Squid Game. Serial Netflixa, z którego wpływy 40-krotnie przebiły koszty
Ponad 1,4 mld godzin spędzili przed ekranami widzowie “Squid Game". Południowokoreański serial Netflixa przebił oglądalnością największe dotychczasowe hity, m.in. Bridgertonów i The Crown. Serial przyniósł już 891,1 milionów dolarów.
"Squid Game" to z pozoru niewinna opowieść o bankrutach, którzy godzą się grać w dziecinne gry, bo w zamian zaoferowano im wysokie wygrane, ponad 38 milionów dolarów. Scenariusz trzyma w napięciu, a opowieść ma drugie dno, bo przeciąganie liny czy gra w petankę stają się dla bohaterów filmu krwawą walką o życie.
Dostępny od zaledwie miesiąca dziewięcioodcinkowy serial, stał się najchętniej oglądaną produkcją Netflixa. Pod względem popularności zajmuje pierwsze miejsce w 90 krajach. Jest o nim głośno w mediach, internecie i na platformach społecznościowych na całym świecie. Produkcja serialu kosztowała Netflix 21,4 miliona dolarów. Czyli na każdy z dziewięciu odcinków nie wydano więcej niż 2,4 miliona dolarów. “Oznacza to, że cały pierwszy sezon był tańszy w produkcji, niż kilka odcinków innego hitu platformy - "The Crown" - wynika z raportu opublikowanego przez Netflix. Zaś wartość wpływu - 891,1 miliona dolarów - to 41,5 razy więcej niż kosztowało jego wyprodukowanie.
Południowokoreański serial, który na platformie jest od miesiąca, pobił dotychczasowego rekordzistę - "Bridgertonów". Obliczono, że w ciągu 23 dni od premiery około 117 milionów widzów (89 proc.) obejrzało co najmniej 75 minut "Squid Game", a 66 proc., czyli 87 milionów widzów, widziało wszystkie odcinki serialu. W sumie oglądający spędzili przed ekranem ponad 1,4 miliarda godzin. Dla porównania, ludzkie życie trwa przeciętnie około 635 000 godzin.
Przedstawiciele platformy przyznali, że firma nie zainwestowała dużo w promocję serialu poza Azją. Zdaniem ekspertów, wyreżyserowany i wyprodukowany przez Hwanga Dong-hyuka film przyciąga widzów przede wszystkim dzięki algorytmom platformy odpowiedzialnym za rekomendacje dla widzów, mediom społecznościowym i tzw. szeptanemu marketingowi.
Ewa Wysocka