Tajemnicze spotkanie byłego premiera z szefem Netfliksa. Filmowcy zawiadomili prokuraturę
Stowarzyszenie Filmowców Polskich złożyło zawiadomienie do prokuratury ws. niewdrożenia unijnej dyrektywy do prawa polskiego. Implementacja przepisów gwarantowałoby twórcom wypłaty tantiem z wyświetlania filmów w internecie - na platformach streamingowych. Przedstawiciele SFP mają wątpliwości co do przebiegu spotkania byłego premiera Mateusza Morawieckiego z ówczesnym szefem Netflixa, po którym rząd wycofał się z procedowania projektu ustawy. Tymczasem Janusz Cieszyński, były minister cyfryzacji wątpi, czy pieniądze z tantiem byłyby wydane zgodnie z ich przeznaczeniem.
W 2019 roku Parlament UE i Rada UE przyjęły dyrektywę ws. prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym. W czerwcu 2021 roku minął termin, w którym Polska powinna zaimplementować jej zapisy do prawa krajowego. Jak podkreślają przedstawiciele Stowarzyszenia Filmowców Polskich Polska jest jedynym krajem, który tego nie zrobił. W praktyce oznacza to brak zapewnienia wynagrodzenia dla twórców od wyświetlania filmów serwisach streamingowych. Nazywają obecne przepisy "wyzyskiem tworów filmowych".
- W zeszłym roku platformy streamingowe osiągnęły w Polsce zysk 2,5 mld zł, a zysk z kin ubiegłoroczny nie przekroczył miliarda zł. Jest to szalenie ważne pole eksploatacji filmów, które tworzymy i liczymy na to że one do publiczności dotrą i przez to, że dotrą do publiczności też uzupełnią nasze skromne honoraria o tantiemy - powiedział w czwartek prezes SFP Jacek Bromski.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy pracowało nad wdrożeniem unijnych przepisów. Projekt ustawy "o tantiemach z internetu", jak powszechnie zaczęto mówić, został przygotowany w czerwcu 2022 roku. Rząd jednak nie przyjął tej ustawy, wręcz wycofał się z jej procedowania.
Zdaniem SFP krok Mateusza Morawieckiego, który był wówczas jednocześnie premierem oraz ministrem cyfryzacji, ma związek z wizytą ówczesnego szefa Netfliksa, Reeda Hastingsa w Polsce, który rozmawiał zarówno z szefem rządu, jak i prezydentem Andrzejem Dudą. Miało to miejsce na trzy dni przed wycofaniem projektu ustawy z prac rządu. Spotkanie z Morawieckim nie zostało zaprotokołowane, do tej pory w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów nie ma dokumentu na temat tamtej rozmowy.
SFP podkreśla, że zarówno Morawiecki, jak i ówczesny minister finansów, który również zgłosił chęć wycofania z przyjęcia ustawy, wcześniej nie zgłaszali na jej temat uwag. Informuje jednocześnie, że rząd w drodze złożenia wniosków o udostępnienie informacji publicznej nie chciał ujawnić szczegółów spotkania z Hastingsem. Dlatego też SFP postanowiło złożyć zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa urzędniczego.
"Niniejszym zawiadamiam o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na tym, że nie dopełniono obowiązku wynikającego z przepisów prawa Unii Europejskiej i prawa krajowego poprzez niewniesienie do Sejmu projektu ustawy wdrażającej do krajowego porządku prawnego art. 18 dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) (...), którego celem było zagwarantowanie współtwórcom utworów audiowizualnych prawa do odpowiedniego i proporcjonalnego wynagrodzenia." - czytamy w pozwie skierowanym przez SFP.
SFP chce, aby prokurator zbadał, czy podczas spotkania byłego premiera z szefem Netfliksa nie doszło do popełnienia przestępstwa, gdyż to platformy streamingowe mają odnosić jak dotąd korzyści z wycofania się z projektu ustawy.
- Poprzedni rząd starał się budować polską kulturę przez wspieranie Netfliksa i Samsunga. To wielka szkoda dla polskiej kultury. Poza Wałęsą i Lewandowskim to twórcy kultury są najbardziej znanymi i cenionymi na świecie Polakami. Mamy nadzieję, że nowy rząd to zrozumie i odmieni los poniewieranych twórców - powiedział Bromski.
