Stanowiska już nie ma, ale "szef pana Areczka" nie chce odejść. Chodzi o bohatera memów

Stanisław Derehajło, rolnik i samorządowiec z Podlasia, przed kilkoma laty dostał posadę w NASK. Po tym, jak wrócił z bezpłatnego urlopu, okazało się, że jego stanowisko zostało zlikwidowane - on sam nie zamierzał jednak odejść. Jak podaje "Puls Biznesu" podjęte próby zwolnienia zakończyły się fiaskiem. Władze NASK nie mogąc zakończyć współpracy ze znanym samorządowcem bez zgody Sejmiku, postanowiły wykorzystać mocne strony i lokalne znajomości polityka z Podlasia - znalazły więc dla niego nowe zajęcie.

Stanisław Derehajło szerzej znany jest głównie z memów o "szefie Pana Areczka", nawiązujących do tzw. Januszy biznesu. 

To o nim było głośno kilka tygodni temu, kiedy ważyła się większość w podlaskim Sejmiku - PiS miał wtedy 15 mandatów, KO - 8, Trzecia Droga - 6, a Konfederacja - 1, należący właśnie do byłego wicemarszałka województwa. Nieoficjalnie mówiło się, że obie strony prowadziły negocjacje z Derehajło nad wejściem w koalicję i sprawowanie władzy nad Sejmikiem. 

Reklama

NASK zlikwidował stanowisko. Stanisław Derehajło nie chce odejść

Stanisław Derehajło w NASK (Państwowym Instytucie Badawczym zajmującym się głównie cyberbezpieczeństwem) został zatrudniony w 2017 roku, podczas gdy Ministerstwem Cyfryzacji kierowała Anna Streżyńska. Decyzja o zatrudnieniu rolnika, pszczelarza i wielokrotnego wójta gminy Boćki z Podlasia, zaskoczyła wielu.

Derehajło - jak przypomina dziennik - był wtedy członkiem partii Polska Razem Jarosława Gowina (późniejsze Porozumienie), stąd od razu pojawiły się zarzuty o polityczny nepotyzm. Otrzymał wtedy stanowisko doradcy dyrektora ds. kontaktów z jednostkami samorządu terytorialnego, a według nieoficjalnych doniesień, jego pensja miała wynosić kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie

Samorządowiec twierdzi, że m.in. pracował nad przygotowaniem ustawy o OSE (Ogólnopolska Sieć Edukacyjna). Z projektu musiał jednak zrezygnować jeszcze przed jego zakończeniem, ponieważ w listopadzie 2018 roku w związku z objęciem funkcji wicemarszałka województwa podlaskiego, udał się na bezpłatny urlop

Stanisław Derehajło wrócił do NASK. Instytut nie mógł nic zrobić

Jak się okazuje, w grudniu tego roku, czyli po 5 lat od czasu, jak zniknął z NASK, wrócił do instytutu. Według informacji podawanych przez "PB" otrzymał pełny etat na stanowisku doradcy ds. kontaktu z samorządami. Okazuje się jednak, że NASK wcale nie był zachwycony jego powrotem i próbował rozwiązać stosunek pracy, jednak nie osiągnął celu. 

Jaki był tego powód? Z racji tego, że Derehajło pełnił wówczas funkcję radnego wojewódzkiego, szef instytutu musiał uzyskać zgodę sejmiku na rozwiązanie umowy - tak też zrobił, jednak Sejmik nie wyraził zgody, tłumacząc, że decyzja może mieć "podłoże polityczne".

Derehajło borni swojego stanowiska. Wskazuje na kompetencje

Stanisław Derehajło postanowił bronić swojego stanowiska w NASK. - Uważam, że moje kompetencje bardzo przydadzą się w instytucie. Jestem jedynym pracownikiem, który ma takie doświadczenie w samorządzie - powiedział w rozmowie z "PB". 

Pracodawca miał polecić mu wtedy, żeby od pierwszego marca wykonywał pracę na stanowisku eksperta w Zespole Obsługi Klienta. NASK zatrudniając w dalszym ciągu samorządowca chce również wykorzystać jego kontakty i doświadczenie, dlatego - według nieoficjalnych informacji dziennika - od czerwca ma zajmować się pozyskaniem nieruchomości dla oddziału NASK w Białymstoku, który obecnie pracuje w wynajmowanym biurze.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: NASK | praca | instytut | samorządowiec
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »