Startuje maraton o wielkie unijne pieniądze
Dzisiaj stratuje maraton negocjacyjny w sprawie unijnego budżetu na lata 2021-2027. Komisja Europejska zaproponuje 10 proc. mniej pieniędzy na politykę spójności i 5 proc. mniej na rolnictwo. Cięcia zapowiadano od dawna i są one wynikiem brexitu oraz nowych wyzwań (migracja i bezpieczeństwo).
- Dobrze, że na stracie tego maratonu nie doszło do wypadku - mówi RMF FM jeden z dyplomatów sugerując, że takie kraje jak Polska czy Węgry gotowe były od początku wetować i opóźniać negocjacje, gdyby potwierdziły się niekorzystne dla Europy Środkowej symulacje (15 proc. cięcia na spójność i nawet 17,5 proc. na rolnictwo). - Udało się wyhamować Komisję. Starujemy z bardziej realistycznego punktu - przyznaje dyplomata kraju Grupy Wyszehradzkiej.
Dla krajów Europy Środkowej ważne jest, że zamożność regionów pozostaje głównym wskaźnikiem polityki spójności (stopa bezrobocia młodych będzie kryterium pobocznym). Ile dokładnie Polska otrzyma pieniędzy, okaże się dopiero na końcu maratonu, a więc w marcu przyszłego roku (tak chce KE), albo dobrych kilka miesięcy później (gdyby trzeba było czekać na nowy Parlament Europejski). Po drodze jest wiele niebezpieczeństw, a wszyscy uczestnicy maratonu mają zamiar wygrać. Prawdziwa walka o pieniądze rozpocznie się dopiero teraz, gdy projekt budżetu trafi do krajów członkowskich Unii.
Dla płatników netto - takich jak Holandia, Dania, Szwecja czy Austria - cięcia proponowane przez KE będą z pewnością niewystarczające. Przedsmak problemom dał wiceszef KE Frans Timmermans, który - reprezentując interes Holandii - domagał się dalszego uszczuplenia spójności, a w rolnictwie przekierowania środków na cele klimatyczne. Takie kraje jak Holandia są przerażone tym, że ich wkład - po likwidacji ulg w płaceniu składki - gwałtownie wzrośnie. Nie wiadomo jeszcze, czy uspokoi je propozycja KE, żeby rabaty zostały zlikwidowane dopiero po 5 latach. To także płatnicy netto chcą mieć gwarancje w postaci uwarunkowania budżetu praworządnością. Głównie ze względu na ich naciski Komisja Europejska przedstawi także projekt rozporządzenia w sprawie tej warunkowości.
Chodzi o zagrożenie dla niezależności sądownictwa i skuteczności wykonywania prawa. Z informacji dziennikarki RMF FM wynika, że Bruksela będzie mogła zastosować: zawieszenie płatności, zawieszenie jednego lub wielu programów lub redukcję zobowiązani czyli de facto zmniejszenie koperty narodowej poprzez transfery środków do innych programów. Trudno przewidzieć, jak skuteczny to będzie instrument. Nie jest natomiast wykluczone, że zanim kraje UE zaczną negocjować to rozporządzenie, to Polska porozumienie się z Komisja Europejską w kwestii praworządności. - A wówczas taki mechanizm, który ma między innymi zwiększyć kontrolę wydatkowania pieniędzy, Polska będzie mogła nawet poprzeć - powiedział unijny dyplomata.
Osobną grupę w negocjacjach budżetowych stanowią kraje Południa - takie jak Włochy, Grecja czy Portugalia, dotknięte zarówno kryzysem finansowym jak i migracyjnym. Ponieważ nie będzie drastycznego przekierowania pieniędzy z Europy Środkowej na Południe (wskaźnik bezrobocia u młodych, który faworyzował te południowe kraje nie będzie tak ważny), to będą one szukać innego "zadośćuczynienia".
Jak wyjaśnił jeden z rozmówców RMF FM, możliwy jest więc duży wzrost budżetu na Frontex, czyli ochronę granic zewnętrznych. Tutaj mogłoby dojść do porozumienia. Na większych pieniądzach dla Fronteksu także zależy Polsce, która uważa wzmocnienie granic za jedną z głównych wytycznych swojej polityki migracyjnej. Włochom, które w większym stopniu mogłyby opłacać z unijnej kasy kosztowne misje patrolujące ma Morzu Śródziemnym, także to może się opłacać.
W batalii o silniejszy Frontex interesy Polski i krajów Południa mogą więc być zbieżne, tak jak i walka o zachowanie polityki spójności na poziome proponowanym przez KE. O spójność będzie więc walczyć tzw. grupa przyjaciół spójności, licząca kilkanaście krajów od Europy Środkowej po kraje Południa.
Katarzyna Szymańska-Borginon