogą jednak próbować pozyskać kadry wśród pracowników zachodnich firm, takich jak Google, Intel, Apple czy Netflix, które wycofały się z kraju. Przed inwazją zatrudniały 250 tys. specjalistów w Rosji, Ukrainie i na Białorusi. Największym pracodawcą był EPAM - firma inżynieryjno-programistyczna z Pensylwanii, zatrudniająca w regionie ponad 30 tys. wykwalifikowanych pracowników.
Wojna odciska też piętno na ukraińskim sektorze high-tech, który w zeszłym roku generował 4 proc. krajowego PKB, a jego przychody szybko rosły - wartość eksportu usług IT wyniosła 6,8 mld dol. Szacuje się, że wśród jego klientów mogła być nawet co piąta firma z pięćsetki największych amerykańskich firm z listy "Fortune".
Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy
Do tej pory sektor ten zatrudniał ponad 240 tys. specjalistów w kilku hubach innowacji, m.in. w Kijowie, Charkowie, Dnieprze i Lwowie, a największymi start-upami technologicznymi pod koniec zeszłego roku były: Grammarly, wyceniany na ponad 10 mld dol., i Gitlab (7 mld dol.). Status jednorożca (wartość 1 mld dol.) uzyskały także Bitfury, People.ai oraz Ring. Ukraińskie korzenie ma też przynajmniej kilka firm w Dolinie Krzemowej, jak JustAnswer. Wybuch wojny spowodował wyjazd części specjalistów za granicę, głównie do Polski, Turcji i Izraela. Inwestycje funduszy venture capital w ukraińskie start-upy były do tej pory niewiele mniejsze niż w rosyjskie i w 2020 r. przekraczały pół miliarda dolarów. Sympatie globalnego sektora IT są zdecydowanie po stronie Ukrainy, a dobitnym tego przykładem jest przekazanie jej 144 mln dol., zebranych przez firmę Epic Games - twórcę gry Fortnite. Pomoc płynie także w postaci kryptowalut, a ukraiński rząd powołał do życia Crypto Fund, na który wpłynęły już darowizny przekraczające równowartość 60 mln dol.
Mirosław Ciesielski, wykładowca akademicki, opisuje rynki finansowe, zmiany na rynku fintechów i startupów
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zobacz również: