Światu potrzeba coraz więcej prądu. Póki co skutecznie trzyma to nas przy węglu
Świat potrzebuje coraz więcej prądu. Same Indie w tym roku mogą zużyć o 8 proc. energii elektrycznej więcej niż rok temu. Popyt na prąd coraz częściej zaspokajają odnawialne źródła energii. Ale to nie znaczy, że zapotrzebowanie na węgiel w tym roku znacząco zmaleje.
Świat potrzebuje coraz więcej energii elektrycznej. Przyspieszająca gospodarka i tropikalne temperatury zwiększają nasz popyt na prąd.
Według nowego raportu Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE) światowy wzrost popytu w latach 2024 i 2025 ma być jednym z najwyższych poziomów w ciągu ostatnich dwóch dekad. Połowę tego zapotrzebowania pokryje fotowoltaika szacuje agencja. Ale węgiel na razie nie odchodzi do lamusa - głównie ze względu na to, że coraz więcej prądu potrzebują kraje Azji. A tam węglowe inwestycje wciąż mają się nieźle.
Globalny popyt na energię elektryczną wzrośnie o około 4 proc. w 2024 roku. W zeszłym rok wzrost wynosił 2,5 proc. - szacuje MAE. Jeśli pominąć jednorazowe odbicia po pandemii i kryzysie finansowym, zapotrzebowanie na prąd nie zwiększało się tak szybko od 2007 roku. W 2025 roku nie zwolnimy jeśli chodzi o popyt na energię elektryczną. Ponownie mamy odnotować wzrost na poziomie 4 proc. w ujęciu rocznym.
Prądu potrzeba coraz więcej z trzech powodów. Po pierwsze zużycie prądu jest związane z sytuacją w gospodarce. Im więcej produkcji, tym więcej konsumpcji. A gospodarka odbija. Do tego dochodzą dwa zjawiska związane ze zmianami klimatu i działaniami, które mają ją powstrzymać. Wyższe od typowych temperatury skłaniają nas do coraz częstszego używania klimatyzacji. Do tego coraz wiecej gałęzi przemysłu, jak chociażby transport, się elektryfikuje. Potrzeba więc np. coraz więcej prądu do ładowania elektryków.
Jak wskazuje agencja, na szczęście dla klimatu coraz więcej zapotrzebowania na prąd zaspokajają OZE. Ich udział w globalnym zaopatrzeniu w energię elektryczną ma wzrosnąć z 30 proc. w 2023 roku do 35 proc. w 2025 roku - szacuje MAE. Same ogniwa fotowoltaiczne mają pokryć mniej więcej połowę wzrostu światowego zapotrzebowania na prąd w latach 2024 i 2025. Energia słoneczna i wiatrowa łącznie mają pokryć trzy czwarte dodatkowego zapotrzebowania, które pojawi się w tym okresie.
W 2025 roku po raz pierwszy w historii na świecie więcej energii ma powstać z OZE niż z węgla - uważa MAE. Ale jeszcze w tym roku nie będzie tak kolorowo. Globalna produkcja energii z węgla w 2024 roku prawdopodobnie nie spadnie.
To dlatego, że znaczącą część nowego popytu na prąd to zapotrzebowanie ze strony Indii i Chin. Odpowiednio te kraje mają zanotować wzrost popytu na poziomie 8 i 6 proc. rok do roku. W tych państwach dodatkowe zapotrzebowanie w dużej mierze będzie zaspokojone spalaniem węgla.
"W rezultacie emisje dwutlenku węgla (CO2) z energetyki osiągają poziom plateau" - czytamy w raporcie MAE. 2024 rok ma być kolejnym rokiem wzrostu emisji gazów cieplarnianych. Za to w 2025 roku ma już nastąpić ich spadek.
Na Zachodzie wzrost zapotrzebowania na energię nie będzie aż tak duży. Wyniesie on np. 3 proc. w Stanach Zjednoczonych - uważają analitycy agencji. Są też dobre wiadomości z Europy. Po dwóch latach spadków zapotrzebowania związanych z kryzysem energetycznym i kryzysem produkcji przemysłowej, w końcu zanotujemy wzrost o 1,7 proc. To może być dobry sygnał jeśli chodzi o perspektywy gospodarcze. Może to bowiem oznaczać, że produkcja przemysłowa w Europie w końcu odbija.
Jeśli chodzi o Polskę, z danych wynika, ze udział węgla kamiennego w naszym miksie energetycznym maleje. W maju 2024 roku jego udział w produkcji energii elektrycznej w Polsce wyniósł 33 procent. Jak wskazuje fundacja Instrat, był to najniższy udział w historii.
Prawie tyle samo - 31 proc. - pochodziło ze źródeł bezemisyjnych, czyli fotowoltaiki, wiatraków i energii wodnej.
W maju wydobyto ok. 3,3 mln ton węgla kamiennego i sprzedano go 3,15 mln ton - podał Instrat na podstawie danych Agencji Rozwoju Przemysłu. - W obu przypadkach są to drugie najniższe wartości w historii - wskazała fundacja.
Wciąż wysoki jest za to udział węgla brunatnego. W maju 2024 roku wynosił 22,3 procent.
Martyna Maciuch