Stan klęski żywiołowej. Wtedy przedsiębiorcy mogą starać się o odszkodowania
Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej otworzyłoby przedsiębiorcom furtkę do domagania się odszkodowań za poniesione straty majątkowe od Skarbu Państwa. To nie byłaby jednak łatwa przeprawa dla biznesu, zwłaszcza, że wątpliwości interpretacyjnych nie brakuje już teraz.
Podczas jednej z ubiegłotygodniowych konferencji prasowych, premier Mateusz Morawiecki, pytany o możliwość wprowadzenia stanu nadzwyczajnego w Polsce, odpowiedział, że rząd nie wyklucza żadnej ewentualności. Taki krok oznaczałby, że w przyszłości przedsiębiorcy mogliby domagać się odszkodowań od Skarbu Państwa w oparciu o ustawę o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela.
Co mówią przepisy? - Najistotniejsze jest to, że wedle przepisów ustawy o wyrównywaniu strat majątkowych odszkodowania od Skarbu Państwa, nie obejmują utraconych korzyści i nie są to odszkodowania za epidemię, tylko za straty poniesione w związku z ograniczeniem wolności działalności gospodarczej w następstwie wprowadzenia stanu klęski żywiołowej - wyjaśnia Interii prof. Ryszard Piotrowski, prawnik konstytucjonalista.
Kwestia utraconych korzyści nabiera znaczenia, kiedy zderzy się ją z pandemiczną rzeczywistością. - Jeżeli w wyniku wprowadzenia stanu nadzwyczajnego zakazano by lub zawieszono działalność restauracji czy salonów kosmetycznych, to wtedy mamy przesłankę do dochodzenia odszkodowania, bo jest to strata majątkowa w następnie zakazu prowadzenia określonego typu działalności gospodarczej. Jeżeli po wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej ogłosimy nowe regulacje dotyczące zmniejszenia dostępności restauracji czy salonów kosmetycznych i one spowodują stratę, to powstaje problem, czy to jest utracona korzyść czy strata majątkowa. Zastanawiać nad tym będą się prawnicy i biegli w konkretnych przypadkach. To nie jest jednoznacznie - ocenia prof. Piotrowski.
W praktyce oznacza to, że mniejszy ruch w restauracji, w kinie, czy w klubie fitness spowodowany obostrzeniami dotyczącymi maksymalnej liczby osób w obiekcie, nie musi oznaczać, że przedsiębiorcy przysługiwałoby odszkodowanie - nawet w stanie klęski żywiołowej. Kwestia ta wymagałaby interpretacji.
- Odszkodowanie oznacza tylko wyrównanie straty majątkowej, nie ma więc możliwości żądania rekompensaty za utracony zysk, który wynika np. z ograniczenia możliwości kontaktu z zagranicą czy z pracy zdalnej - kontynuuje prof. Piotrowski. I dodaje, że to nie jest następstwo ograniczenia wolności działalności gospodarczej, tylko następstwo epidemii.
Konstytucjonalista podkreśla również, że strata majątkowa musi być rezultatem ograniczenia wprowadzonego w następstwie stanu klęski żywiołowej. Jeśli doszło do niej wcześniej, to nie można ubiegać się o odszkodowanie na mocy ustawy o wyrównywaniu strat majątkowych.
Jak wygląda procedura ubiegania się o odszkodowanie w przypadku ogłoszenia stanu klęski żywiołowej? Przedsiębiorca może się udać z pisemnym wnioskiem do właściwego wojewody. W tym wniosku należy wykazać wysokość straty, czas, miejsce i okoliczności jej powstania i rodzaj ograniczenia, z którego wynika ta strata. Następnie wojewoda wydaje decyzję w sprawie odszkodowania. - Jeśli ta decyzja nie podoba się zainteresowanemu, to może on zwrócić się z powództwem do sądu powszechnego. Wtedy sytuację oceni sąd. Trzeba się spieszyć, bo roszczenia o odszkodowanie przedawniają się z upływem roku od dnia, w którym osoba dowiedziała się o powstaniu straty majątkowej - podkreśla prof. Ryszard Piotrowski.
Jak dodaje prawnik, ustawa o wyrównywaniu strat majątkowych została pomyślana tak, żeby zniechęcać do wprowadzania ograniczeń, ale też żeby ich nie wykluczać, bo mogą okazać się konieczne. - A konieczność ich wprowadzania nie może oznaczać nadmiernego obciążenia Skarbu Państwa, bo i tak podatnicy ponoszą już koszty epidemii, a gdybyśmy dodali do tego konieczność ponoszenia przez wszystkich podatników strat niektórych podatników i dochodzili roszczeń na drodze sądowej, to mogłoby się to okazać rozwiązanie mniej sprzyjające, niż udzielanie pomocy poszkodowanym na skutek epidemii - mówi profesor.
- Wypłaty odszkodowań następowałyby po latach i wyniku obciążenia sądów długotrwałymi postępowaniami - kontynuuje nasz rozmówca. - Do tego doszłoby obniżenie poziomu społecznej akceptacji dla sędziów i sądów. Bo poszkodowani nie dostawaliby decyzją wojewodów odszkodowań w należnej im - w ich przekonaniu - wysokości, a sąd nie byłby w stanie w świetle ustawy tych roszczeń zrekompensować. To musiałoby w rezultacie zwiększyć poczucie społecznej dezaprobaty dla sądów, a nie dla epidemii - ocenia prof. Ryszard Piotrowski.
Podczas wiosennych dyskusji na temat ryzyk związanych z wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej, sugerowano, że rząd może obawiać się nie tyle przesunięcia terminu wyborów prezydenckich, co wysokich kosztów wypłaty potencjalnych odszkodowań przedsiębiorcom przez Skarb Państwa. Niektórzy prawnicy podnosili wówczas, że ryzyko pozwów o odszkodowania istnieje i bez formalnego uznania klęski żywiołowej. Jakie jest uzasadnienie prawne dla takiego stwierdzenia?
- Uzyskanie odszkodowania w stanie klęski żywiołowej jest łatwiejsze, ponieważ przewiduje je właściwa ustawa. Stan ten będący jednym ze stanów nadzwyczajnych umożliwia ograniczenie większości wolności i praw człowieka, w tym wolność prowadzenia działalności gospodarczej - mówi Interii prof. Marek Chmaj. - Ograniczanie wolności działalności gospodarczej na podstawie stanu epidemii niebędącego stanem nadzwyczajnym, dawało tylko możliwość wystąpienia o odszkodowanie na zasadach ogólnych przewidzianych w Kodeksie Cywilnym. Pozycja przedsiębiorców jest wtedy znacznie słabsza z uwagi na konieczność drogi sądowej, opłacenia wpisu sądowego i udowodnienia, że do poniesienia szkody doszło w wyniku działania lub zaniechania organów państwa - wyjaśnia prawnik.
Dominika Pietrzyk