Sektor turystyczny musi wyciągnąć wnioski z pandemii. Ma lekcję do odrobienia
Umiejętność dopasowania się do nowych warunków i opracowanie strategii na trudne czasy - to najważniejsze zadania dla odbudowującego się po pandemii sektora turystycznego obejmującego krótkoterminowy wynajem prywatnych domów, mieszkań i apartamentów. Firmy muszą wyciągnąć wnioski z sytuacji covidowej - wynika z badań dr Ewy Kiczmachowskiej, specjalistki w dziedzinie marketingu i przychodów przedsiębiorstwa w Akademii Leona Koźmińskiego, z którą rozmawiała Interia.
COVID-19 był ciężkim stress testem dla branży turystycznej. W czasie pandemii tylko z dwóch największych polskich miast - Warszawy i Krakowa - zniknęła 1/5 ogłoszeń wynajmu krótkoterminowego. Spadek obrotów osiąganych przez wynajmujących wyniósł tam prawie 300 mln złotych.
Szansą na przetrwanie stały się sprofilowane na nowo ogłoszenia. Ponieważ wynajmujący nie mogli przyjmować turystów, zaczęli promować obiekty pod home-office. - Szczególnie w dużych miastach, gdzie ludzie potrzebowali popracować w ciszy, a w domu nie mieli na to warunków - wyjaśnia rozmówczyni. Nieużywane z powodu lockdown kwatery były również wykorzystywane jako miejsca do odbywania kwarantanny. Korzystali z nich też ratownicy medyczni, którzy po zakończeniu pracy na oddziałach covidowych nie chcieli wracać do domów, żeby nie narażać bliskich. - Ta otwartość, elastyczność na zmianę podstawowego nurtu działania była i jest ważnym kierunkiem do przemyślenia w jakimkolwiek kryzysie, nie tylko tym związanym z chorobą zakaźną - podkreśla ekspertka z Akademii Leona Koźmińskiego.
Z jej badań wynika, że najniższe spadki obrotów w badanym okresie były udziałem gospodarzy, którzy prowadzili więcej niż jeden obiekt lub oferowali przestrzenie gwarantujące zachowanie bezpiecznej odległości od innych turystów. Mowa o mieszkaniach z osobnym wejściem czy wolnostojących domach. Ważna była także możliwość ograniczenia do minimum kontaktu z gospodarzem.
Ograniczenie kontaktów przetrwało do dzisiaj, mimo normalizacji sytuacji. - Do tej pory trzeba było wejść do biura albo spotkać się z wynajmującym. Teraz dobrą praktyką stało się bezkontaktowe przekazywanie kluczy, różnego rodzaju schowki, skrzynki, zamki szyfrowe, kodowane. I to buduje przewagę obiektu nad zbiorową placówką świadczącą usługi noclegowe - argumentuje dr Kiczmachowska. Mimo rezygnacji z obostrzeń ważne też jest utrzymywanie w obiektach podwyższonego rygoru sanitarnego. - Na przykład, o ile jest to możliwe, 24 godzinne przerwy w zakwaterowaniu kolejnych gości lub dokładna dezynfekcja - wyjaśnia.
Kryzysy bowiem, zwłaszcza te dotyczące chorób zakaźnych, mogą powrócić. Ostrzeżenie o zachowaniu czujności publikowało w styczniu pismo naukowe Lancet. “Zamiast sądzić, że to już koniec i porzucać działania ochronne, lepiej by każdy z nas zachował czujność” - czytamy w artykule. Również WHO kilkakrotnie przypominało, że kryzysy, jakim był COVID-19, nie są wydarzeniami, z którymi możemy pożegnać się na zawsze. - Powrót wirusów może nas spotkać ponownie z różnym natężeniem. Dlatego ważne jest aby sektor turystyczny nie tylko wyciągnął wnioski z poprzedniego kryzysu, ale też przygotował się na przyszłość - zachęca dr Kiczmachowska.
Dobrym sposobem jest zbudowanie planu kryzysowego. - To jest coś, co w wielu firmach nie funkcjonowało dobrze, wydawało się, że nie ma takiej potrzeby. A umiejętność budowania scenariuszy na sytuacje negatywne, niespodziewane, złe, to jest lekcja do odrobienia dla każdego przedsiębiorcy - zapewnia rozmówczyni Interii. Przykładem może być plan na niespodziewane zawieszenie działalności na przykład na 3 miesiące. - Chodzi o przeanalizowanie wydarzenia, w którym turyści nie przyjeżdżają lub przyjeżdża ich znacznie mniej - wyjaśnia.
Strategia - podpowiada ekspertka - powinna polegać na zbudowaniu poduszki finansowej - przynajmniej krótkoterminowym, finansowym zabezpieczeniu. - Wystarczy zadać sobie pytanie, co się stanie, jeśli nagle firma przestanie przynosić przychody lub te przychody znacząco spadną - zachęca. Należy też przeanalizować elastyczność reakcji na zmiany warunków wywołanych ewentualnym kryzysem. Może on dotyczyć pandemii, ale też zmian w ustawodawstwie czy bezpośredniego sąsiedztwa wojny, z jakim teraz mamy do czynienia. - To są dosyć generalne przestrogi, ale do zastosowania bez względu na charakter kryzysu, którego nie da się przewidzieć - zapewnia.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wynika, że w 2022 roku liczba zakwaterowanych turystów niemal powróciła w Polsce do poziomu sprzed pandemii. - Dotyczy to wszystkich obiektów turystycznych - informuje dr Kiczmachowska. Pojawiła się jednak nowa sytuacja, wojny w Ukrainie i niemal z dnia na dzień utraty przez Polskę turystów rosyjskich i białoruskich. - Można też oczekiwać spadku zainteresowania naszym krajem turystów zachodnich, czy spoza Europy, którzy boją się bezpośredniego sąsiedztwa wojny - zapowiada dr Ewa Kiczmachowska. Jej zdaniem, sytuacja w polskiej turystyce w najbliższym roku będzie zależała od popytu wewnętrznego – spadek zasobności portfela polskich turystów może zmusić przedsiębiorców do skorzystania ze strategii na gorsze czasy.
Ekspertka z Akademii Leona Koźmińskiego przeprowadziła analizę obejmującą ponad 20 tysięcy obiektów oferowanych na platformie Airbnb między marcem 2019 a lutym 2021 roku. Dane pochodziły z Warszawy i Krakowa, czyli dwóch miast, których dotyczyło ok. 38 proc. polskich ogłoszeń na Airbnb.
Ewa Wysocka