Tani gaz - będzie czy nie będzie?
PGNiG nie zamierza ułatwiać konkurentom wejścia na rynek, bo regulator też mu życia nie ułatwia. Niech rywale sami inwestują.
Jeśli ktoś liczył, że wraz z pełną liberalizacją rynku gazu w Polsce, która formalnie nastąpi 1 lipca 2007 r., mniej zapłaci za to paliwo, musi obejść się smakiem. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) nie pozostawia optymistom nawet cienia nadziei: konkurencja pojawi się nieprędko, a jak już do niej dojdzie, ceny gazu zamiast spaść - wzrosną.
Magazynów nie oddamy...
Problemem jest m.in. dostęp do magazynów i infrastruktury przesyłowej. Potencjalni rywale muszą utrzymywać w zbiornikach zapasy równe 3 proc. importu. Tak nakazuje prawo energetyczne. Najchętniej wydzierżawiliby magazyny od PGNiG, bo tylko ono je w Polsce posiada, ale spółka prowadzi politykę monopolistyczną, nie dopuszczając ich do zbiorników.
Mamy zbyt małe magazyny na własne potrzeby. Na domiar złego nie mamy możliwości uwzględnienia kosztów inwestycji w rozbudowę magazynów w cenach gazu dla odbiorcy - twierdzi Krzysztof Głogowski, prezes PGNiG.
Na ich uwzględnienie nie chce się zgodzić Urząd Regulacji Energetyki (URE). Następną barierą liberalizacji jest - zdaniem Urzędu Regulacji Energetyki (URE) - brak niezależnego podmiotu, który zarządzałby dostępem do systemu zbiorników. PGNiG wie, że powinno takiego operatora wydzielić ze swojego majątku. Ale wie też, jak się przed tym obronić.
Nie ma reguł prawnych wskazujących sposób budowy operatora systemu magazynowego. Owszem, możemy wydzielić spółkę zależną od PGNiG. Tylko skąd czerpałaby pieniądze na swoje utrzymanie? Teoretycznie mogłaby sprzedawać usługi magazynowe na rynku, ale w praktyce nie jest to możliwe, ponieważ ich pojemność nawet dla PGNiG nie jest wystarczająca - mówi prezes gazowego giganta.
Obecna pojemność magazynów wynosi 1,6 mld m sześc. gazu. Puławy, jeden z największych odbiorców tego paliwa, zużywa rocznie mniej więcej połowę tej ilości.
Chcemy podwoić pojemność magazynów, mimo że mamy niekorzystną taryfę - deklaruje Krzysztof Głogowski.
I kusi. Gdyby ceny uwzględniły koszty rozbudowy, gaz byłby prawdopodobnie nieco droższy, ale pojawiłyby się możliwości świadczenia usług magazynowych i rozwoju konkurencji na rynku - mówi Krzysztof Głogowski.
Nie zabrania rywalom budowy zbiorników. I podkreśla, że gdyby uwzględnili ten koszt w cenie, nie mieliby tak atrakcyjnej jak dziś oferty.
Rzeczywista liberalizacja rynku nastąpi dopiero wtedy, kiedy zostaną zniesione obecne bariery jego rozwoju, m.in. regulacyjne - twierdzi Krzysztof Głogowski. I podkreśla: będzie drożej.
Gdybyśmy mogli nagle uwolnić ceny gazu, groziłby nam dynamiczny wzrost cen, dlatego nie byliśmy za takim rozwiązaniem. Ale myślenie o uwolnieniu cen, które byłoby do zaakceptowania dla odbiorców, jest potrzebne - dodaje Krzysztof Głogowski.
Podaje przykład Wielkiej Brytanii, gdzie w ciągu ostatnich lat gaz podrożał o 80 proc. Wielka Brytania importuje tylko 15 proc. zużywanego gazu. Do 2010 r. według prognoz z zagranicy pochodzić będzie 50 proc. błękitnego paliwa dla tego kraju. Polska płaci obecnie nieco poniżej 300 USD za 1000 m sześc. W Wielkiej Brytanii cena gazu kształtuje się na poziomie 1000 USD.
To także pokazuje, jak może wyglądać rynek w kraju, który nie ma własnych zasobów gazu - zaznacza Krzysztof Głogowski.
...złóż także
Receptę na złagodzenie szoku cenowego prezes widzi w pozostawieniu krajowego wydobycia w rękach jego spółki, choć także konkurenci mają na nie chrapkę.
Dzięki temu jesteśmy w stanie subsydiować import zyskami ze sprzedaży gazu ze złóż krajowych i wytrzymać ograniczenia taryfowe prezesa URE - wyjaśnia Krzysztof Głogowski.
PGNiG deklaruje umiar w kształtowaniu cen i podkreśla, że kontrolowana przez państwo spółka musi brać pod uwagę nie tylko aspekt ekonomiczny, ale także społeczny swojej działalności. Ten pierwszy jest jednak bardzo ważny.
Dzięki własnym złożom PGNiG będzie zawsze miał przewagę nad konkurencją. Koszty pozyskania z nich gazu i ropy naftowej są zdecydowanie niższe od importu. Dlatego nie oddamy tej perły w koronie - zapewnia Krzysztof Głogowski.
Jego zdaniem, obrót gazem z własnych źródeł sprawia, że PGNiG ciągle jest na plusie. Gaz, który pochodzi z importu, jest bowiem w obecnych warunkach taryfowych sprzedawany taniej niż firma płaci za niego Rosjanom.
Dopóki będziemy działać w takich warunkach, nie widzę możliwości wyodrębnienia firmy, która zajęłaby się tylko wydobyciem. To byłby wrogi gest wobec naszych akcjonariuszy - podkreśla Krzysztof Głogowski.
I sugeruje konkurentom, by postarali się o uruchomienie wydobycia w Polsce. Poszukiwania złóż są jednak długie i kosztowne, a magazyny za małe. Konkurencja na rynku gazu nie pojawi się zbyt szybko.