Szczyt klimatyczny COP26. Będą wyższe cele dotyczące ograniczania emisji na 2030 r.

Efekty szczytu klimatycznego w Glasgow mogą budzić mieszane uczucia. Deklaracje złożone podczas konferencji nie umożliwiają ograniczenia wzrostu globalnych temperatur do 1,5 stopnia Celsjusza, ani nawet do 2 stopni Celsjusza, nie zamykają jednak tej furtki. Cel pozostaje w grze. Zgodzono się, że z paliw kopalnych, w tym z węgla, trzeba będzie wychodzić. A to decyzja bez precedensu w tej skali. - Bilans jest dodatni - ocenia ekspertka klimatyczna, Lidia Wojtal.

Trzeba mieć na uwadze, że szczyt gromadzi przedstawicieli prawie 200 krajów z całego świata. Bezwładność takiego ciała jest ogromna. Nic dziwnego, że dochodzenie do wspólnych wniosków i wypracowywanie wspólnych deklaracji trwa długo i nie przychodzi łatwo. Poszczególne państwa są na różnych poziomach rozwoju, mają różne uwarunkowania geograficzne, geologiczne, ekonomiczne, polityczne.

Po tegorocznej edycji nie zabrakło głosów krytycznych. Część obserwatorów szczytu narzekała na brak przełomowych decyzji. Sporo kontrowersji wzbudził zapis dotyczący zobowiązania do rezygnacji z węgla. Między innymi za sprawą Indii i Chin zmieniono zapis w deklaracji końcowej, gdzie sformułowanie "wycofywanie" węgla z rynków  zastąpiono "stopniowym zmniejszaniem" jego obecności. Biedniejsze kraje oczekiwały, że rozwinięte gospodarki, historycznie odpowiadające za większość światowych emisji, będą gotowe zrekompensować im skutki zmian klimatycznych. Ale i tu pojawił się opór.

Reklama

Bla, bla, bla...

Szwedzka aktywistka Greta Thunberg skomentowała, że wyniki szczytu to zwykłe "bla bla bla". Przewodniczący COP26 Alok Sharma powiedział, że jest mu "bardzo przykro" z powodu tego, jak potoczyły się obrady, dodając jednak, że ważne jest, by chronić porozumienie jako całość. Sekretarz generalny ONZ António Guterres mówił z kolei o kompromisie. - To ważny krok, ale to nie wystarczy. Nadszedł czas, by przejść na tryb awaryjny. Bitwa klimatyczna jest walką naszego życia i ta walka musi być wygrana - podsumował.

Mimo zawiedzionych głosów wielu ekspertów podkreśla, że szczyt przyniósł efekty. - Bilans szczytu COP26 jest dodatni, nie przekreśla szansy na ograniczenie wzrostu temperatur do 1,5 stopnia Celsjusza. Ten cel cały czas jest w grze. Uzgodniono, że za rok odbędzie się konferencja, na której państwa mają zadeklarować nowe, wyższe cele ograniczania emisji na 2030 roku - ocenia w rozmowie z Interią Lidia Wojtal z Agora Energiewende, ekspertka z kilkunastoletnim doświadczeniem w unijnych i globalnych negocjacjach klimatycznych, członkini polskiej delegacji na szczyty klimatyczne w latach 2007-2017.

Dodaje, że szczyty są zawsze w jakimś stopniu rozczarowujące. W trakcie konferencji pojawiło się niezadowolenie z powodu niewystarczających ambicji poszczególnych państw. - Pytanie tylko, gdzie jest granica między sukcesem a porażką. Dla mnie ostatni szczyt jest sukcesem, co nie znaczy, że jest bez wad - informuje.

Zwraca uwagę, że udało się zebrać światowych przywódców, którzy potwierdzili dotychczasowe cele redukcyjne bądź ogłosili nowe na kolejną dekadę. Oczywiście każde państwo podkreślało, że robi tyle, ile może, że zaprezentowało najbardziej ambitne realne cele. A one są niewystarczające, by ograniczyć wzrost średniej temperatury ziemi do 2 stopni Celsjusza albo poniżej - umożliwiają ograniczenie wzrostu temperatur do 2,4-2,7 stopni Celsjusza, zależnie od metodologii liczenia.

- To jednak nie jest aż takim zaskoczeniem. Prezydencja brytyjska była w pełni świadoma, że taki scenariusz może się ziścić. Dlatego przygotowała szereg inicjatyw sektorowych, które pozwalają państwom, ale też sektorowi prywatnemu zorganizować się wokół przyspieszenia dekarbonizacji poszczególnych obszarów. Tych inicjatyw pojawiło się sporo - dotyczą metanu, węgla, wylesiania, finansowania paliw kopalnych za granicą, elektromobilności, wodoru, dekarbonizacji stali. To są deklaracje polityczne, dobrowolne, można się pod nimi podpisać, ale nie trzeba. Dlatego też decyzje poszczególnych państw, które się pod nimi podpisały pokazują, które kierunki dekarbonizacyjne są dla konkretnych krajów priorytetami - informuje Wojtal.

