To nie będzie spokojny rok. Globalne napięcie dwa razy większe niż 10 lat temu
Ten rok nie będzie należał do spokojnych. Trwają konflikty w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie, zagrożeniem jest także wzrost napięć na linii USA-Chiny. Badania ryzyka geopolitycznego wskazują, że jest ono dwa razy większe niż 10 lat temu - pisze Tygodnik Ekonomiczny PIE.
- Głównym źródłem globalnego napięcia pozostaje wojna w Ukrainie
- Los wojny zależy od pomocy Zachodu, a ta nie jest pewna
- W listopadzie Amerykanie wybiorą na prezydenta Bidena lub Trumpa
- Rośnie napięcie między USA a Chinami
- Chiny rywalizują także z UE
Indeks globalnej niepewności - obliczany na podstawie częstotliwości występowania w publikacjach medialnych słów związanych z ryzykiem - jest o 63 proc. większy niż w dekadzie 2010-19 i aż o 116 proc. większy niż w 2010 r.
Kontrofensywa sił ukraińskich wyhamowała, ponadto obserwujemy zmęczenie wojną wśród liderów europejskich. Trwają negocjacje dotyczące pakietu pomocowego - obecne wiadomości "Financial Times" sugerują okrojenie skali pożyczek z 50 mld euro do 20 mld euro. Bardzo prawdopodobna jest też eskalacja działań zaczepnych ze strony Rosji. 15-17 marca w Rosji odbędą się wybory prezydenckie. Choć ich wynik jest raczej znany, to jednak samo wydarzenie prawdopodobnie będzie pretekstem dla akcji frontowych. To także okres zwiększonego ryzyka ataków hybrydowych na państwa UE.
Polityka UE wobec Ukrainy pozostanie stabilna niezależnie od wyniku wyborów do Europarlamentu. Głosowanie odbędzie się w dniach 6-9 czerwca, jednak jego znaczenie dla polityki zagranicznej jest małe. Tu główne kompetencje ma Rada Europejska, składająca się z przywódców państw. Sprzeciw wobec wsparcia nadal wyrażać będą Węgry, jednak finalne rozwiązania prawdopodobnie będą pomijać głos V. Orbana.
Amerykanie głosować będą 5 listopada. Sondaże wskazują na wyrównane szanse Donalda Trumpa i Joe Bidena, z przewagą potencjalnego kandydata Partii Republikańskiej. Ewentualne zwycięstwo Republikanów oznaczać będzie obniżenie skali pomocy wojskowej. Badania Gallupa wskazują, że 62 proc. wyborców tej partii uważa, że Ameryka zbyt mocno zaangażowała się we wsparcie, podczas gdy w elektoracie Demokratów jest to zaledwie 14 proc.
Rywalizacja między USA i Chinami ulegnie wzmocnieniu niezależnie od wyniku amerykańskich wyborów. W ub.r. władze Chin z jednej strony zaczęły normalizować współpracę militarną na najwyższych szczeblach, a z drugiej ograniczały eksport kluczowych technologii. Podobny kierunek podejmują USA - już na początku roku amerykański rząd wpłynął na ograniczenie eksportu półprzewodników ASML. Z tej perspektywy konfliktu istotne będą tajwańskie wybory prezydenckie 13 stycznia. Sondaże wskazują na zwycięstwo kandydata DPP - partii mocno współpracującej z USA. Niewiele mniejsze poparcie ma jednak ugrupowanie KMT, bliższe współpracy z Chinami. Zwycięstwo DPP będzie sprzyjać utrzymaniu napięć.
Polityka wobec Chin prawdopodobnie zacznie być także istotnym tematem w Europie. Główną osią sporu jest rozwój elektromobilności. Dotychczasowe rokowania dotyczące nierównowagi w handlu zagranicznym między Komisją Europejską a Chinami zakończyły się fiaskiem. W tym roku możliwe są decyzje o zwiększeniu ceł, które raczej wiązać się będą z odpowiedzią Państwa Środka. Temperatura konfliktu powinna pozostać jednak niższa niż w USA.
Na tle Ukrainy oraz Pacyfiku, implikacje konfliktu na Bliskim Wschodzie wyglądają na mniej znaczące. Konflikt w Strefie Gazy będzie trwać przez najbliższe miesiące, możliwe są też lokalne starcia przy granicach Izraela. Prawdopodobne są też przestoje w tranzycie przez Morze Czerwone, np. w wyniku ataków Huti. Wydaje się jednak, że ich konsekwencje będą głównie krótkookresowe.
Wojciech Szeląg