Tajemnicza "wrzutka" na posiedzeniu sejmowej komisji. Aptekarze biją na alarm
Jeśli poprawki do ustawy Prawo farmaceutyczne wejdą w życie, właściciele sieci aptek zostaną de facto wywłaszczeni - alarmuje Konfederacja Lewiatan. Rząd wprowadza nowe przepisy z zaskoczenia i tylnymi drzwiami.
- Już ustawa z 2017 r. ograniczyła możliwość otwierania aptek w Polsce
- W efekcie ich liczba spadła o ponad 2 tys., zwłaszcza na wsi
- Rząd z zaskoczenia wprowadza do Prawa farmaceutycznego kolejne ograniczenie
- Jeden podmiot nie będzie mógł kontrolować więcej niż czterech aptek
- Karą ma być cofnięcie zezwolenia na prowadzenie apteki - wymierzy ją nie sąd, a urzędnik
Autopoprawkę rząd zgłosił w Sejmie na posiedzeniu połączonych Komisji Finansów Publicznych oraz Gospodarki, które zajmowały projektem ustawy o... ubezpieczeniach eksportowych, choć ta nie ma nic wspólnego z Prawem farmaceutycznym. Nikogo to chyba jednak nie zdziwiło, bo poprawkę przyjęto: bez oceny skutków regulacji, bez konsultacji społecznych i przy negatywnej opinii Sejmowego Biura Legislacyjnego. Warto dodać, że równolegle na sali plenarnej posłowie zajmują się w tych dniach ustawą refundacyjną, która również zmienia Prawo farmaceutyczne.
Zaproponowane przepisy są bardzo niejasne. Najkrócej mówiąc chodzi w nich o ograniczenie liczby aptek kontrolowanych przez jeden podmiot - ma ich być nie więcej niż 4. Przekroczenie tej liczby może spowodować, że wojewódzki inspektor farmaceutyczny cofnie zezwolenie na prowadzenie przejętej apteki i nałoży karę pieniężną.
- Oznacza to pełzające wywłaszczenie przedsiębiorców, którzy przez lata budowali swoje firmy. Wprowadzając niejasne przepisy i terminy jak "przejęcie kontroli" nad apteką doprowadzi do masowego cofania zezwoleń dużej liczbie właścicieli, zwłaszcza tym, którzy stworzyli przez lata sieci apteczne. Zlikwidowana może być połowa aptek, trudniejsze będzie też tworzenie nowych. Ustawa odda ogromną, uznaniową władzę w ręce urzędników inspekcji farmaceutycznej, którzy - jak pokazuje doświadczenie - w dowolny sposób rozumieją pojęcie kontroli. Zahamuje również rodzący się sektor opieki i usług farmaceutycznych. Właściciele aptek, zamiast myśleć o inwestycjach i rozwoju, będą starali się zachować status quo i bronić stanu posiadania. Nowa regulacja może też zachwiać stabilnością dużej liczby aptek i ostatecznie zagrozić bezpieczeństwu lekowemu Polaków - ostrzega Kacper Olejniczak, ekspert ds. branży Life Sciences Konfederacji Lewiatan.
Ustawa Apteka dla Aptekarza z 2017 r. wprowadziła restrykcyjne zasady otwierania nowych aptek - zgodnie z nią nowa placówka przypadać musi na co najmniej 3 tys. mieszkańców i znajdować się co najmniej 500 metrów od już istniejącej. Właścicielem apteki może być jedynie farmaceuta lub spółka farmaceutów, a nie - jak kiedyś - po prostu przedsiębiorca. Przepisy ograniczyły też możliwości łączenia aptek. W efekcie przestały powstawać nowe apteki, trzeba też było zlikwidować niektóre z istniejących, zwłaszcza na wsi. Dziś jest w Polsce 11 600 aptek ogólnodostępnych - o ponad 2 tys. mniej niż przed wejściem w życie ustawy.
- W sądach zbyt szeroka interpretacja ustawy, która prowadziła do zamykania aptek, zwykle okazywała się niewłaściwa. Po latach przedsiębiorcy odzyskiwali swój majątek, ale byli psychicznie wyczerpani, a części strat nie dało się już nadrobić. Dziś, mimo że dotąd nikt oficjalnie nie ocenił skutków tamtych przepisów, wprowadza się kolejne, jeszcze bardziej restrykcyjne. A polski rynek apteczny już jest najbardziej przeregulowanym rynkiem w UE - mówi nam Kacper Olejniczak.
Aptekarze mówią, że są gotowi rozmawiać o przepisach dekoncentracyjnych, ale w istocie takiego problemu dziś nie ma. Nasz rynek apteczny jest mocno rozdrobniony, silnie konkurencyjny, z dominującym udziałem polskiego kapitału (94 proc.). Najliczniej reprezentowany jest przez małe i średnie przedsiębiorstwa rodzinne, zwane sieciami (5 i więcej aptek) - dziś jest ich 321. Nowa poprawka uderza głównie w ich właścicieli.
- Jak będzie wyglądało dziedziczenie apteki, jeśli syn czy córka już ma ich kilka? Co wtedy stanie się z tym spadkiem? Co zrobi farmaceuta, który chce się wycofać z rynku, a nie ma komu sprzedać apteki? Pytań jest więcej, tym bardziej brakuje dialogu - podsumowuje ekspert.
I tym dziwniejsze jest niezwykłe tempo prac w Sejmie - ich ciąg dalszy już... dziś.
Wojciech Szeląg