SZ: Z Rosji na Zachód płynie strumień brudnych pieniędzy

W Rosji istnieje rozbudowany system prania brudnych pieniędzy pochodzących z korupcji i przestępstw. Udział w tym procederze biorą niemieckie firmy - blisko 190 mln euro trafiło na niemieckie konta - pisze "SZ".

Dziennikarze śledczy "Sueddeutsche Zeitung" wraz z 20 innymi redakcjami przeanalizowali dokumenty bankowe, które dzięki przeciekowi trafiły do badającej korupcję organizacji Crime and Corruption Reporting Projekt (OCCRP).

"System umożliwia skorumpowanym politykom, przestępcom i biznesmenom pranie brudnych pieniędzy, unikanie płacenia podatków i ukrycie majątku. Część pieniędzy pochodzi prawdopodobnie z największych oszustw w najnowszej rosyjskiej historii" - czytamy w opublikowanym we wtorek materiale autorstwa grupy dziennikarzy śledczych "SZ".

Autorzy wymieniają oszustwa związane z funkcjonowaniem portu lotniczego Szeremietiewo w Moskwie i aferę wykrytą przez adwokata Siergieja Magnitskiego, który zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach w więzieniu. Do beneficjentów systemu należy bliski przyjaciel Władimira Putina

Reklama

Sieć wirtualnych firm

Pieniądze z nielegalnych transakcji przekazywane były do sieci około 70 wirtualnych firm kierowanych przez bank inwestycyjny Troika Dialog w Moskwie - czytamy w "SZ". Pieniądze były wielokrotnie przelewane na różne konta tej samej firmy pod fikcyjnym pozorem dokonywania zakupów "owoców i warzyw", "materiałów budowlanych" czy "mrożonych śledzi". W rzeczywistości nie dochodziło do transakcji. "To powszechny trick przy praniu brudnych pieniędzy" - powiedziała "SZ" ekspertka Louise Shelley.

Wśród ujawnionych dokumentów znajdują się listy, umowy, rachunki i informacje o ponad 1,3 mln kontach bankowych. W dużej mierze dotyczą one litewskich banków Snoras i Ukio. Z dokumentów wynika, że kilkadziesiąt milionów dolarów trafiło na konto firmy rosyjskiego wiolonczelisty Siergieja Roldugina, jednego z najbliższych przyjaciół Putina.

Bawarska firma na celowniku

"SZ" opisuje sposób funkcjonowania systemu na podstawie działającej w Bawarii niemieckiej firmy. Na jej konto wpłynęło 48 mln dolarów, których pochodzenia jej szef nie potrafił wyjaśnić. Śledztwo wykazało, że dyrektor firmy Richard W. jest jedynie figurantem, a rzeczywistym właścicielem był obywatel Rosji. Pieniądze wysłane przez wirtualną firmę z Karaibów wpłynęły na konto bawarskiej firmy w szwajcarskiej filii banku Gazpromu. Z rachunków wynika, że pieniądze stanowiły zapłatę za dostawy drukarek, jednak niemiecki szef firmy twierdzi, że nigdy nie handlował drukarkami.

Służby walczące z przestępczością gospodarczą ostrzegają od lat, że w Niemczech na wielką skalę prane są brudne pieniądze z Rosji.

Redakcja Deutsche Welle

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: brudne pieniądze | pranie brudnych pieniędzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »