Te grupy będą mieć drastycznie niskie emerytury!
Zderzenie przyszłych emerytów z rzeczywistością będzie bardzo bolesne. Polacy mają wysokie oczekiwania co do swoich przyszłych świadczeń, a będą musieli przeżyć za zaledwie 25-30 proc. wcześniejszej pensji. I to nie wszyscy, bo samozatrudnieni i gros kobiet dostanie jeszcze niższe emerytury.
Polacy mają wysokie wymagania co do swoich przyszłych emerytur, bo 36 proc. ankietowanych uważa, że do komfortowego życia potrzebny im będzie dochód wysokości 60-79 proc. ich obecnych zarobków, a 33 proc. chciałoby otrzymywać emeryturę wysokości 80-100 proc. obecnych dochodów- wynika z badania przeprowadzonego przez Aegon.
Tymczasem dla osób, które weszły na rynek pracy po 1999 roku będzie to zaledwie 30 proc., a w przypadku prowadzących działalność gospodarczą jeszcze mniej. Oczekiwania więc nijak mają się do rzeczywistości, mimo że każdy może sprawdzić swoją przyszłą emeryturę, bo ZUS takie wyliczenie podaje co roku.
Zderzenie z rzeczywistością może być więc bolesne, bo stopa zastąpienia, czyli relacja emerytury do zarobków spada. Dla przechodzących na emeryturę teraz wynosi jeszcze ponad 50 proc., ale w przypadku młodych i w tzw. średnim wieku, którzy na rynek pracy weszli po 1999 roku, czyli są wyłącznie w nowym systemie emerytalnym i nie mają tzw. kapitału początkowego, będzie to zaledwie około 30 proc., jeśli pracowały na umowie o pracę i od całości zarobków odprowadzane były składki emerytalne. Będzie też liczna grupa, która wypracuje emerytury jeszcze niższe, ze względu na to, że odprowadziły bardzo niskie składki w czasie aktywności zawodowej.
- Najgorsza będzie sytuacja osób, które płacą niskie składki i tych, którzy nie spełnią warunków do otrzymania najniższej emerytury, czyli np. nie wypracują stażu ubezpieczeniowego, który wynosi 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn. Zwłaszcza, że osoby z emeryturami poniżej minimalnej nie załapują się na część "bonusów" dla niskich świadczeń jak waloryzacja kwotowa - mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista FPP.
W ciągu dziewięciu lat liczba osób bez prawa do minimalnej emerytury zwiększyła się blisko 14-krotnie. Obecnie już 5,6 proc. emerytów w ZUS - zarówno z nowego (mieszanego), jak i starego systemu - otrzymuje świadczenie poniżej minimum. W tym roku emeryturę niższą niż minimalna pobierało ponad 333 tys. osób - o ponad 53 tys. więcej niż w marcu ubiegłego roku. Jest to nawet szybszy wzrost, niż wynikało to z prognozy FPP przedstawionej w raporcie z początku 2019 roku. Przypomnijmy, że dziś minimalna emerytura wynosi 1200 zł brutto.
Brak stażu wynika czasami z długiego okresu bierności zawodowej, ale w części przypadków ma on związek z wykonywaniem pracy na podstawie nieoskładkowanych umów.
Grupą, która będzie miała drastycznie niskie emerytury są m.in. prowadzący działalność gospodarczą, a tu na przyszłe świadczenia negatywnie działają "ulgi" w składkach na ZUS, które oczywiście poprawiają ich bieżącą sytuację, ale tak naprawdę nie są to ulgi, ale możliwość płacenia niższych składek na przyszłą emeryturę. Przeciwne takim praktykom są związki zawodowe.
- Dlatego jesteśmy przeciwni wszelkiego rodzaju ulgom dla przedsiębiorców przy zakładaniu działalności, bo przyczynia się to do obniżenia świadczeń i potem pojawia się zdziwienie samozatrudnionych, że otrzymują groszowe chorobowe, ZUS wylicza im dramatycznie niskie emerytury, a przecież to jest efekt korzystania z takich ulg i odprowadzania minimalnych składek - mówi Katarzyna Duda, ekspertka ds. polityki społecznej w OPZZ. Jak podkreśla, system emerytalny jest odzwierciedleniem rynku pracy i tu należy szukać przyczyn tego, dlaczego tak dużo osób nie wypracowało odpowiedniego stażu lub zgromadziło bardzo niskie składki.
Duże znaczenie dla wysokości przyszłych emerytur ma wiek emerytalny i w tym kontekście sytuacja kobiet będzie znacznie gorsza niż mężczyzn.
- W przypadku kobiet urodzonych w latach 80. ich świadczenie wyniesie 20 proc. ich ostatniego wynagrodzenia - tłumaczy Łukasz Kozłowski.
Dodaje, że jest ogromna różnica między świadczeniami kobiet i mężczyzn, głównie ze względu na wcześniejszy wiek przechodzenia na emeryturę. W obecnym systemie każdy dodatkowy rok pracy mocno przekłada się na wysokość świadczenia, bo o około 10 proc., a w latach z dobrą waloryzacją nawet o 15 proc.
Problem polega na tym, że wiedza i świadomość dotycząca emerytur jest niska.
- Obawiam się, że w większość Polaków nie rozumie od czego zależą ich przyszłe świadczenia, wielu sądzi, że są to decyzje administracyjne i kluczowa jest np. waloryzacja, a przecież to jaką emeryturę będą mieli zależy od aktywności zawodowej i tego od jakiej części wynagrodzeń odprowadzane są składki oraz kiedy zdecydują się na nią przejść - mówi Łukasz Kozłowski.
ZUS co roku przygotowuje aktualną symulację przyszłej emerytury na podstawie dotychczas wpłaconych składek i dla każdego powinna być lektura obowiązkowa. Jak już pisaliśmy, standardowo jest ona przesyłana listem, a w tym roku wyjątkowo, ze względu na pandemię, najnowsze wyliczenia już są gotowe i każdy może sprawdzić na swoim profilu na Platformie Usług Elektronicznych lub zwrócić się do Zakładu o pisemną wersję. Trzeba też pamiętać, że pokazywane są tam kwoty brutto, a nie netto, bo trzeba będzie od nich odprowadzić podatek.
Problem nie sprowadza się jednak tylko do tego, że Polacy się mało interesują swoją przyszłą sytuacją po zakończeniu aktywności zawodowej, bo ciągłe "gmeranie" w systemie emerytalnym, a także rozdawanie wyborczych prezentów w postaci 13-ek oraz obietnic 14-ek tylko sprzyjają postawie "jakoś to będzie" i paradoksalnie mogą raczej obniżać zaufanie do systemu emerytalnego, zwłaszcza do jego stabilności.
Z drugiej strony wprowadzony został dobrowolny program PPK, który w pewnym stopniu łata lukę wynikającą ze spadającej stopy zastąpienia.
Monika Krześniak-Sajewicz