Spalanie śmieci i kontrowersje
Do końca 2016 r. powstanie w kraju sześć spalarni. Czy nie będą szkodzić naszemu zdrowiu? Czy nie spowodują wzrostu opłat za wywóz? Czy będą miały co spalać?
W 2016 roku w Polsce ma pracować sześć spalarni - w Białymstoku, Bydgoszczy, Koninie, Krakowie, Poznaniu i Szczecinie. Ich łączna moc ma sięgnąć miliona ton odpadów rocznie.
Instalacje termicznego przetwarzania odpadów budujemy głównie z uwagi na realizację przepisów unijnych. Od 2016 roku zgodnie z prawem nie będzie można już składować odpadów na składowiskach komunalnych, trzeba będzie je zagospodarować.
Dzięki inwestycjom w spalarnie Polska ma opuścić niechlubne miejsce na końcu listy członków UE pod względem ilości spalanych śmieci. W Polsce zagospodarowuje się w ten sposób zaledwie 1 proc. odpadów, w Niemczech niemal 54 procent.
Na placu budowy w Bydgoszczy postępy trwają od września 2013 r., zakończenie planowane jest w grudniu 2015 r. Rocznie ma unieszkodliwiać ok. 180 tys. ton odpadów z Bydgoszczy, Torunia i 15 okolicznych gmin. Trwają przygotowania do jesiennych rozruchów.
- Jesteśmy zadowoleni z tempa prac. Realizacja zadań przebiega zgodnie z harmonogramem - wykonano już ok. 90 proc. planu. Jesienią rozpoczną się pierwsze rozruchy, w związku z czym wszystkie nasze działania mają na celu jak najszybsze zakończenie budowy - wyjaśnia Konrad Mikołajski, prezes spółki ProNatura, która realizuje bydgoski projekt.
Inwestycja w konińską spalarnię śmieci rozpoczęła się w listopadzie 2013 r. Miejski Zakład Gospodarki Odpadami Komunalnymi w Koninie podał, że zaawansowanie prac budowlanych przy budowie konińskiej spalarni wynosi 87 proc., a prac montażowych - 85 proc.
Zakończenie zaplanowano na grudzień 2015 r. Koniński zakład rocznie będzie spalał około 100 tysięcy ton odpadów, a jego instalacja ma moc 18 MW termicznych i blisko 5 MW elektrycznych.
Wartość całego projektu to 310 mln zł (netto), w tym 154 mln zł to dofinansowanie z Funduszu Spójności, 145 mln zł przypada na pożyczkę z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a 11 mln zł to środki własne miasta.
Niemal gotowa jest także instalacja w Krakowie - próba w sierpniu, pełny rozruch w listopadzie br. Warta około 790 mln zł inwestycja pozwoli przekształcać termicznie ok. 220 tys. ton śmieci z Krakowa w ciągu roku. 370 mln zł to udział środków unijnych.
W kraju działa już jedna spalarnia. Do instalacji na warszawskim Targówku trafia dziś 40 tys. ton odpadów komunalnych rocznie. W listopadzie ub.r. prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz podpisała umowę na jej rozbudowę i modernizację. W ciągu pięciu lat spalarnia zwiększy swoją moc aż o 750 proc., od początku 2019 roku przerobi 305 ton śmieci w skali roku. Wartość przedsięwzięcia jest szacowana na około 1,1 mld zł.
Bardzo ważną inwestycją pozostaje budowa spalarni w Poznaniu, która wystartowała w maju 2014 roku. Jest istotna, ponieważ powstaje w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. Jeśli instalacja odniesie sukces, może utorować drogę formule PPP, nie tylko w projektach spalarnianych.
Instalacja realizowana przez Poznań i SITA Zielona Energia ma być ukończona w I kwartale 2016 r.; planowana roczna wydajność to 210 tys. ton odpadów pochodzących z Poznania i 9 okolicznych gmin. Koszt budowy instalacji szacowany jest na ponad 725 milionów złotych. Dotacja unijna wyniesie 340 mln zł.
Budowa białostockiej spalarni śmieci ruszyła w grudniu 2013 roku. Jest to dziś jedna z największych inwestycji w województwie podlaskim (333 mln zł - dofinansowanie unijne - 210 mln zł). Instalacja ma być ukończono jeszcze w tym roku, jej uruchomienie zaplanowano na początek 2016 r. Wydajność obiektu zaplanowano na 120 tys. ton rocznie, z systemu gospodarki odpadami skorzysta blisko 390 tys. mieszkańców Białegostoku oraz okolicznych gmin.
Z kolei w Szczecinie powstanie spalarnia, która będzie mogła przerabiać 150 tys. ton odpadów rocznie. Jej koszt to 666 mln zł brutto. Wykonawcą inwestycji jest firma Mostostal. W sporej części (255 mln zł) zostanie pokryta ze środków unijnych. 280 mln zł to pożyczka z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, zaś 60 mln zł to środki własne spółki.
Niedawno szczeciński Zakład Unieszkodliwiania Odpadów poinformował, że stan zaawansowania robót wynosi zaledwie 40 proc., niemal gotowa jest hala kotłów, pozostają do wykonania instalacje technologiczne. Z uwagi na opóźnienie start obiektu pod koniec bieżącego roku będzie niemożliwy. Spalarnia ma ruszyć w połowie wakacji 2016 r. Opóźnienie nie spowoduje jednak utraty środków unijnych.
Budowa instalacji termicznego przetwarzania odpadów w Polsce od początku budzi wiele kontrowersji. Najczęściej podnosi się obawy o ich negatywny wpływ na środowisko naturalne i zdrowie człowieka.
W opinii Wiesława Klimka, eksperta Polskiego Lobby Przemysłowego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego, spalanie w technologii rusztowej, jaką planuje się w krajowych instalacjach, daje skutki odwrotne do zamierzonych. Jeśli bowiem porównamy pulę materii spalanej, a z drugiej strony - ilość uzyskanego gazu i popiołu powstającego na ruszcie paleniskowym, okaże się, że powstanie więcej odpadów, w tym niebezpiecznych, niż było ich przed procesem spalania.
- Mam potwierdzenie od inspektorów środowiska, że wszystkie popioły pochodzące ze spalani są odpadami niebezpiecznymi i nie nadają się do wykorzystania nawet jako kruszywo w budownictwie - podkreśla Klimek.
Nie brak jednak głosów uspokajających zaniepokojonych obywateli.
- Spalarnia ma nieporównanie bardziej rygorystyczne standardy emisyjne, określone dyrektywami Komisji Europejskiej, sprawdzane przez specjalistów w zakresie oddziaływania na środowisko, zwłaszcza w dziedzinie metali ciężkich, dioksyn i furanów, aktualizowane w miarę kolejnych dostępnych rozwiązań w zakresie ich redukcji - zapewnia Tadeusz Pająk z Akademii Górniczo-Hutniczej.
Jean-Michel Kaleta, prezes SITA Polska, uważa, że musimy zaufać wypracowanemu przez lata prawu określającemu normy i standardy działania takich obiektów. - Mamy dyrektywę spalarniową, która reguluje kwestie zarządzania spalarniami. Obowiązują bardzo restrykcyjne wymogi w zakresie oczyszczania spalin - podkreśla szef SITA w Polsce.
Pojawiają się także głosy, że w miastach, które budują spalarnie, stawki za wywóz śmieci mogą znacznie wzrosnąć. Bernhard Skiba z East Europe Consulting Company jest zdania, że wyższe opłaty za wywóz śmieci dla mieszkańców polskich miejscowości, w których powstają spalarnie, są "pewne jak amen w pacierzu, bo budujemy zbyt duże instalacje i zabraknie dla nich odpadów".