Prezes tłumaczył, że z wniesieniem pozwu SFP czekało do wyborów parlamentarnych.
- Nadzieje na rzetelne rozpoznanie zawiadomienia, które skierowane jest przeciwko przedstawicielom władzy politycznej - PiS - przez prokuraturę podporządkowaną politycznie Zbigniewowi Ziobrze było bardzo niewielkie. (...) Złożenie tego rodzaju zawiadomienie miało sens, kiedy pojawiła się nadzieja na rozpoznanie zawiadomienia przez niezależnych prokuratorów - wyjaśnił adwokat Mikołaj Pietrzak reprezentujący SFP.
Prezes Stowarzyszenia poinformował jednak, że do tej pory nie doszło do spotkania z przedstawicielami resortu kultury kierowanego już przez Bartłomieja Sienkiewicza.
- Ministerstwo Kultury jest zajęte teraz, zdaje się, przejmowaniem telewizji i radia - powiedział, nie precyzując jednak, czy SFP wnioskowało o spotkanie w sprawie tantiem z internetu.
Stowarzyszenie podkreśla, że wysokość tantiem należnych twórcom filmowym, gdyby dyrektywa została wdrożona w przewidzianym w niej terminie, przekracza kwotę 75 mln zł. "Równocześnie Polsce grozi kara za niewdrożenie dyrektywy, która na dzień dzisiejszy sięga już ponad 13 mln EUR (57 mln zł) i z każdym kolejnym dniem opóźnienia kwota ta ulega zwiększeniu (Komisja Europejska wniosła skargę do TSUE)." - informuje SFP.
Artykuł 18 dyrektywy, o którym jest mowa w pozwie, brzmi:
"1. Państwa członkowskie zapewniają, aby w przypadku gdy twórcy i wykonawcy udzielają licencji lub przenoszą swoje wyłączne prawa do eksploatacji ich utworów lub innych przedmiotów objętych ochroną, mieli oni prawo do odpowiedniego i proporcjonalnego wynagrodzenia.
2. Przy wdrażaniu zasady określonej w ust. 1 do prawa krajowego państwa członkowskie mogą stosować różne mechanizmy i uwzględniają zasadę swobody zawierania umów oraz sprawiedliwą równowagę praw i interesów."
Nie jest więc napisane wprost, że to organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi mają zarządzać tantiemami z internetu, jednak zapis o możliwości stosowania "różnych mechanizmów" zdaje się otwierać ku temu furtkę - w Polsce to OZZ zajmują się zarządzaniem wpływów z tego tytułu. SFP podkreśla, że chce otrzymać 1,5 proc. tantiem, co stanowi około 30 mln zł rocznie. Kwestia przeznaczenia tych pieniędzy stała się tematem konfliktu między filmowcami a byłym rządem.
W lipcu ub. roku rozmawialiśmy z ówczesnym ministrem cyfryzacji, Januszem Cieszyńskim, który wskazywał, że projektem ustawy zarządzał resort kultury, a on sam, w toku konsultacji wyraził obawę o zasadność podnoszenia cen cyfrowych dóbr kultury w okresie wysokiej inflacji. Jednocześnie zarzucił on prezesowi SFP niejasność co do wydania środków pozyskanych z tantiem.
- Pan Bromski próbuje przekonać opinię publiczną do tego, że pieniądze Polaków powinny trafić do SFP, które przekaże je na zapomogi dla "biednych artystów". Zadaliśmy naturalne w takiej sytuacji pytanie o to, jaki procent środków, które dystrybuuje SFP, trafia faktycznie do tych najuboższych. Tego się od SFP nie dowiedzieliśmy, ale z ksiąg wieczystych wynika, że pan Bromski z kolegami ze stowarzyszenia kupili sobie luksusowy dworek w Sopocie. Może potrzebują środków na jego remont? - zastanawiał się Cieszyński.
Niedługo później na łamach "Rzeczpospolitej" Bromski tłumaczył, że ów dworek został zakupiony na Dom Pracy Twórczej w ramach prowadzenia normalnej działalności statutowej, nie zaś dla prywatnych potrzeb. Przyznał też, że do spotkania z ministrem doszło, jednak ten miał zmylić SFP, "podając argument, że nie możemy wprowadzić tych tantiem przed wyborami, ponieważ wtedy Netflix podniesie opłaty za abonament". Cieszyński niedługo później zarzucił Bromskiemu kłamstwo.