Tranzyt towarów koleją na cenzurowanym
Trwa polsko-ukraiński pat. Ukraińskie Koleje blokują transport kolejowy do Polski, wskazując na kilka problemów, w tym nagromadzenie wagonów na granicy, przestarzałą infrastrukturę PKP i niezadowalającą politykę taryfową. Pojawiają się opinie, że w rzeczywistości może to być forma nacisku na zwiększenie liczby pozwoleń na wjazd ukraińskich tirów do Polski.
Ukraina zdecydowała o ograniczeniu tranzytu kolejowego do Polski przez swoje terytorium, zakazała też użytkowania wagonów należących do ukraińskich kolei na terytorium naszego kraju. Trwają rozmowy, w które zaangażowani są przedstawiciele resortów infrastruktury, biznesu, MSZ i ambasady RP na Ukrainie mające doprowadzić do rozwiązania problemów.
Wstrzymanie tranzytu oznacza m.in. blokadę przewozów na Nowym Jedwabnym Szlaku. Zakaz Kolei Ukraińskich obowiązuje od 30 listopada i jest bezterminowy. Dotyczy przewozów przesyłek nadawanych z piętnastu wybranych krajów, w tym z Chin, Rosji i Kazachstanu, do Polski przez terytorium Ukrainy.
PKP alarmuje, że blokada jest sprzeczna z dwustronnymi porozumieniami w zakresie transportu kolejowego i z międzynarodową konwencją Umowy o Międzynarodowej Kolejowej Komunikacji Towarowej. Pogarsza to sytuację przewoźników, nie tylko krajowych - PKP Cargo i PKP LHS - ale też Kolei Ukraińskich. W ciągu ostatnich dwóch lat Polska stała się drugim partnerem handlowym Ukrainy, zaraz po Chinach. Prezes PKP Cargo Władysław Szczepkowski określił te działania jako niezrozumiałe, bezpodstawne i szkodliwe dla klientów i przewoźników.
W zeszłym tygodniu Organizacja Zakładowa NSZZ "Solidarność" PKP Linia Hutnicza Szerokotorowa w Zamościu zorganizowała pikietę, podczas której kolejarze domagali się zniesienia ograniczeń nałożonych na polskie przewozy towarowe przez Kolej Ukraińską.
Resort infrastruktury zapewnia, że zabiega o cofnięcie decyzji ograniczającej tranzyt i zakazującej użytkowania ukraińskich wagonów na terenie Polski. Rzecznik ministerstwa Szymon Huptyś informował, że postępowanie strony ukraińskiej jest prawnie i biznesowo nieuzasadnione.
Tymczasem przedstawiciele tamtejszej spółki podkreślali, że na granicy z Polską w ubiegłym roku codziennie gromadziło się od 1800 do 3200 wagonów, tworząc korki na trasie. Tłumaczyli, że wąskim gardłem jest niezelektryfikowany odcinek Kowel-Izów-granica-Hrubieszów. Tu polskie koleje mogły puszczać dobowo między siedem a dziewięć pociągów towarowych zamiast dziesięciu. - Te wielkości były niewystarczające do zaspokojenia rosnącego popytu na przewozy między Chinami i Polską oraz eksportu z kraju - informowano.
Koleje ukraińskie wyjaśniły, że rozpoczęły elektryfikację 94 km torów na odcinku Kowel-Izów-granica i w tym roku ją zakończą. Tymczasem - jak zauważają - strona polska nie podejmuje analogicznych działań na swoim odcinku. Oczekują też, że strona polska zaakceptuje podwyższony cennik za korzystanie z ukraińskich wagonów. Argumentują, że obecnie są one poniżej cen rynkowych.
Zarzucają stronie polskiej, że nie starta się rozwiązać systemowo problemów. Dlatego zdecydowały się na wprowadzenie tymczasowego zakazu tranzytu kolejowego z Ukrainy do Polski.
Jednak w mediach pojawiają się informacje, że jest to forma nacisku na Polskę, by wpuszczała większą liczby ukraińskich tirów na swoje terytorium. Limit w 2018 r. wynosił 200 tys. z możliwością zwiększenia o kolejne 60 tys. Tymczasem w ostatnich trzech latach wydawano po 160 tys. zezwoleń rocznie. Podobny był plan na ten rok, mimo że Ukraina chciała zwiększenia tej liczby co najmniej do 200 tys. Przy czym w latach 2019 i 2020 przyznano dodatkowy limit 5-10 tys. wjazdów. W zeszłym roku, jak informują przedstawiciele Ukrainy, dodatkowego limitu nie było. Argumentem strony polskiej miało być powstawanie kolejek na przejściach granicznych.
Wołodymyr Krawczenko, dziennikarz z portalu "Dzerkało Tyżnia", pisał, że Polska jest oknem Ukrainy na świat, tą drogą Ukraina realizuje ok. 40 proc. wszystkich przewozów towarowych do UE. Deficyt zezwoleń ogranicza jej handel z Unią. Tymczasem, jak podaje Krawczenko, Polska nie zgadza się na zwiększenie tranzytu tirów. - Ostre stanowisko Warszawy wywołało w odpowiedzi ostrą reakcję Kijowa - napisał dziennikarz.
Monika Borkowska