Stoczniowcy pikietowali w Sopocie
Prawie 200 stoczniowców pikietowało w piątek przed domem premiera Donalda Tuska w Sopocie. Protestujący przeszli wcześniej przez sopocki deptak. Demonstracja na ul. Bohaterów Monte Cassino była nielegalna, policja jednak nie interweniowała.
Komitet Obrony Stoczni (KOS) w Gdańsku domaga się wyjaśnienia sprawy wysokości pomocy publicznej przekazanej stoczni z budżetu państwa po 2004 roku. Zdaniem stoczniowców, do zakładu dotarło tylko ok. 50 mln zł, a nie - jak wynika z nieoficjalnych informacji z Komisji Europejskiej - 218 mln euro. "Żądamy wyjaśnienia, gdzie poszła ta pomoc, którą rzekomo otrzymała Stocznia Gdańsk" - mówił podczas demonstracji Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący stoczniowej "Solidarności" i główny organizator piątkowej akcji.
"Nie przyjechaliśmy do Sopotu, żeby straszyć mieszkańców i turystów, ale żeby bronić naszego zakładu pracy. A w Sopocie mieszka premier, który nas oszukał" - mówił Guzikiewicz przed rozpoczęciem demonstracji. Na dowód tego, że akcja ma charakter pokojowy, stoczniowcy rozdawali kobietom róże.
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski zakazał stoczniowcom przemarszu centralnym deptakiem miasta. Policja i przedstawiciele miasta poinformowali organizatorów, że przemarsz ulicą Bohaterów Monte Cassino jest nielegalny. Mimo to stoczniowcy przeszli dwukrotnie deptakiem.
Rzecznik sopockiej policji Mariusz Dąbrówka zapowiedział skierowanie do sądu grodzkiego wniosku o ukaranie organizatora akcji, czyli NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk S.A. za nielegalny przemarsz deptakiem i za używanie podczas demonstracji materiałów pirotechnicznych.
Stoczniowcy z transparentami, megafonem i używając petard, przeszli głównymi ulicami Sopotu pod dom premiera Donalda Tuska.
Pikieta przed domem szefa rządu trwała ok. 15-20 min. Stoczniowcy ze Stoczni Gdańsk krzyczeli: "Precz z Tuskiem", "Precz z tym rządem", "Spieprzaj dziadu z Sopotu i z Polski", "Nie damy się" i "Solidarność". Rzucali petardy.
Porządku pilnowały znaczne siły policji, antyterrorystów i Biura Ochrony Rządu. Funkcjonariusze nie interweniowali.
Na zakończenie akcji manifestujący odśpiewali hymn państwowy, wsiedli do trzech autokarów i odjechali do stoczni w Gdańsku.
Guzikiewicz przeprosił mieszkańców Sopotu i bloku, w którym mieszka premier, za hałas i utrudnienia w ruchu.
Mimo wcześniejszych zapowiedzi, stoczniowcy zrezygnowali z pikiet w Gdyni przed biurem poselskim i domem posła PO Tadeusza Aziewicza. -Daliśmy mu trzy tygodnie na złożenie wniosku w sprawie powołania specjalnej komisji do spraw zbadania prywatyzacji polskich stoczni - powiedział Guzikiewicz.
Komisja Europejska dała Stoczni Gdańsk S.A. czas do końca września na uzupełnienie programu restrukturyzacyjnego dla zakładu. Stocznia w Gdańsku od ubiegłego roku jest sprywatyzowana. Jej właścicielem jest ukraiński koncern Donbas.