Sklepy spółdzielcze kontra hipermarkety - kto zyska, kto straci
Spółdzielczość w branży handlowej wydaje się w naszym kraju trwać w stagnacji. Tymczasem znana Polakom marka "Społem" wciąż jest wysoko wyceniana, a spółdzielnie handlowe w bogatszych krajach Europy są cenione przez klientów.
Wartość marki "Społem" wyceniano w 2017 roku na 0,5 mld złotych - już to powinno zmusić do refleksji nad potencjalnymi korzyściami wynikającymi z ewentualnego zagospodarowania takiego potencjału. "Społem" jest rozpoznawalna przez Polaków, a historii tej spółdzielczej sieci mogą pozazdrościć konkurenci.
Jak można przeczytać na stronie KZRSS Społem, za datę narodzin spółdzielczości spożywców na ziemiach polskich przyjmuje się 1869 rok, w którym powstało Stowarzyszenie Spożywcze "Merkury" w Warszawie i Stowarzyszenie Spożywcze "Oszczędność" w Radomiu. Oznacza to, że w przyszłym roku przypada jubileusz 150-lecia polskiej spółdzielczości spożywców.
Sklepy sieci "Społem" - choć rozpoznawalne i wysoko wyceniane - nie należą do najczęściej odwiedzanych przez Polaków. W popularności wśród klientów zdecydowanie wygrywają "Biedronka", "Lidl", "Kaufland", "Auchan" czy "Tesco". Pod szyldem "Społem" działa ok. 4 tys. sklepów, a to doskonała pozycja wyjściowa do konkurowania z wielkimi, zagranicznymi sieciami.
Eksperci wskazują, że doskonałym przykładem dobrze rozwiniętej spółdzielczości handlowej mogą być kraje Europy Zachodniej, a szczególnie Szwajcaria. Założona w 1925 roku w Zurychu kooperatywa Migros jest największym graczem na tamtejszym rynku. Dodajmy, że jedna z nowych placówek spółdzielni w Bernie była w 2017 roku nominowana w do Retail Week Interiors Awards w kategorii "Najlepsze wzornictwo supermarketu i sklepu spożywczego", a elementy oświetlenia wykonała dla niego Trilux Polska.(js)