Zmierzch ery węgla

Blisko 200 państw zgodziło się z wnioskiem, że z paliw kopalnych, w szczególności z węgla, trzeba będzie zacząć wychodzić. - Czy to natomiast będzie wycofywanie, czy stopniowe wychodzenie - same sformułowania aż tak dużej różnicy nie robią. Ważne, że udało się taki zapis umieścić w formalnej decyzji szczytu COP26 i że wszyscy się z nim zgodzili. Coś takiego na szczycie klimatycznym ONZ nigdy wcześniej nie miało miejsca - informuje Wojtal.

I podkreśla, że wskazanie jednego konkretnego źródła emisji, które w pierwszej kolejności ma być wycofywane ze światowej gospodarki, jest precedensem. Zaznacza, że w kolejnych latach takie zapisy mogą pojawić się także w kontekście wychodzenia z ropy i gazu, które również są przecież paliwami kopalnymi.

- Oczywiście, wdrożenie tych zapisów będzie wyglądało różnie w różnych krajach, nie wskazano konkretnych dat. Może nie przyniesie to rewolucji w ciągu najbliższych dwóch-trzech lat, ale kierunek jest wyznaczony, a to niezwykle ważne z punktu widzenia inwestorów, przemysłu, ubezpieczycieli, instytucji finansujących oraz światowej gospodarki. Pokazuje, w którą stronę będzie szedł rozwój technologiczny. Szala przechyla się w kierunku dekarbonizacji - mówi.

Ekspertka potwierdza, że środki finansowe kierowane do państw rozwijających się, przeznaczone na adaptację do zmian klimatu, są niewystarczające. - To jest prawda. Jednak w decyzji przewodniej dotyczącej finansowania znalazły się zapisy, że do 2025 roku mają one zostać podwojone - zaznacza.

Wynik konferencji pokazuje jasno, że przed dekarbonizacją nie ma ucieczki, także na poziomie krajowym. Choć Polska jest już co do tego przekonana - jest przecież członkiem UE, która przyjęła już cel neutralności klimatycznej do 2050 r. Jest on co jest zapisany w prawie klimatycznym i obowiązuje, podobnie jak cel zmniejszenia emisji o 55 proc. do 2030 roku. - Te cele już się nie zmienią, a jeśli tak to w górę - informuje Wojtal.

"Mamy to!". Jest porozumienie na COP26. Osłabiły je m.in. Chiny, Indie i Rosja

Rok na przemyślenia

Mając na uwadze, że dotychczasowe zobowiązania nie są wystarczająco ambitne, prezydencja brytyjska zaproponowała w tekście decyzji przewodniej, przyjmowanej jednogłośnie  przez wszystkie państwa, a stanowiącej podsumowanie szczytu, że już za rok, a nie dopiero w 2025 roku, państwa wrócą z nowymi, wyższymi celami na 2030 rok. - To pokazuje, że nie utknęliśmy na niewystarczającym poziomie deklaracji szefów państw z pierwszego tygodnia szczytu, tylko próbujemy pójść dalej - podkreśla ekspertka.

Podczas szczytu w Glasgow Indie zadeklarowały, że osiągną neutralność klimatyczną do 2070 roku, a do 2030 roku chcą pozyskiwać 50 proc. energii ze źródeł odnawialnych. Z punktu widzenia globalnej polityki klimatycznej tak odległe deklaracje nie są idealnym rozwiązaniem, z drugiej jednak strony pojawiła się w końcu zapowiedź transformacji również z tej części świata. Wcześniej kraj ten odrzucał globalną presję w tym obszarze. Jeszcze rok temu nikt nie spodziewałby się takiej deklaracji ze strony tego państwa.

Z kolei Chiny i Stany Zjednoczone, dwaj najwięksi emitenci CO2, których w ostatnich latach więcej dzieliło niż łączyło, ogłosiły  w Glasgow wspólne porozumienie, w którym zobowiązały się do wzmocnienia współpracy na rzecz ochrony klimatu. Planują powołanie grupy roboczej, która będzie spotykać się regularnie, by omawiać działania, które mają zapobiec kryzysowi klimatycznemu.

W trakcie szczytu wezwano kraje, które nie przedstawiły planów dojścia do zeroemisyjności, by takie cele, wraz z ścieżką dojścia do nich, opracowały.  

Nikt nie ma wątpliwości, że globalne ocieplenie oznacza katastrofę klimatyczną. Konieczne jest zintensyfikowanie wysiłków na rzecz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Trzeba za wszelką cenę utrzymać przy życiu cel zatrzymania  globalnego ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej. Ten poziom, zdaniem naukowców, pozwoli uniknąć najbardziej destrukcyjnych konsekwencji ocieplenia klimatu.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: klimat | szczyt klimatyczny | COP26 | środowisko | emisja CO2 | węgiel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »