Tegoroczne zbiory poniżej 23 mln ton

- Tegoroczne zbiory zbóż będą na poziomie niższym niż 23 mln ton, nie uwzględniając zbiorów kukurydzy - ocenił dla PAP prezes Krajowej Federacji Producentów Zbóż Rafał Mładanowicz.

- Tegoroczne zbiory zbóż będą na poziomie niższym niż 23 mln ton, nie uwzględniając zbiorów kukurydzy - ocenił dla PAP prezes Krajowej Federacji Producentów Zbóż Rafał Mładanowicz.

Jego zdaniem, ceny zbóż w najbliższych miesiącach zależne będą przede wszystkim od kursu euro - złoty i na koniec roku ceny zbóż mogą jeszcze wzrosnąć.

"Zbiory są już praktycznie zakończone. Na pewno jakość tegorocznych zbóż jest słabsza niż w zeszłym roku. Jeśli chodzi o plony, to widać bardzo duże zróżnicowanie w poszczególnych regionach Polski. W 70 proc. gospodarstw zbiory są niższe niż w roku ubiegłym, nawet o 50 proc. W pozostałych 30 proc. gospodarstw zbiory są zbliżone do zeszłorocznych, ale z gorszą jakością" - powiedział we wtorek w rozmowie z PAP Mładanowicz.

Reklama

"Wielkość zbiorów na pewno będzie więc niższa niż w 2010 r. Myślę, że będzie to na pewno poniżej 23 mln ton, nie uwzględniając kukurydzy" - dodał.

Zdaniem Mładanowicza, ceny zbóż w najbliższych miesiącach zależne będą przede wszystkim od kursu euro-złotego.

"Ceny są wysokie, na co wpływ ma wysoki kurs euro-złotego, który sprzyja eksportowi. Jeśli taki kurs się utrzyma, to w ciągu kilku miesięcy na zachód wywiezione zostanie 3-5 mln ton zbóż. Nie ma jednak zagrożenia, że zabraknie zboża w Polsce ponieważ w porównaniu z zeszłym rokiem spadło nam pogłowie bydła" - powiedział Mładanowicz.

"Jeśli nastąpi gwałtowny spadek kursu euro - złoty to na rynku mogą pojawić się niewielkie spadki cen zbóż. Jeśli jednak kurs będzie się utrzymywał, to na koniec roku ceny jeszcze pójdą w górę" - dodał.

Pod koniec lipca GUS opublikował szacunki, według których zbiory zbóż podstawowych z mieszankami w 2011 r. wyniosą 24,3-25,2 mln t, tj. o 1-5 proc. mniej względem 2010 r.

_ _ _ _ _

Nowe kraje UE, w tym Polska, oprotestowały proponowane przez KE ograniczenia krajowych kompensacji do bezpośrednich dopłat w ramach WPR. Są one niezgodne z zasadą równego traktowania - podkreślił w Brukseli minister rolnictwa Marek Sawicki.

"Nowe państwa członkowskie daleko jeszcze mają do średniego poziomu europejskiego, jeśli chodzi o płatności, ale wydaje się, że jeśli płatnościami krajowymi dochodzą do poziomu zaplanowanego na rok 2013, to budzi się pewna grupa urzędników, która (w imię zrównoważenia konkurencyjności - PAP) nakazuje cięcia" - powiedział minister we wtorek w Brukseli przed posiedzeniem ministrów rolnictwa UE.

"Jeśli 3-5 proc. dopłat krajowych, nadal poniżej średniej europejskiej, jest zakłóceniem konkurencyjności, a zróżnicowanie w podstawowych płatnościach bezpośrednich wynosi od 90 do 680 euro i nie jest problemem, to znaczy, że mamy do czynienia z pewnego rodzaju dyskryminacją" - ocenił.

Polska wraz z pozostałymi nowymi członkami UE sprzeciwia się proponowanemu przez Komisję Europejską ograniczeniu krajowych dopłat uzupełniających płatności bezpośrednie dla rolników w ramach tzw. systemu modulacji - czyli cięć w dopłatach bezpośrednich dla najbogatszych rolników UE. Wyrazem protestu ma być wspólna deklaracja ministrów rolnictwa Czech, Polski, Słowacji, Słowenii, Węgier, Bułgarii i Rumunii, która zostanie przedłożona KE i ministrom rolnictwa pozostałych państw UE we wtorek po południu.

