Szejk z Kataru: Usuwacie najlepszych ekspertów, teraz ja ich zatrudnię

- Przez lata marzyłem, żeby moja stadnina była jak Janów i Michałów - mówi szejk Hamad Al Thani Al Rayyan, właściciel stajni w Katarze. Już zapowiada, że zatrudni zwolnionych prezesów stadnin. Więcej w TVN24 o godzinie 21.30.

Zmiany w kierownictwie najsłynniejszych polskich stadnin koni krwi arabskiej odbiły się echem wśród światowych hodowców tych zwierząt. Według ekspertów, zwolnieni przez obecny rząd PiS-u dyrektorzy bez problemu znajdą pracę w całym świecie, jednak w ich ocenie ta decyzja jest szkodą dla Polski.

- Bylem bardzo zaskoczony zwolnieniem tych ludzi. Nie rozumiem, dlaczego usuwacie wszystkich najlepszych ekspertów, dzięki którym wszyscy przyjeżdżaliśmy do Polski. Przez lata marzyłem, żeby moja stadnina była jak Janów i Michałów. Teraz ich (zwolnionych dyrektorów - red.) zatrudnię, a w przyszłym roku pobiję nawet polskie hodowle - mówi Hamad Al Thani Al Rayyan, szejk, właściciel stajni Al Shaquab w Katarze.

Reklama

Hodowcy z znanych stadnin podkreślają międzynarodowe uznanie zwolnionej trójki. - Tych ludzi zna każdy, kto działa w biznesie koni arabskich. Wszyscy znamy ich jako hodowców, ale też jako sędziów. Zdobyli nasz szacunek dzięki świetnym planom treningowym i rzetelnej ocenie na zawodach. Myślę, że teraz zatrudni ich każdy, ale wszyscy wiemy, że będzie to strata dla Polski. A oni najbardziej kochają właśnie polskie konie - ocenia Marion Wichmann, hodowca stajni Al Aryam w Abu Zabi. [...]

Cały artykuł na TVN24.pl. Więcej w materiale magazynu "Polska i Świat" w TVN24 o godzinie 21.30.

25 lutego br. Interia informowała: ANR odwołuje prezesów stadnin z Janowa i Michałowa

Zarządy stadnin w Janowie Podlaskim i w Michałowie zostały odwołane w związku z utratą zaufania. Powodem m.in. był brak odpowiedniego nadzoru hodowlano-weterynaryjnego nad końmi arabskimi czystej krwi - poinformowała ANR na swej stronie internetowej.

"W związku z utratą zaufania, 19 lutego 2016 r. zostały odwołane Zarządy obu tych stadnin. Powodami odwołania były między innymi: brak odpowiedniego nadzoru hodowlano-weterynaryjnego nad końmi arabskimi czystej krwi w przypadku Janowa Podlaskiego. Skutki braku odpowiedniego nadzoru potwierdzają m.in. okoliczności związane z zachorowaniem, leczeniem i eutanazją klaczy Pianissima, która wyceniona została na 3 mln euro. Śmierć klaczy nastąpiła w październiku 2015 r. Dla porównania w rekordowej aukcji, jaka odbyła się w Janowie Podlaskim w sierpniu 2015 r., uzyskano za klacz Pepita kwotę 1, 4 mln euro" - informuje Agencja Nieruchomości Rolnych.

W ubiegły piątek prezes ANR Waldemar Humięcki odwołał szefa Stadniny Koni w Janowie Podlaskim Marka Trelę oraz prezesa stadniny w Michałowie Jerzego Białoboka.

Powodem utraty zaufania jest też "dopuszczenie przez zarządy obu stadnin do pobierania przez zagranicznych kontrahentów większej liczby zarodków niż dopuszczają to polskie regulacje" - tłumaczy Agencja.

Jako trzeci powód decyzji o dymisji prezesów stadnin podano "zawieranie przez zarządy obu spółek umów dzierżawy klaczy z zagranicznymi ośrodkami hodowlanymi w sposób, który nie zabezpieczał w pełni interesów polskich podmiotów oraz ograniczał możliwości dochodzenia roszczeń".

Biuro rzecznika ANR podkreśliło, że stadniny Koni w Janowie Podlaskim i Michałowie figurują na liście spółek hodowlanych o szczególnym znaczeniu dla gospodarki narodowej, nad którymi nadzór właścicielski sprawuje Agencja Nieruchomości Rolnych. Państwowe stadniny koni arabskich czystej krwi nadal będą traktowane jako priorytetowe - zapewniono.

Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel nie komentuje decyzji prezesa Agencji.

Decyzja o odwołaniu Treli i Białoboka wzbudziła zdumienie wśród hodowców koni, o czym pisała m.in. "Gazeta Wyborcza". Od poniedziałku janowską stadniną kieruje Marek Skomorowski, w przeszłości m.in. zastępca dyrektora lubelskiego oddziału ARiMR, z wykształcenia ekonomista. P.o. prezesa w Stadninie Koni Michałów została Anna Durmała, która jest zootechnikiem. Odwołana została także inspektor ds. hodowli koni ANR Anna Stojanowska.

Jak powiedział w środę odwołany prezes stadniny w Michałowie decyzja ANR była dla niego dużym zaskoczeniem. W jego ocenie, argumenty przedstawione przez Agencję są "wyssane z palca".

- Jeżeli takowe zarzuty mieli, powinni nas wezwać, żebyśmy mogli się z nich wytłumaczyć albo powiedzieć, co na ten temat sądzimy - powiedział PAP Białobok. Odniósł się także do zarzutów wymienionych w komunikacie ANR. Dwa z trzech dotyczą bowiem zarządu kierowanej przez niego stadniny.

Komentując punkt dotyczący dopuszczenia przez zarząd do pobierania przez zagranicznych kontrahentów większej liczby zarodków niż dopuszczają to polskie regulacje wyjaśnił, że "polskie normy nie mają tu nic do rzeczy". W jego opinii polskie przepisy księgi stadnej dotyczą "właścicieli koni stacjonujących w Polsce". - Jeżeli koń jest dzierżawiony do innego kraju, rejestrowany jest w tamtej księdze i jego obowiązują przepisy prawne jakie obowiązują w danym kraju. Podobnie jak z kodeksem drogowym, który jest inny w każdym państwie - wyjaśnił.

W rozmowie odniósł się także do zastrzeżeń w związku z zawieraniem przez zarządy obu spółek "umów dzierżawy klaczy z zagranicznymi ośrodkami hodowlanymi w sposób, który nie zabezpieczał w pełni interesów polskich podmiotów oraz ograniczał możliwości dochodzenia roszczeń".

Zaznaczył, że od dekad stadnina dzierżawi konie i ma w tym ogromne doświadczenie. Wyjaśnił, że regulują to kontrakty, które przewidują w swoich zapisach wiele sytuacji. - Dzierżawi się m.in. w celu promocji i reklamy polskiego konia czystej krwi arabskiej, po to, aby potwierdzić jego wartość, to czy on może wygrywać czempionaty - wyjaśnił.

Dodał, że ta promocja działa także w odwrotną stronę, wpływając na zainteresowanie końmi z danej stadniny przez zagranicznych klientów.

Białobok wyjaśnił, że w kontraktach szczegółowo opisane są warunki takiej dzierżawy, np. wymiany konia za innego konia. "Jest opisane, jak rozliczane są źrebięta urodzone od (wydzierżawionych) klaczy. Całe koszty dzierżawy i ubezpieczenia spoczywają (...) na dzierżawcy" - wyjaśnił.

Dodał, że w przypadku, kiedy przy dzierżawie nie ma zapisanej wymiany zwierząt, są one z reguły poważnym przychodem finansowym dla stadniny.

- Mój poprzednik również to stosował. Działo się tak m.in. w latach 70. Na przykład nasza klacz dzierżawiona w 1977 roku do Stanów Zjednoczonych zdobyła tam czempionat. Zatem te konie były tam dzierżawione już 39 lat temu. Z biegiem lat zmieniały się warunki, ale ta rzecz była przez Michałów robiona zawsze. Na wszystko posiadamy dokumenty. Nie wiem, czego konkretnie ten zarzut dotyczy - tłumaczył Białobok.

Do chwili nadania depeszy PAP nie udało się skontaktować z Markiem Trelą, b. prezesem stadniny w Janowie Podlaskim.

Stadnina Koni Michałów hoduje konie czystej krwi arabskiej od ponad 60 lat. To największa w Polsce, jedna z większych w Europie stadnin koni tej rasy, gdzie znajduje się ponad 400 koni czystej krwi. Oprócz arabów stadnina posiada grupę koni małopolskich o bardzo rzadkiej maści tarantowatej oraz kilkanaście kuców szetlandzkich. Stadnina znajduje się w województwie świętokrzyskim.

Stadnina koni w Janowie Podlaskim założona została w 1817 roku za zgodą cara Aleksandra I, była pierwszą na ziemiach polskich stadniną państwową. Konie czystej krwi arabskiej od 1960 r. są sprzedawane za granicę; najpoważniejszymi ich odbiorcami są Amerykanie, którzy dotychczas kupili najwięcej koni i płacą najwyższe ceny. Od 1969 r. na terenie stadniny koni w Janowie Podlaskim są rokrocznie organizowane dla kupców zagranicznych aukcje na konie arabskie. (PAP)

Pobierz: darmowy program do rozliczeń PIT 2015

Dowiedz się więcej na temat: Katar | Michałów | Janów Podlaski | stadnina | "Ja | Janów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »