Szpitale pociągną na dno producentów sprzętu?
Ponad 5 mld zł - tyle według ostatnich szacunków wynoszą długi szpitali wobec samych tylko firm dostarczających sprzęt medyczny. Szpitale od 2 lat nie mają czym płacić za sprzęt. Producenci muszą płacić jednak podatki, cła itd., dlatego zostali zmuszeni do podjęcia bardzo drastycznych kroków.
Najbardziej drastyczne rozważane posunięcie to zaprzestanie "działalności charytatywnej" i wstrzymanie dostaw. "Coraz częściej spotykamy się z takimi stwierdzeniami, szczególnie w Ministerstwie Finansów, że przecież jeśli wam nie płacą, to zaprzestańcie dostaw, bo przecież nie jesteście firmami charytatywnymi" - mówi Małgorzata Wychowaniec z Polmedu.
Dodaje, że zdaje sobie sprawę, iż skorzystanie z rady MF oznaczałoby tragedię wielu pacjentów, ale mając w perspektywie bankructwo, producenci po prostu nie będą mieli wyboru. Konta firm zajmują bowiem komornicy, a nazwiska właścicieli zostały umieszczone na liście nieuczciwych dłużników.
Co ciekawe, na liście tej nie ma szpitali. "To znaczy, że można się zadłużać bezkarnie, można nie płacić i nie ma żadnych sankcji, ani żadnych konsekwencji z tego wynikających" - mówi Wychowaniec.
I rzeczywiście, szpitale zadłużają się coraz bardziej. Według ostatnich szacunków, całkowity dług polskiej służby zdrowia wynosi prawie 10 mld zł.
Szpitale ciągną ze sobą na dno jednak nie tylko firmy produkujące sprzęt. Wierzycielami służby zdrowia są także firmy farmaceutyczne, ciepłownie, zakłady energetyczne, firmy telekomunikacyjne itd. Okazuje się, że wierzycielami są także centra krwiodawstwa, które nie otrzymując zapłaty za krew, same borykają się z poważnymi kłopotami finansowymi. Tak jest np. na Warmii i Mazurach.
Szpitale z Warmii i Mazur winne są kilka milionów złotych Centrum Krwiodawstwa w Olsztynie. Placówka, w której pobiera się i przechowuje najcenniejszy lek, dawno powinna być zmodernizowana i wyremontowana. Niestety, dopóki szpitale nie spłacą długów, nowego sprzętu nie będzie.
Centrum Krwiodawstwa w Olsztynie potrzebuje urządzeń do zamrażania osocza, czy chociażby wirówek. Te, które teraz pracują są stare, wysłużone i w każdej chwili mogą przestać działać.
Na liście dłużników Centrum znajduje się m.in. olsztyńska poliklinika. Ja mam deficyt. Chirurdzy wykonali 30 proc. zabiegów więcej, niż mamy zapłacone. My byśmy chcieli płacić, ale wtedy, kiedy to, co robimy, będzie również zapłacone - mówi dyr. polikliniki Bogdan Michniewicz.
Centrum na szczęście nie wstrzyma dostaw krwi do szpitali, bo jak tłumaczy jego dyrekcja, ucierpieliby na tym jedynie chorzy. Dlatego jedynym wyjściem - i jak się okazuje skutecznym - pozostaje sąd. 3 pozwane szpitale regulują już swoje niezapłacone rachunki.