Według wstępnych propozycji KE dopłaty krajowe do pierwszego filara WPR, tzw. krajowe uzupełniające płatności bezpośrednie, mają być ograniczone do 500 euro na gospodarstwo, na czym zdaniem siódemki (popieranej przez państwa bałtyckie) stracić mogą duzi producenci rolni, a także ci, którzy jak producenci chmielu czy tytoniu (a w krajach bałtyckich producenci mleka i hodowcy bydła), mają prawo do wyższych niż pozostali rolnicy dopłat bezpośrednich.

"Zgodnie ze wstępną propozycją Komisji Europejskiej nowe kraje członkowskie mogą się znaleźć w sytuacji, w której nie będą w stanie zapłacić aplikantom nawet dziesięciu procent potencjalnych środków dostępnych w krajowej kopercie dopłat bezpośrednich, która gwarantuje wyrównanie środków na wsparcie pierwszego filara Wspólnej Polityki Rolnej (WPR)" - brzmi tekst wspólnej deklaracji.

Celem uzupełniających płatności bezpośrednich, wypłacanych z budżetu państwa, jest uzupełnienie dopłat finansowanych z budżetu UE dla rolników z krajów, które przystąpiły do UE w 2004 r. Zgodnie z postanowieniami szczytu UE w Kopenhadze z 2002 r., stopień dochodzenia do pełnych płatności został rozłożony na dziesięć lat od momentu ich wejścia do UE. W momencie rozszerzenia UE dopłaty bezpośrednie do produkcji rolnej dla nowych państw członkowskich z budżetu Unii wynosiły w 2004 r. 25 proc. pełnego poziomu. 30 proc. w 2005 r., 35 proc. w 2006 r., 40 proc. w 2007 r., a w kolejnych latach miały wzrastać o 10 proc., tak by osiągać 100 proc. w 2013 r. (w przypadku Bułgarii i Rumunii - w 2016). W 2011 r. Polska dopłaca z własnego budżetu 20 proc. dopłat.

W starych krajach UE z kolei zapisy WPR przewidywały stopniową redukcję dopłat bezpośrednich dla najbogatszych rolników, w ramach tzw. modulacji. Zgodnie z reformą WPR z 2003 r., redukcje miały dotyczyć rolników korzystających z dopłat bezpośrednich większych niż 5 tys. euro na gospodarstwo, a uzyskane środki miały służyć finansowaniu drugiego filara tej polityki, czyli rozwoju obszarów rolnych. Obecne zapisy przewidują, że będą oni oddawać na rzecz drugiego filara 10 proc. dopłat bezpośrednich.

Wprowadzenie ograniczenia dla nowych państw UE ma, zdaniem KE, wyrównać różnice w poziomie dopłat dla rolników w starych i nowych krajach UE w 2013 r., kiedy to nowe państwa członkowskie dojdą do pełnego systemu płatności ze środków UE. "Większość rolników ze starych państw UE będzie wciąż musiała w tym czasie rezygnować z 10 proc. dopłat bezpośrednich, podczas gdy rolnicy z nowych państw członkowskich będą korzystali z pełnego systemu płatności i (nieograniczonych) krajowych premii" - wyjaśnił PAP jeden z unijnych ekspertów.

Jak wyjaśniało dziennikarzom w poniedziałek źródło zbliżone do polskiej prezydencji, proponowane przez KE ograniczenie dopłat krajowych do 500 euro (czyli 10 proc. z 5 tysięcy) kłóci się z wcześniejszymi ustaleniami. Bowiem - jak ustalono w 2008 r. podczas przeglądu WPR - reforma systemu modulacji "miała nie mieć wpływu na nowe państwa członkowskie".

"Było jasno ustalone, że w 2012 r. dokonamy redukcji 4 proc. w kopercie krajowej (pula środków przeznaczonych na dopłaty bezpośrednie w rolnictwie - PAP) ze względu na dochodzenie do pełnych płatności, ale dotyczącej tylko tych gospodarstw, które mają płatności powyżej 300 tys. euro. W naszych rozwiązaniach prawnych ten pułap już praktycznie osiągnęliśmy, natomiast nie godzimy się i na pewno nie pozwolimy na to, aby były jakiekolwiek inne redukcje" - powiedział we wtorek minister Sawicki.

Do sprzeciwu dołączyły też państwa bałtyckie (Litwa, Łotwa i Estonia). W osobnej deklaracji, która zostanie przedłożona na wtorkowym posiedzeniu, ministrowie rolnictwa tych państw proponują, by w ramach modulacji krajowe koperty zostały ustalane osobno dla każdego sektora produkcji, a całkowita wartość kopert krajowych była określana w ramach osobnej procedury.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: PAP | tonie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »