Świat nie wierzy, że Grecja się podniesie
Szef dyplomacji Grecji Stawros Lambrinidis powiedział we wtorek na forum organizacji Foreign Policy Association w Nowym Jorku, że reformy finansowe, wprowadzone po ujawnieniu toksycznej mieszanki długu i deficytu w jego kraju, są podważane przez stereotypy.
Jak pisze Reuters minister przedstawił obraz swojego kraju, który popełnił błędy finansowe, żył "przez kilka lat" ponad stan i nie zadziałał wystarczająco szybko i spójnie w kwestii reform takich jak prywatyzacja. - Zasadniczo, ponieważ rozwinęły się i krążą pewne negatywne stereotypy, jest rzeczą niezwykle trudną dla odnoszących sukcesy i bardzo dumnych ludzi by pójść ścieżką odbudowy gospodarczej tak szybko, jak byśmy tego chcieli - przekonywał Lambrinidis.
Dodał przy tym, że Grecja poszła nadzwyczaj daleko próbując rozwiązać swoje problemy. Ubolewał jednak, że rynki i eksperci nie doceniają zmian jakich już dokonano. Lambrinidis przywoływał 10-procentowe cięcia w zatrudnieniu w sektorze publicznym w ubiegłym roku i zmniejszenie deficytu budżetowego z 24 mld euro do 1,5 mld.
"Skoro doszliśmy do tego punktu, to dlaczego rynki wciąż nie kupują greckich obligacji - pytał minister. - Problem polega na tym, że kiedy zacznie się przewidywać bankructwo, to staje się ono samospełniającą się przepowiednią".
- Tak wiec same przewidywania w obliczu zakończonej powodzeniem znacznej konsolidacji finansowej i reform strukturalnych, same przewidywania bankructwa powodują zamknięcie rynków - powiedział Lambrinidis.
Jak zaznacza Reuters, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Unia Europejska - widząc, że Grecji nie udaje się osiągnąć celów finansowych - jasno zaznaczyły w ubiegłym tygodniu, iż kończy im się cierpliwość i ostrzegły Ateny, by przestały się wahać, gdyż w przeciwnym razie mogą stracić wartą 110 mld euro pomoc finansową.
Agencja dodaje, że we wtorek Grecja obiecała wprowadzić kolejne bolesne oszczędności, by przekonać międzynarodowych partnerów do powrotu do Aten na początku przyszłego tygodnia na rozmowy na temat kolejnych transz pomocy potrzebnej do uniknięcia bankructwa.
Lambrinidis zapowiedział, że choć nadchodzą lata wyrzeczeń "jednak zarówno my, jak i strefa euro przetrwamy ten kryzys".
Telekonferencja przedstawicieli rządu Grecji i jej międzynarodowych kredytodawców, tzw. trojki, czyli Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego, przyniosła we wtorek postęp. Ustalono, że inspektorzy "trojki" wrócą do Aten w przyszłym tygodniu - poinformowały oficjalne źródła w Atenach i Brukseli.
Zdaniem Associated Press, Grekom udało się przekonać trojkę o możliwości osiągnięcia przez ich kraj zakładanych celów oszczędności budżetowych. Warunek ten musi zostać spełniony, by do stojącej na krawędzi bankructwa Grecji mogła trafić kolejna transza pakietu ratunkowego.
- Jesteśmy blisko zawarcia umowy (z trojką) - skomentował telekonferencję grecki minister finansów Ewangelos Wenizelos, wyrażając przekonanie, że następna transza pomocy finansowej zostanie wypłacona. Dodał, że rozmowy z przedstawicielami trojki zostaną wznowione podczas posiedzenia MFW w Waszyngtonie w końcu bieżącego tygodnia.
- Osiągnięto postęp. Dyskusje dotyczące spraw technicznych będą kontynuowane w najbliższych dniach w Atenach - podano w oświadczeniu Komisji Europejskiej po zakończeniu dwugodzinnych rozmów. - Misja w pełnym składzie powróci do Aten na początku przyszłego tygodnia, by wznowić przegląd programu, w tym również rozmowy na temat kierunków działań - precyzuje komunikat.
Przedstawiciel komisji odmówił agencji Associated Press odpowiedzi na pytanie, czy Wenizelos zaoferował sięgnięcie po nowe środki, wykraczające poza te, które ogłosił już wcześniej.
Na początku miesiąca inspektorzy trojki zađwieđsili wizyđtę w Ateđnach, niezadowoleni z posunięć oszczędnościowych podjętych przez Grecję. Wskazali też, że grecka administracja musi usunąć "techniczne" problemy po swojej stronie.
W piątek na nieformalnym spotkaniu ministrów finansów UE we Wrocławiu ustalono, że decyzja o wypłacie szóstej transzy pomocy dla Grecji w wysokości 8 mld euro zapadnie dopiero w październiku, a nie we wrześniu, jak wcześniej planowano.
Tymczasem rząd w Atenach ogłosił, że bez kolejnej transzy wystarczy mu pieniędzy na wypłaty pensji tylko do października.