Statek dla Chińczyka
PŻM nie zrealizuje w polskich stoczniach pierwszej transzy kontraktu na masowce, obejmującej 4-6 jednostek. Powód to zbyt wysokie ceny w stosunku do dalekowschodniej konkurencji i brak odpowiednich instrumentów finansowego wsparcia ze strony rządu.
Jak dowiedziało się PG, Polska Żegluga Morska nie zbuduje w polskich stoczniach statków w ramach kontraktu na 20 masowców. Chodzi tu na razie o pierwszą transzę zamówienia, dotyczącą 4-6 jednostek typu handy-size o nośności 38 tys. DWT zaopatrzonych w dźwigi. Dostarczanie tych statków miałoby się rozpocząć w połowie 2004 r. Zarówno Stocznia Szczecińska Nowa jak i Stocznia Gdynia złożyły swoje oferty. Są one jednak o 25 proc. droższe niż propozycje dalekowschodniej konkurencji, która chce 16 mln USD za taki statek, podczas gdy nasi wykonawcy 20-21 mln USD.
Kiedy pisaliśmy o tej sprawie przed miesiącem wiceminister gospodarki Maciej Leśny deklarował, że nie dopuści, aby zamówienia dla PŻM realizowane były za granicą. W tym celu kilkakrotnie obradował specjalny rządowy zespół ds. stoczniowych, który tworzą m.in. ministrowie gospodarki, finansów, infrastruktury, pracy, sprawiedliwości, a także przedstawiciele Agencji Rozwoju Przemysłu. Niestety, jak do tej pory nie wypracował on odpowiednich mechanizmów wsparcia. W rezultacie pierwsza transza kontraktu zostanie zrealizowana w Chinach lub Japonii, bo te kraje są w czołówce PŻM-owskich faworytów.
Jak oblicza PG, gdyby kontrakt na 20 masowców został zrealizowany w całości np. przez SSN, to w kraju zostałoby 1 mld 648 mln zł, a to oznacza pracę dla 25-30 tys. ludzi z branży stoczniowej i kooperantów przez 2,5 roku. Rezygnacja choćby z I części tego kontraktu to strata 120 mln USD (jeżeli liczyć statki po 20 mln USD za sztukę) i mniej pracy dla sektora. I to właśnie w momencie, kiedy, jak na ironię Polska po raz pierwszy znalazła się na tzw. białej liście krajów słynących z bezpiecznych statków.
Co prawda, mamy zapełniony portfel zamówień do 2004 r., a zatem ciężko by nam było wybudować te statki Z drugiej jednak strony szkoda, że polskie stocznie tracą taki interes. Dobrze byłoby, aby rządowa specgrupa ds. stoczniowych porozumiała się w międzyczasie co do finansowania takich kontraktów, bo następną transzą statków dla PŻM bylibyśmy zainteresowani - powiedział PG Mirosław Piotrowski, rzecznik Stoczni Gdynia.
Tymczasem stocznia nie dostała jeszcze gwarantowanego przez rząd kredytu na 52,2 mln USD, choć miało to nastąpić w ciągu kilku dni, a minął już miesiąc. Otrzymane wcześniej 40 mln USD zostało już skonsumowane na budowę dwóch jednostek. Wynika zatem z tego, że kasie Stoczni Gdynia jest obecnie po prostu pusto i nie ma nawet na dotrzymanie zobowiązań wobec armatorów zgodnie z tzw. order book. Pojawiają się też pierwsze wnioski o upadłość Stoczni Gdynia , jak np. jednej z firm z Legnicy, która w ten sposób chce wywrzeć naciski na zakład i otrzymać zaległe pieniądze.