Szef MON o rosyjskim ataku na polską firmę w Ukrainie. "To było celowe"
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz ocenia, że rosyjski atak na polską firmę to ostrzeżenie skierowane do całej Europy. - Gdy zaczęliśmy mówić otwarcie o inwestycjach na Ukrainie i zachęcać do nich polskie oraz europejskie firmy, Rosjanie postanowili wysłać sygnał - stwierdził szef MON.
W środę szef polskiego MSZ Radosław Sikorski poinformował, że rosyjskie drony uderzyły w fabrykę Grupy Barlinek w Winnicy (miasto w środkowej części Ukrainy). "Szef zakładu powiedział mi, że celowo, z trzech kierunków" - dodał. Rzecznik MSZ Paweł Wroński mówił później, że polska fabryka została trafiona przez pięć dronów. Jak przekazały ukraińskie Siły Powietrzne, w sumie rosyjska armia w nocy z wtorku na środę zaatakowała Ukrainę z użyciem 400 dronów i jednej rakiety
Minister obrony narodowej uważa, że rosyjski atak na polską firmę to wysłanie wiadomości do państw europejskich. - Kiedy zaczęliśmy głośniej mówić o inwestycjach na Ukrainie, z zachętą, żeby polskie i europejskie firmy tam inwestowały i żeby to stabilizowało sytuację - to Rosjanie wysłali sygnał - ocenił Władysław Kosiniak-Kamysz w czwartek rano w TVN24. - Oczywiście chcę jasno powiedzieć, że Europy i Polski nie da się zastraszyć. Będziemy wspierać walczącą Ukrainę, bo to w interesie naszej ojczyzny - zapewnił szef MON.
Na pytanie, czy Rosjanie celowo zaatakowali polską firmę, odpowiedział, że widać to z analizy działania i ekspertyz, które zostały przeprowadzone zaraz po ataku. - To było celowe i nie jest to przypadkowa firma - to przedsiębiorstwo z polskim kapitałem. Firma utraciła swoje zdolności produkcyjne na kilka miesięcy - dodał wicepremier Kosiniak-Kamysz.
Jak wyjaśnił, Polska odbiera ten atak jako sygnał ostrzegawczy, mający zniechęcić zagraniczne firmy do inwestowania w Ukrainie. - Celem nie była utrata zdolności produkcyjnych, przecież zaatakowana firma nie jest częścią przemysłu zbrojeniowego - dodał.
Przypomnijmy, pod koniec lipca w Rzymie z inicjatywy premier Włoch Giorgii Meloni odbyła się konferencja na temat odbudowy Ukrainy - w spotkaniu wziął udział także szef polskiego rządu Donald Tusk. Gospodarzem następnego spotkania w 2026 roku będzie Polska.
Zdaniem szefa MON administracja Donalda Trumpa "coraz bardziej rozumie, że sytuacja (w Ukrainie - red.) jest niebezpieczna dla całego NATO". - Kiedy dwukrotnie rozmawiałem w Waszyngtonie z sekretarzem obrony Petem Hegsethem, zauważyłem różnicę między naszymi rozmowami - w bardziej radykalnym podejściu wobec Władimira Putina. Pojawiły się nawet słowa, że "Putin zwariował", czego wcześniej nie było - powiedział Kosniak-Kamysz.
Choć - jak przyznał minister - pojawiały się problemy, "pomoc dla Ukrainy jest nadal utrzymywana, a sprzęt wciąż dostarczany". Zdaniem ministra następuje jednak zmiana nastawienia. - To jeszcze nie jest pełne rozczarowanie Putinem, ale kierunek się zmienia - dodał.
Szef MON został także zapytany, czy liczy na kontakty przyszłego prezydenta Karola Nawrockiego w Białym Domu. - Oczywiście, kontakty wszystkich członków władzy są potrzebne i należy je odpowiednio zsynchronizować - odpowiedział lider ludowców.
W jego ocenie relacje transatlantyckie to fundament polskiej polityki zagranicznej. - Z powodu doskonałych kontaktów z amarykańską administracją możemy łączyć interesy Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi. Do tego dochodzą inwestycje spółek polsko-amerykańskich w Polsce i na Ukrainie, które są realnymi gwarancjami bezpieczeństwa. Obecność amerykańskich żołnierzy w Polsce również pozostaje kluczowa - dodał szef MON.