Terminal naftowy - bezpieczeństwo czy kłopot?
Budowie terminalu naftowego w Gdańsku towarzyszą nadzieje i obawy. Pierwsze dotyczą uelastycznienia systemu dostaw ropy naftowej, drugie wiążą się z możliwością osłabienia pozycji konkurencyjnej polskich rafinerii.
Gdański terminal naftowy, którego budowę zainaugurowano w marcu, jest pierwszą tego typu inwestycją w kraju i jedną z 16 realizowanych na świecie. Budowany w Gdańsku terminal o docelowej pojemności magazynowej 700 tys. m sześc. ma mieć kluczowe znaczenie dla logistyki naftowej nie tylko w Polsce, ale w całym regionie Europy Środkowej i Wschodniej. Jednak część ekspertów jest zdania, że ta inwestycja, szczególnie w części dotyczącej paliw, osłabi pozycję krajowych rafinerii.
Terminal naftowy realizowany jest przez Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych (PERN) na terenie gdańskiego portu. Prace budowlane mają być realizowane w dwóch etapach. W ramach pierwszego z nich powstanie sześć zbiorników na ropę naftową o łącznej pojemności 375 tys. m sześc. oraz infrastruktura potrzebna do ich obsługi. Zakończenie realizacji pierwszego etapu, o wartości 415 mln zł, przewidziane jest na koniec 2015 roku.
Planowany drugi etap inwestycji zakłada powstanie dodatkowych zbiorników o poj. 325 tys. m sześc., służących do magazynowania produktów ropopochodnych, chemikaliów, paliwa lotniczego oraz biokomponentów dodawanych do paliw. Ostateczne przeznaczenie tzw. części paliwowej terminalu może jeszcze ulec zmianie, na przykład pod wpływem decyzji inwestycyjnych dotyczących możliwości budowy kompleksu petrochemicznego w Gdańsku. Zakończenie całości inwestycji planowane jest na 2018 rok.
Zagraniczne firmy naftowe działające w Polsce oceniają budowę terminalu pozytywnie, jako sposób na uelastycznienie systemu dostaw, w szczególności ropy naftowej. Niektórzy eksperci mają jednak wątpliwości, zwłaszcza w odniesieniu do drugiego etapu tej inwestycji, czy terminal nie osłabi pozycji konkurencyjnej polskich rafinerii, przede wszystkim leżącej niemal po sąsiedzku Grupy Lotos. Nieoficjalnie wiadomo, że gdański koncern opowiadał się przeciwko planom tej budowy, ale nic nie wskórał.
- Taki terminal może zachęcić importerów do sprowadzania do Polski nie tylko taniej ropy (np. z łupków), ale także paliw i chemikaliów, co będzie kłopotliwe dla Lotosu, a być może nawet dla Orlenu - uważa Janusz Wiśniewski, ekspert branży chemicznej i paliwowej, były wiceprezes PKN Orlen, a obecnie wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej. Jego zdaniem te same pieniądze w obrębie rynku logistycznego można było wydać znacznie efektywniej. - Choćby na rozbudowę sieci rurociągów produktowych - ocenia.
Odmiennego zdania jest Marcin Moskalewicz, prezes PERN "Przyjaźń". - Terminal naftowy jest w naturalny sposób szansą dla polskich rafinerii, ponieważ otworzy przed nimi szeroko drzwi na morze. Możliwość separacji różnych gatunków ropy ułatwi ich transport, pozwoli rafineriom kupować taniej większe partie surowca, a bliskość rafinerii Lotosu, Naftoportu i różnych rodzajów transportu kapitalnie poprawi działania operacyjne - przekonuje. - Ale przede wszystkim terminal pozwoli rafineriom szybko i płynnie reagować na zmieniające się trendy rynkowe.
Marcin Moskalewicz przekonuje, że budowa terminalu naftowego PERN w Gdańsku ma fundamentalne znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego kraju wcale nie z uwagi na wielkość pojemności magazynowych w zbiornikach, która w przypadku ropy stanowi niespełna 10 proc. już istniejących w kraju pojemności, a w przypadku paliw jeszcze mniej.
