To będzie biło w wyniki banków: Niskie stopy procentowe i niespłacane kredyty

Co najbardziej zagraża polskiemu systemowi finansowemu, który składa się głównie z banków? Niespłacane kredyty i polityka banku centralnego, czyli NBP, który powołany jest do tego, by dbać o stabilność tego systemu. Ale w tle czają się też frankowicze. I z tym problemem także powinno sobie poradzić państwo, bo został puszczony na żywioł.

Tak twierdzą eksperci poproszeni przez Europejski Kongres Finansowy o wytypowanie największych zagrożeń dla rozwoju gospodarczego Polski i dla stabilności finansowej kraju. Dla rozwoju gospodarczego - o czym pisała już Interia - widzą głownie zagrożenia zewnętrzne: możliwy przedłużający się kryzys europejskich gospodarek i kolejne uderzenie pandemii.

Następstwa kryzysu

Stabilności systemu finansowego w Polsce - zdaniem 43 specjalistów od gospodarki i finansów - zagraża najbardziej to, że ludzie i firmy pogrążone w kryzysie przestaną spłacać kredyty, polityka NBP oraz podatek bankowy naliczany od aktywów, co będzie zniechęcać banki do udzielania kredytów także wtedy, gdy zacznie się ożywienie.

Reklama

- Zagrożenia towarzyszą każdemu kryzysowi podażowo-popytowemu, a teraz mamy z takim do czynienia. Kryzys bankowy jest zawsze następstwem tego typu mechanizmów. Jako główne zagrożenie eksperci widzą pogorszenie jakości portfela kredytowego, co nie jest jeszcze dostatecznie widoczne w obecnych statystykach, ale które zawsze występuje w takich sytuacjach - powiedział Leszek Pawłowicz, koordynator EKF i profesor Gdańskiej Akademii Bankowej.

Prawie wszyscy eksperci EKF (98 proc.) uważają, że największym zagrożeniem dla stabilności systemu finansowego będzie pogorszenie jakości kredytów. Dotknięte kryzysem firmy i bezrobociem ludzie nie będą mieli jak ich spłacać. Teraz banki tworzą jeszcze odpisy na oczekiwane straty, a i tak już są one dwa razy większe niż przed rokiem. W statystykach o upadłościach i wskaźnikach bezrobocia kryzysu na razie nie widać.

Ale widać go już po spadku produkcji, konsumpcji i inwestycji. Kryzys kredytowy nastąpi także z opóźnieniem dlatego, że pół roku trwały "wakacje kredytowe" i działały "tarcze antykryzysowe". Tylko, że ich działanie właśnie się kończy, a idzie druga fala epidemii. Prawdopodobnie kryzysowi kredytowemu może towarzyszyć pogorszenie sytuacji na rynku obligacji korporacyjnych. Lont mogłaby podpalić upadłość średniej wielkości banku. A tacy kandydaci już są. Eksperci uważają, że prawdopodobieństwo takiego scenariusza wynosi aż 73 proc.

Polityka monetarna kontra wyniki banków

Drugim największym zagrożeniem - wskazuje na nie 90 proc. ekspertów ­- jest polityka NBP, a zwłaszcza nadmierne obniżenie stóp procentowych, w tym głównej do 0,1 proc. Przypomnijmy, że NBP w marcu, kwietniu i w maju trzykrotnie ciął stopy. W ocenie ekspertów prawdopodobieństwo, że te obniżki stóp zdestabilizują polski sektor finansowy wynosi 60 proc.

Mogą też wywołać skutki odwrotne od zamierzonych, bo mogą zniszczyć wartość małych banków, głównie spółdzielczych i zwiększyć stopień koncentracji sektora bankowego w Polsce. Czyli - doprowadzić do oligopolu największych banków. A w takich warunkach kredyt na pewno nie byłby tańszy pomimo niskich "oficjalnych" stóp.

Trzecie z kolei zagrożenie to podatek bankowy, a właściwie nie sam podatek, tylko to, że  naliczany jest on od aktywów, czyli np. od udzielonych kredytów. Podatek na przykład nie jest naliczany od obligacji Skarbu Państwa, więc banki kupują papiery skarbowe zamiast finansować gospodarkę. Na szkodliwość podatku bankowego od aktywów wskazało 85 proc. ekspertów. Ich zdaniem prawdopodobieństwo, że jego oddziaływanie zdestabilizuje system finansowy wynosi 64 proc.

- To hamuje akcję kredytową. Ma to charakter procykliczny, stanowi dodatkowy hamulec dla dopływu kapitału do gospodarki - mówił Leszek Pawłowicz.

Dochodzą problemy z frankowiczami

Przypomnijmy, że politycy od kilku lat brali się do rozwiązania tego problemu, ale okazało się, że nie potrafią. Konsekwencją niektórych pomysłów byłyby straty, których mogłyby nie unieść nawet najsilniejsze polskie banki.

Sprawy poszły całkowicie na żywioł po orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z października zeszłego roku. Dopuścił on możliwość unieważnienia umowy o kredyt we frankach pomiędzy bankiem a klientem jeśli zawierała niedozwolone klauzule. A wiele umów takie klauzule miało.

Klienci ruszyli więc masowo do sądów i według szacunków Andrzeja Reicha, emerytowanego dyrektora w Komisji Nadzoru Finansowego, około 5 proc. frankowiczów sądzi się już z bankami, a to jest ok. 25 tys. procesów. Co więcej widać już, że większość spraw rozpatrywana jest na niekorzyść banków. Banki już tworzą ogromne rezerwy związane z ryzykiem, że przegrają procesy. Ale lawina może być jeszcze większa.

- Nie wiadomo, czy potencjalni chętni na procesowanie się to 5 czy 50 proc. kredytobiorców - powiedział Andrzej Reich.

I dodał, iż spory frankowiczów z bankami mają charakter prawny, ale też ekonomiczny i nie można patrzeć na nie widząc tylko prawne aspekty. Niestety, pojawiają się sprzeczności pomiędzy nimi.

- To pokazuje, że bez dokładnej analizy ekonomiczno-prawnej nie da się znaleźć takiego podejścia, które nie tylko uporządkowałoby ten obszar, ale zapobiegło sporom w przyszłości - powiedział Andrzej Reich.

Oczywiście w ramach toczącego się procesu albo zanim nawet zostanie on wszczęty bank z klientem mógłby zawrzeć ugodę. Ale to się jeszcze nie zdarzyło. Dlaczego?

 - Banki nie wiedzą, jakimi rozwiązaniami frankowicze byliby zainteresowani. To powinno zostać zbadane - powiedział Andrzej Reich.

W związku z tym EKF rekomenduje, żeby niezależna grupa ekspertów z różnych dziedzin opracowała raport zawierający takie analizy ekonomiczno-prawne. Mógłby on być podstawą do tego, by ustawodawca uchwalił odpowiednie przepisy rozwiązujące kwestie sporne. TSUE powiedział zresztą, że ustawodawca może ogłosić przepisy o charakterze dyspozytywnym i wtedy sądy powinny się do nich stosować. Tak zresztą zrobiono w wieli innych krajach, gdzie banki przed poprzednim kryzysem udzielały kredytów we frankach. 

- Powinniśmy wiedzieć, jakie pułapki mogą na nas czekać przy rozwiązaniu problemu - powiedział Andrzej Reich.

Taki raport powinien zostać przedstawiony przede wszystkim stronom konfliktu i instytucjom państwowym. Powinien brać też pod uwagę sposoby opanowania wybuchu niezadowolenia społecznego, gdyby okazało się, że frankowicze mieliby uzyskać większe korzyści niż inni kredytobiorcy. Dopiero jednak mając wiedzę można się przygotować i rozmawiać o rozwiązaniu systemowym tego problemu.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »