Trwanie Millera, nowy gabinet czy przedterminowe wybory?
Dni SLD oraz rządu w obecnym kształcie wydają się policzone. Możliwych jest kilka scenariuszy rozwoju sytuacji politycznej. Ekonomiści, choć różnią się w ocenie poszczególnych wariantów i ich skutków gospodarczych, zgodni są jednak co do tego, że żaden nie jest dobry dla rynku.
SCENARIUSZ NR 1: Dymisja premiera
Prezydium Klubu Parlamentarnego SLD uznało, że kluczem do uzdrowienia partii i ocalenia jej jedności jest zmiana premiera. Miller nie chce jednak oddać władzy. - Kończy się cierpliwość SLD, rząd gwałtownie traci na poparciu i jedyną szansą, aby uratować ten tonący okręt, może być usunięcie z niego Millera - uważa poseł Zbigniew Chlebowski z PO. Przewodniczący Klubu PiS Ludwik Dorn także uważa, że premier zostanie zmuszony do rezygnacji. - Normalną polityczną metodą, aby zmusić do dymisji premiera, który się zaparł, jest złożenie na jego ręce dymisji przez członków rządu - twierdzi. Potem SLD zgłosi nową kandydaturę. W kuluarach mówi się, że będzie to Józef Oleksy. Jednak sekretarz generalny SLD Marek Dyduch powiedział wczoraj PAP, że nie sądzi, aby Rada Krajowa partii cofnęła rekomendację dla Millera.
- Utrzymanie się Millera w fotelu premiera to jeden z najbardziej prawdopodobnych wariantów - mówi Mateusz Szczurek, ekonomista ING BSK. Według niego, można się wówczas spodziewać spadku wartości euro na koniec roku do 4,3-4,4 zł i wzrostu rentowności obligacji powyżej 7%. Jego zdaniem, także zmiana Millera np. na Oleksego niewiele zmieni, choć mogą się pojawić wątpliwości, czy w rządzie zostanie Jerzy Hausner.
- W sumie żaden z tych wariantów nie jest dobry. Rozwiązaniem byłoby to, gdyby premier Miller doznał olśnienia i przekazał kierowanie gospodarką w ręce fachowców. Jednak jest to nierealne - ocenia Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha. Ekonomista uważa, że pozostanie Millera na stanowisku i dryf gospodarczy to najbardziej przewidywalny wariant. - Kluczowym pytaniem byłoby głównie to, ile jeszcze zobaczymy afer. W przeregulowanym państwie, przy degrengoladzie władzy i w sytuacji, gdy gospodarka łapie oddech, zajęcie się sobą polityków i osłabienie nacisków ze strony grup interesów nie byłoby złe - argumentuje.
Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, wskazuje na jeszcze jeden pozytywny aspekt pozostania Millera na stanowisku. - Zamieszanie rządowe zrobiłoby w momencie akcesji do Unii Europejskiej fatalne wrażenie. Polska postrzegana byłaby jako kraj, który nie potrafi sobie poradzić z utrzymaniem stabilnego rządu, i to w tak ważnym momencie - wyjaśniał. Według niego, obecny premier nie powinien pozostawać jednak na stanowisku długo. - Jesienią wskazane byłyby wybory parlamentarne - konkluduje B. Wyżnikiewicz.
Dokładnie przeciwnego zdania jest Marcin Dec, analityk Banku Millennium. Według niego, to właśnie utrzymanie się Millera uderzy w wiarygodność naszego kraju, co będzie odbijać się na kondycji złotego. Na rynkach będzie się utrzymywać wówczas spora nerwowość. Z drugiej strony, inwestorzy czekają na zmianę, co wyraża się w trwającym od pewnego czasu marazmie na rynku obligacji. Zdaniem Deca, zachowanie stanowiska przez obecnego premiera jest wariantem najmniej prawdopodobnym.
SCENARIUSZ NR 2: Zmiana rządu
Według konstytucji, do zmiany rządu potrzebne jest konstruktywne, czyli polegające na przedstawieniu kontrkandydata na premiera, wotum nieufności poparte przez 231 posłów. Zdaniem PO, istnieje spore prawdopodobieństwo reaktywacji koalicji z PSL. W opinii PiS, to mało prawdopodobne, aby doszło do głosowania nad wotum nieufności. - To byłoby drastyczne cięcie i nie sądzę, aby SLD się na to poważył - mówi Dorn. Jego zdaniem, Sojusz zdecyduje się na polubowne załatwienie sprawy i na razie wymieni jedynie premiera.
Ten wariant, w opinii Mateusza Szczurka, stwarza więcej niepewności niż poprzedni. Po pierwsze obawa o to, czy znajdzie się większość do stworzenia nowego gabinetu, osłabiłaby złotego i obligacje. Po drugie, niewiadomą pozostanie to, czy w rządzie będzie nadal Hausner, ale także to, czy do koalicji nie wejdzie PSL, które jest przeciwne reorganizacji KRUS.
Rafał Antczak, ekonomista z Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, uważa nawet, że to najgorsze z możliwych rozwiązań, szczególnie gdyby miało się wiązać z poszerzeniem bazy parlamentarnej rządu o PSL. Stronnictwo już zapowiada konieczność wprowadzenia zmian w planie Hausnera. Zdaniem Antczaka, rozmiękczenie programu - głównie w sprawach związanych z rolnictwem i trudności w uchwalaniu zmian podatkowych - będzie oznaczać, że "plan Hausnera przestaje istnieć i przechodzi do lamusa".
- Zmiana szefa rządu wywołałaby krótkotrwałą poprawę nastrojów - stwierdza natomiast Marcin Dec. Co będzie dalej, ma zależeć, według niego, od rzeczywistego znaczenia zmian. - Można sobie wyobrazić powstanie socjalistycznej "arki Noego", która zmierzałaby w stronę Platformy Obywatelskiej i dążyła do utworzenia z tą partią koalicji. To zostałoby odebrane bardzo pozytywnie - uważa M. Dec.
Robert Gwiazdowski zaś nie obawia się zmiany rządu. Nie przypuszcza, by mogła być ona przełomowa. Jednocześnie przypomina nawet, że Włosi zaczęli odnotowywać sukcesy gospodarcze właśnie wtedy, gdy gabinety zmieniały się co kilkadziesiąt dni.
SCENARIUSZ NR 3: Przedterminowe wybory
- To mało realne. Nie mogę sobie wyobrazić, aby posłowie z partii, która jest zagrożona nieistnieniem, sami zagłosowali za odebraniem sobie stołków - stwierdza Dorn. Podobnego zdania jest poseł Chlebowski. - Obecnie nikomu z SLD nie zależy na tym, aby skrócić swoją kadencję - dodaje. Także Andrzej Celiński, który zapowiada odejście z SLD, nie widzi w tej chwili zbyt wielkich szans na przedterminowe wybory. Jego zdaniem, dojdzie do nich tylko wtedy, gdy nie będzie można realizować programu naprawy finansów publicznych. - Tak nakazuje przyzwoitość - uważa A. Celiński.
O tym, że ten scenariusz to najgorszy z możliwych wariantów, mówi Mateusz Szczurek, który boi się, że prysłyby nadzieje na stworzenie podwalin dla racjonalizacji finansów publicznych. Gwiazdowski mówi, że to scenariusz najmniej przewidywalny, gdyż nie wiadomo, kto wyszedłby zwycięsko z wyborczego boju. - Nie dosyć, że wygrać mogą egzotyczne partie, to jeszcze nie wiadomo, jaki program będzie realizować zwycięskie ugrupowanie - wyjaśnia.
Z przyspieszonych wyborów cieszyłby się natomiast zarówno Antczak, jak i Dec. Ten ostatni przyznaje, że oznaczałyby one dużą niepewność, jednak byłyby najlepszym rozwiązaniem dla Polski w dłuższym terminie. Pod warunkiem, że odbyłyby się najpóźniej jesienią. - Im później się odbędą, tym mocniejsza będzie się stawać Samoobrona, i tym gorzej dla obligacji i złotego - mówi.