A co w sytuacji, gdy okaże się, że z liczbą budowanych instalacji termicznego przetwarzania odpadów... nieco przesadziliśmy? Być może śmieci trzeba będzie sprowadzać z innych krajów...
Import odpadów tylko z pozoru wydaje się nieprawdopodobny czy absurdalny. W naszym kraju powstają lub są planowane instalacje spalarniowe, o których cicho w planach Ministerstwa Środowiska. Chodzi o obiekty m.in. w Olsztynie, Rzeszowie, Oświęcimiu, Puławach, a możliwe, że także w Tarnowie i Płocku.
Wątpliwości budzi także pytanie, czy budowane zakłady termicznego przekształcania odpadów nie zaszkodzą istniejącym już elektrociepłowniom. Spalarnie ze śmieci mają przecież wytwarzać potencjalnie "konkurencyjną" energię elektryczną i ciepło.
- Odpady surowe to też paliwo i to o całkiem niezłej kaloryczności wynoszącej ok. 9 GJ/t - zauważa Andrzej Rubczyński, dyrektor Departamentu Regulacji i Relacji Zewnętrznych w PGNiG Termika.
Jego zdaniem spalarnie powinny mieć priorytet w dostępie do sieci ciepłowniczej, co nie znaczy, że powinny one zawsze pracować z pełnym obciążeniem.
- Okresem, kiedy moc cieplna spalarni powinna zostać zmniejszona, jest oczywiście okres letni, kiedy obciążenie systemu ciepłowniczego jest bardzo zredukowane. Zmniejszenie w okresie lata mocy cieplnej spalarni da możliwość utrzymania produkcji w innej jednostce kogeneracyjnej na paliwo kopalne, zasilającej dany system ciepłowniczy - zauważa Rubczyński.
Pozostaje także kwestia zakładów mechaniczno-biologicznego przetwarzania (MBP). Wiadomo, że spalarnie mają mieć w systemie priorytet w dostępie do odpadów komunalnych, a to może oznaczać kłopoty dla instalacji MBP.
- Jeśli będziemy musieli zrezygnować z przetwarzania mechaniczno-biologicznego, ogromna część tych instalacji będzie wykorzystana do innej pracy w odpadach. Można je przerobić na sortownie - uważa wiceminister środowiska Janusz Ostapiuk.
Stanowisko Ministerstwa Środowiska w sprawie budowy kolejnych spalarni odpadów komunalnych jest jasne: w Polsce wystarczy 10-11 spalarni. Poza powstającymi sześcioma, resort środowiska mówi o planowanej budowie kolejnych kilku takich instalacji, m.in. w Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu i Łodzi.
- Na więcej nie wystarczy odpadów - argumentuje wiceminister Ostapiuk, który wielokrotnie przedstawiał wyliczenia Ministerstwa Środowiska: produkujemy w Polsce rocznie 10-12 mln ton odpadów komunalnych. 50 proc. z nich musi zostać poddanych recyklingowi, bo takie są wymogi unijne. Zostaje 5-6 mln ton. Jeżeli z tego dwa miliony zagospodarują cementownie, to zostaje bardzo niewielka ilość, która może trafić do zakładów obróbki termicznej.
Resort środowiska wielokrotnie przypominał, że po nowelizacji ustawy o odpadach w styczniu br. każda nowa instalacja termicznego przetwarzania odpadów musi się znaleźć w wojewódzkich planach gospodarki odpadami. Proces ten ma się odbywać po konsultacjach w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu i w uzgodnieniu z ministrem środowiska. Wymaga on także konsultacji z regionami, by plany te były spójne dla całego kraju i tworzyły logiczny system.
Przedstawiciele ministerstwa zapowiadali wręcz, że będą zachęcać marszałków województw do odważnego przeciwstawiania się pomysłom samorządów, chcących budować nowe spalarnie. Powód? Prosty: nie możemy budować kolejnych instalacji termicznej obróbki odpadów bez gwarancji, że będziemy mieli co w nich spalać.
Bartosz Dyląg
Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"