- Ta budowa jest kluczowa dla polskiej, a pewnie i środkowoeuropejskiej logistyki naftowej nie ze względu na zbiorniki, które tam zbudujemy, ale z uwagi na ich położenie oraz funkcjonalność - wyjaśnia. - Zupełnie inną funkcjonalność mają przecież zbiorniki w naszej bazie w Adamowie na granicy z Białorusią, a inną na samym wybrzeżu Bałtyku, w sąsiedztwie Naftoportu i jednej z najnowocześniejszych europejskich rafinerii, która - nawiasem mówiąc - coraz większą część surowca kupuje właśnie z morza, a w planach ma budowę segmentu petrochemicznego - dodaje prezes PERN.
Jeżeli dorzucimy do tego zupełnie nowe horyzonty, jakie otworzy terminal, takie jak choćby separacja różnych gatunków ropy czy kumulacja surowca, a także wpięcie tego morskiego hubu we wszelkie możliwe systemy transportu, od rurociągów "Przyjaźni" po autocysterny i kolej, odpowiedź - według Moskalewicza - wydaje się dość oczywista: terminal naftowy jest niezbędny nie tylko dla dalszego rozwoju grupy PERN, ale także dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego kraju.
Pierwszym sygnałem, że powstający terminal rzeczywiście może zmienić sytuację na krajowym rynku logistycznym, było podpisanie (w kwietniu tego roku) przez PERN długoterminowej umowy z włoskim koncernem Eni Trading & Shipping. Porozumienie dotyczy przeładunku, magazynowania i transportu ropy naftowej w latach 2014-16.
- Znaczenie tej umowy naprawdę trudno przecenić i to z dwóch powodów: po pierwsze otwiera ona zupełnie nowe możliwości tradingowe surowca w naszym kraju, po drugie to pierwsza umowa dotycząca działalności nowego Terminalu Naftowego w Gdańsku - podkreśla Marcin Moskalewicz.
Fakt, że pierwsza tego typu dokument podpisano z włoskim Eni, zdaje się potwierdzać opinie, że terminal to potencjalna alternatywa nie tylko dla działających na krajowym rynku zagranicznych koncernów, ale również sposób na przyciągnięcie do Polski firm naftowych, które do tej pory nie były obecne na naszym rynku. No wość w przypadku tej umowy polega na tym, że - oprócz stosowanych w kraju szybkich transakcji zakup-transport-sprzedaż - włoski koncern będzie mógł przeładować surowiec do zbiorników PERN, a po pewnym okresie magazynowania odsprzedać go dalej z zyskiem do polskiego lub zagranicznego odbiorcy.
- A to jest właśnie ten rodzaj operacji handlowych, które - mamy nadzieję - będą się w naszym kraju rozwijały i dla których m.in. powstaje w Gdańsku terminal naftowy - podkreśla Marcin Moskalewicz.
Pierwszy tankowiec z ropą naftową należącą do Eni został już przeładowywany w gdańskim Naftoporcie. Surowiec jeszcze przez kilkanaście miesięcy będzie przesyłany przy wykorzystaniu obecnej infrastruktury spółki do bazy PERN w Górkach Zachodnich, ale od końca 2015 lub początku 2016 roku - zgodnie z umową - trafi do magazynów nowego terminalu w Gdańsku.
- Budujemy pierwszy w Polsce hub morski z prawdziwego zdarzenia, a jeszcze przed jego uruchomieniem umożliwiamy nowy rodzaj działalności tradingowej, która idealnie wpisuje się w przyszłą działalność tego hubu - mówi Marcin Moskalewicz.
Zwraca jednocześnie uwagę, że przed podpisaniem umowy długoterminowej, Eni przetestowało ten rodzaj działalności we współpracy z PERN jednorazowo, podpisując w listopadzie 2013 r. umowę dotyczącą przeładunku, magazynowania i transportu ropy naftowej z jednego tankowca.
Najwyraźniej test wypadł pozytywnie, bo po sfinalizowaniu tej transakcji przystąpiono do negocjacji, które zakończyły się zawarciem umowy na lata 2014- 16. Wszystko wskazuje na to, że tą drogą pójdą także inni potencjalni klienci terminalu. Potwierdzają to rozmowy handlowe, które prowadzi PERN.
Piotr Apanowicz
Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"