Serafin: w czerwcu KE przedstawi plan unii energetycznej; kluczowa rola Polski
Komisja Europejska na czerwcowym szczycie UE przedstawi kompleksowy plan zmniejszenia uzależnienia energetycznego Europy od Rosji; polska koncepcja unii energetycznej jest punktem wyjścia i przedmiotem dyskusji w całej Unii - mówi w wywiadzie dla PAP minister ds. europejskich Piotr Serafin.
PAP: Jakie są kulisy powstania polskiego "flagowego" projektu ostatnich tygodni, jakim jest stworzenie w Europie unii energetycznej?
Piotr Serafin: - Idea unii energetycznej zrodziła się na początku marca tuż przed pierwszym nadzwyczajnym szczytem Unii Europejskiej. Szczyt zwołany z inicjatywy premiera Donalda Tuska poświęcony był w całości temu, jak Unia powinna zareagować na wydarzenia na Ukrainie, w obliczu agresji rosyjskiej na Krymie. Wówczas nasi partnerzy europejscy myśleli o dwóch sposobach reakcji: o tym, jakiego rodzaju sankcje powinniśmy wprowadzić wobec Rosji oraz w jaki sposób możemy pomóc Ukrainie. W tych dwóch sprawach polskim celem było zapewnienie spójności reakcji transatlantyckiej oraz otwarcie drogi do podpisania części politycznej umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą jeszcze przed wyborami prezydenckimi planowanymi na 25 maja.
- Obok pomocy Ukrainie i reakcji wobec Rosji, polski rząd zaproponował wprowadzenie do dyskusji trzeciego nurtu myślenia, tzn., w jaki sposób Europa może się wzmocnić, by być bardziej odporną na tego typu kryzysy. Nie ulegało dla nas wątpliwości, że obszarem, gdzie zmiana powinna być najgłębsza, jest obszar uzależnienia od rosyjskich źródeł energii. Wówczas liderzy zgodzili się na zapisy o restrykcyjnym egzekwowaniu europejskiego prawa energetycznego, które obowiązują już obecnie.
- Wtedy też postanowiono, że bezpieczeństwem energetycznym UE zajmiemy się na szczycie pod koniec miesiąca. Kolejny szczyt UE odbył się 20-21 marca, kilka dni po aneksji Krymu przez Rosję. Poważna dyskusja liderów na temat energii była już częścią programu. Klimat dla dyskusji na ten temat był już zupełnie inny niż przez wiele ostatnich lat. Świadczy o tym jednomyślna decyzja szefów państw i rządów, aby poprosić Komisję Europejską o przygotowanie kompleksowego planu zmniejszenia uzależnienia energetycznego Unii.
Kiedy Komisja Europejska przygotuje ten konkretny plan i na ile będzie on zbieżny z polską propozycją stworzenia unii energetycznej opartej na tzw. sześciu filarach?
- Komisja Europejska ma trzy miesiące na to, żeby wypracować taki kompleksowy plan. Będzie on przedmiotem dyskusji liderów na czerwcowym szczycie w Brukseli. Naszą rolą, jako inicjatora tego procesu, jest w najbliższych dniach i tygodniach zabieganie o to, aby to była jak najbardziej ambitna propozycja, która rzeczywiście może wpłynąć na zwiększenie niezależności energetycznej Europy od Rosji.
- Sześciofilarowy plan stworzenia unii energetycznej jest polskim wkładem do tej dyskusji i de facto swego rodzaju punktem wyjścia. Oczywiście chcielibyśmy, aby to co w czerwcu przedłoży Komisja, w jak największym stopniu odpowiadało naszej wizji zmniejszenia uzależnienia energetycznego. Ale, aby tak się stało, to dzisiaj i przez najbliższe tygodnie musimy być aktywni w Brukseli i innych stolicach. Musimy zabiegać o poparcie tych krajów, które mają wobec takiej wizji zastrzeżenia. Kryzys i agresja na Ukrainie tworzy dla tej rozmowy nowy kontekst, bo przecież dyskusja energetyczna toczy się w Europie od lat. Polska musi działać tak, ażeby pomóc UE wykorzystać ten moment na wzmocnienie całej wspólnoty 28 krajów.
- Mamy też pełną świadomość, że aby ten plan mógł się przerodzić w propozycję zaakceptowaną przez wszystkie państwa członkowskie, to musimy nie tylko przekonywać do swojej wizji, ale też słuchać innych głosów. To początek drogi, której końcem tego etapu będzie czerwcowa Rada Europejska. Testem naszej skuteczności będzie propozycja Komisji Europejskiej, która pojawi się przed szczytem.
Ile państw UE podziela polski pogląd? Kto jest największą przeszkodą i czy takie kraje, jak Niemcy są w stanie zrezygnować ze swoich narodowych interesów gazowych z Rosją?
- Szefowie wszystkich państw członkowskich zgodzili się na to, że musimy szukać sposobu na zwiększenie siły przetargowej Europy w negocjacjach z partnerami trzecimi np. z Rosją, jeśli chodzi o kontrakty gazowe. Co do tego mamy zgodę. Pytanie jednak, jak zwiększenie siły przetargowej osiągnąć? Mechanizm wspólnych zakupów gazu mógłby być jednym ze sposobów na to, jednak najbardziej radykalnym. Czy jest to mechanizm możliwy? Wiemy o tym, że w Europie taki mechanizm wspólnych zakupów już występuje i dotyczy paliwa do elektrowni atomowych. Jest to dla nas pewien punkt odniesienia, który wzmacnia naszą argumentację, bo nie można już powiedzieć, że jest to zupełnie niemożliwe.
- Mechanizm wspólnych zakupów musiałby dotyczyć nowych kontraktów, które będą zawierane po wygaśnięciu dziesiątek obowiązujących obecnie umów z dostawcami zewnętrznymi. Oczywiście nie oczekujemy, że nastąpi zerwanie obecnie obowiązujących kontraktów gazowych z Rosją. Ale nie ma najmniejszego powodu, aby obowiązujące umowy nie miały być zgodne z prawem europejskim. Umowy nie powinny zawierać klauzul, które będą blokować rozwój rynku gazu w Europie, tak jak to się niestety dzieje obecnie.
- Wiemy też, że wspólne zakupy gazu nie są jedyną możliwością na zwiększenie siły przetargowej Europy. Receptą może być także obowiązek sprzedaży gazu przez naszych zewnętrznych dostawców na giełdzie. W toczącej się dyskusji w Europie jedno jest pewne: jakikolwiek sposób zostanie zgłoszony przez Komisję, musi on zapewnić w krótkim terminie więcej przejrzystości, gdy idzie o umowy zawierane przez państwa członkowskie z krajami trzecimi i musi oznaczać odejście od szkodliwych klauzul. To jest w zasięgu ręki.
Czy obawia się Pan, że utworzenie unii energetycznej pozostanie jedynie polską idee fixe i poza spisanymi konkluzjami oraz deklaracjami o solidarności energetycznej de facto nie stanie się nic, co by realnie zmieniło sytuację energetyczną Europy?
- Po wydarzeniach na Ukrainie na pewno nastąpiła zmiana klimatu do tej rozmowy i co do tego nie mam wątpliwości. My chcemy zmienić wieloletnie nawyki, do których wielu się przyzwyczaiło i które przynosiły im korzyści. Nie mam na myśli tylko rządów, ale także konkretne podmioty gospodarcze. Dzisiaj w Europie mamy z jednej strony więcej sojuszników niż mieliśmy dla tej wizji, ale na pewno z drugiej strony są ci, których ta zmiana mocno by dotknęła. Wszyscy ci, którzy korzystają na nieprzejrzystości będą starali się przeszkadzać w realizacji tych założeń.
Niektórzy zarzucają premierowi, że pomysł stworzenia unii energetycznej jest obliczony jedynie na zwycięstwo w wyborach europejskich.
- Przypomnę, że genezy unii energetycznej należy szukać w decyzji o aneksji Krymu przez Rosjan. Z kolei los tej inicjatywy zdecyduje się w miesiąc po wyborach europejskich na czerwcowym szczycie w Brukseli. W międzyczasie mamy wybory do Europarlamentu, ale to nie my piszemy kalendarz tych wydarzeń. Musimy wykorzystać szanse na zbudowanie niezależności energetycznej UE, bo to wzmocni geopolitycznie Europę. Oczywiście, jeśli z tych wyborów wyłoni się Parlament, który Europy nie chce wzmacniać tylko ją osłabiać, to będzie nam trudniej.
Opozycja w ostatnich dniach zarzuciła premierowi, że nie wetując zapisów o dekarbonizacji, które znalazły się w konkluzjach Rady Europejskiej, de facto zgodził się na zamknięcie wielu polskich kopalni, co - w ich ocenie - znacznie osłabia bezpieczeństwo energetyczne Polski.
- Ten zarzut jest bezpodstawny. Przykro mi to mówić, ale europoseł Ziobro nie zrozumiał co się wydarzyło na ostatniej Radzie Europejskiej w sprawie polityki klimatycznej.
- Przez ostatnie miesiące tłumaczyliśmy naszym partnerom w Europie, że Polska nie zgodzi się na nowe cele klimatyczne do 2030 roku bez pełnej wiedzy na temat ich konsekwencji, w tym dla energetyki opartej na węglu. Najpierw karty na stół. Jakie będą koszty tej polityki, kto ma je ponieść? Bez tego nie będzie porozumienia. Nie popełnimy błędu rządu, w którym ministrem był europoseł Ziobro, a który w 2007 r. faktycznie zgodził się na kota w worku.
- Dlatego w odpowiedzi na postulaty premiera Tuska, nie wpisano w konkluzjach Rady Europejskiej celu redukcji emisji 40 proc., pomimo że zabiegało o to kilkunastu premierów. Wpisano natomiast oczekiwanie przedłożenia pełnej informacji o kosztach polityki klimatycznej i ich podziale. Jak się do czegoś przekonuje przez wiele miesięcy, jak ma się silne argumenty, to nie trzeba sięgać po weto czy machać szabelką.
Czy w nowym europejskim rozdaniu Polska ma szanse uzyskać ważne stanowisko unijne? Wiele mówi się o staraniach o komisarza ds. energii? Czy pomysł unii energetycznej to narzędzie, aby to osiągnąć?
- Za wcześnie dziś mówić o tym, w jaki sposób nowy szef Komisji Europejskiej będzie dzielił portfele pomiędzy kandydatami. Jeśli chodzi o energetykę, to na pewno chcielibyśmy, żeby następca komisarza Gunthera Oettingera miał poglądy zbliżone do polskich. W Brukseli jest rzeczywiście zauważalny popyt na kandydatów z Polski, ale również mówi się o tym, że prawdziwa rozgrywka instytucjonalna rozpocznie się dopiero po zamknięciu lokali wyborczych 25 maja. Dopiero wtedy dowiemy się, która z największych frakcji politycznych, czy Europejska Partia Ludowa (EPP), czy Europejska Partia Socjalistów (PSE) te wybory wygra. Od tego będzie zależał pierwszy krok w nowym rozdaniu europejskim, a ostatnie sondaże pokazują, że obie frakcje mają praktycznie równe szanse.
- Teoretycznie nie można wykluczyć sytuacji, że kilka mandatów więcej dla Platformy przeważy szalę zwycięstwa na rzecz EPP w całej Europie. To dlatego te wybory są tak ważne. W sprawach takich jak reakcja na agresję rosyjską, bezpieczeństwo energetyczne czy polityka klimatyczna to EPP ma stanowisko bliższe polskiemu.
- Poza tym wiemy też, że sesje Parlamentu Europejskiego w kolejnej kadencji będą bardziej emocjonujące, z uwagi na silniejszą obecność formacji eurosceptycznych. Jednak w praktyce wpływ na podejmowanie decyzji w Parlamencie Europejskim będą miały tylko dwie formacje: EPP, której częścią jest PO i PSL oraz europejscy socjaliści, której częścią jest SLD.