Tępy nóż wicepremiera Hausnera

Na jedynkę z wykrzyknikiem ocenił propozycje budżetowe wicepremiera Jerzego Hausnera członek RPP, Bogusław Grabowski. Nie byłoby w tym nic przerażającego - w końcu doktor Grabowski jest tylko jednym z "dziesięciu gniewnych" - gdyby nie była ona zbieżna z poglądem znacznej części pozostałych, a przede wszystkim nie była zgodna z oceną, jaką wystawiły rynki finansowe.

Na jedynkę z wykrzyknikiem ocenił propozycje budżetowe wicepremiera Jerzego Hausnera członek RPP, Bogusław Grabowski. Nie byłoby w tym nic przerażającego - w końcu doktor Grabowski jest tylko jednym z "dziesięciu gniewnych" - gdyby nie była ona zbieżna z poglądem znacznej części pozostałych, a przede wszystkim nie była zgodna z oceną, jaką wystawiły rynki finansowe.

W projekcie budżetu na 2004 rok praktycznie wszystko jest udawane. Poczynając od deficytu, który wcale nie wynosi 45,5 mld zł, tylko około 60 mld, kończąc na trybie wniesienia projektu, który zawiera więcej znaków zapytania niż odpowiedzi. Tak naprawdę zachowuje się status quo, nie dokonując żadnych cięć. Projekt się wnosi, bo tak nakazuje Konstytucja, a jak będzie - to się zobaczy.

Od liczb, które różnie można interpretować, znacznie ważniejsza jest filozofia budżetu. A ta jest przerażająca. Od kilku już lat mówi się coraz głośniej o konieczności głębokiej reformy finansów publicznych. I na mówieniu się kończy. Tymczasem trzeba mieć świadomość, że odkładanie jej z roku na rok powoduje nawarstwianie się problemów i zwiększa głębokość niezbędnych cięć, które kiedyś będą musiały być przeprowadzone.

Reklama

W czarnym scenariuszu, kiedy dług publiczny dochodzi do konstytucyjnego progu 60 proc. wartości rocznego PKB, budżet na rok następny nie może zawierać nawet złotówki deficytu. Konsekwencje społeczne takiej sytuacji trudno nawet sobie wyobrazić. Jest to więc rozumowanie czysto teoretyczne: raczej doszłoby do nowelizacji Konstytucji i przesunięcia bądź likwidacji progu! Tyle tylko, że to nie progi są istotne, ale właśnie ocena dokonana przez rynki finansowe. A te są bezwzględne i nieubłagane. Wyrazem tej oceny jest słabnący złoty, mniejsze zainteresowanie naszymi papierami skarbowymi, spadek zaufania inwestorów. A od tego już tylko krok do kryzysu walutowego i finansowego, prowadzącego do krachu gospodarki.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: rynki finansowe | noże | nóż | Bogusław Grabowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »