TSUE stanął za frankowiczami. Co z tymi, którzy już podpisali ugody?
- Frankowicze wygrali z bankami przed TSUE - tak czwartkowe wyroki ws. kredytów frankowych komentują prawnicy. Podkreślają, że orzeczenie w sprawie wynagrodzenia za korzystanie z kapitału po unieważnieniu umowy otwiera kredytobiorcom drzwi do wygranej w sądach. Na pozwy mogą w niektórych przypadkach zdecydować się także ci, którzy zdążyli już podpisać ugody - wszystko bowiem zależy od treści dokumentu.
W czwartek Trybunał Sprawiedliwości UE wydał dwa wyroki dotyczące frankowiczów. Pierwszy obejmował wynagrodzenia za korzystanie z kapitału po unieważnieniu umowy kredytu frankowego. Sprawa dotyczyła kredytu w Banku Millennium, który zaciągnął Arkadiusz Szcześniak, prezes stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.
Druga sprawa dotyczyła wnioskowania przez frankowiczów o zawieszenie obowiązku spłaty rat kredytu frankowego do czasu rozstrzygnięcia postępowania sądowego w kwestii ważności umowy kredytowej, która dotyczyła Getin Noble Banku. W obu przypadkach TSUE stanął po stronie kredytobiorców.
W przypadku pierwszej ze spraw (C-520/21), jak mówi Interii adwokat Joanna Wędrychowska, która zajmuje się sprawami frankowiczów i która wygrała już przez TSUE w jednym z postepowań, wyrok jest jednoznaczny - banki nie mają prawa do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. To jednak nie wszystko.
- Orzeczenie jest szerokie - skoro dyrektywa stoi na przeszkodzie temu, by bank miał prawo żądać od konsumenta rekompensaty wykraczającej poza zwrot wypłaconego kapitału oraz poza zapłatę ustawowych odsetek za zwłokę, to banki nie mogą dochodzić też waloryzacji kwoty kapitału ani jakichś innych potencjalnych roszczeń. W praktyce oznacza to dla banków przegraną w tysiącach procesów, jakie wytoczyły kredytobiorcom o wynagrodzenia za korzystanie z kapitału - mówi nam adwokat.
Jednocześnie podkreśla, że w przypadku frankowiczów orzeczenie TSUE oznacza zwiększenie bezpieczeństwa, gdyż nie będzie obowiązywał zwrot dodatkowych sum ponad kwotę kapitału. Dodaje, że proces sądowy z bankiem jest jednoznacznie korzystny ekonomicznie.
- To wielki sukces kredytobiorców i w ogóle polskich konsumentów. TSUE mocno podkreślił, że nie można dopuścić do tego, by bank czerpał korzyści gospodarcze ze swojego niezgodnego z prawem zachowania - wyjaśnia Wędrychowska.
Z narracją adwokat zgadza się dr Kacper Górniak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Podkreśla w rozmowie z Interia że wyrok C-520/21 przesądza, że polski sąd powinien oddalić powództwo banku, który po uznaniu umowy kredytowej za nieważną zażądał od kredytobiorcy wynagrodzenia za korzystanie z cudzego kapitału - oddalenia takiego powództwa wymaga prawo unijne.
- Jest to zatem niezależne od stanowiska prawa polskiego w tej kwestii (które pozostaje niejasne). Swoją decyzję Trybunał uzasadnił odstraszającym skutkiem dyrektywy. Przepisy mają zniechęcać banki do posługiwania się niedozwolonymi klauzulami umownymi. Jeśli stwierdzenie nieważności umowy kredytowej powoduje dolegliwe skutki finansowe dla banków, to jest to w pełni zgodne z celem dyrektywy, bo zniechęca do podobnych działań w przyszłości - komentuje ekspert.
O tym, że ogłoszony wyrok jest bezprecedensowy mówi także radca prawny Radosław Górski, pełnomocnik kredytobiorcy, w którego sprawie przez ponad dwa lata toczył się przez TSUE proces.
- Wyrok otwiera drzwi dla frankowiczów - będą mogli od teraz domagać się stwierdzenia nieważności kredytów powiązanych z walutami obcymi bez obaw o negatywne konsekwencje ustalenia nieważności umowy kredytu. Sądy w Polsce, w tym również Sąd Najwyższy, będą związane tym korzystnym dla konsumentów rozstrzygnięciem TSUE - komentuje prawnik.
Górski, podobnie jak Wędrychowska, podkreśla, że orzeczenie zapowiada przegraną banków w procesach sądowych i pozbawia ich szans na uzyskanie dodatkowych świadczeń.
- Zatem stworzona przez banki koncepcja wynagrodzenia za korzystanie z kapitału kredytu, obraca się przeciwko nim i może spowodować teraz dotkliwe konsekwencje dla tych instytucji - zwraca uwagę pełnomocnik frankowicza. Spodziewa się on, że w sądach mogą pojawić się nowe pozwy kredytobiorców, choć przypomina, że nawet korzystny dla konsumentów werdykt Trybunału nie daje gwarancji wygrania sprawy - sąd zawsze rozpatruje je indywidualnie.
Wejście na drogę sądową nie jest niemożliwe także w przypadku tych kredytobiorców, którzy zdążyli już podpisać z bankami ugody - wiele bowiem zależy od ich treści.
- Wszystko zależy od tego, czy należycie poinformowano konsumenta, który następnie zawarł ugodę o tym, jakie ma prawa, że umowa jest wadliwa. Jeżeli w ugodzie bank poinformował konsumenta, że umowa jest wadliwa, że ma roszczenia o nieważność i ten konsument ma tego świadomość i równocześnie zrzeka się tych roszczeń i zawiera ugodę, to sprawa jest zamknięta. Ale jeżeli ktoś wmówił konsumentowi, że podpisanie ugody jest dla niego korzystne i nie informował go o prawach, z czego rezygnuje, to taką umowę można podważyć - tłumaczy Interii Górski.
Podkreśla jednocześnie, że choć sprawa dotyczyła kredytu frankowego, w praktyce dotyczy wszystkich umów, które zostaną uznane za nieważne - zarówno dotyczące kredytów złotówkowych, jak i denominowanych do walut obcych.
- Co więcej, wyrok ten ma szansę stać się wyrokiem dotyczącym wszystkich nieważnych umów, nie tylko tych, które są umowami kredytowymi, jeśli będzie miał zastosowanie w konkretnej sprawie, w sytuacji, gdy z jednej strony jest przedsiębiorca, a z drugiej konsument - komentuje radca prawny.
Dr Górniak zwraca również uwagę na treść orzeczenia w odniesieniu do kondycji rynków finansowych.
- Trybunał sprzeciwił się tezie, że innego rozwiązania wymaga stabilność rynków finansowych w Polsce. Podkreślił, że celem dyrektywy nie jest stabilność rynków finansowych, tylko ochrona konsumentów. O stabilność finansową mają dbać banki, a nie sądy - podkreśla.
Wykładowca UJ tłumaczy również, że dwie kwestie nie zostały, celowo, rozstrzygnięte przez Trybunał, ponieważ podlegają one prawu krajowemu.
- Po pierwsze, polskie sądy muszą samodzielnie zdecydować, czy kredytobiorca może żądać od banku wynagrodzenia za korzystanie z pieniędzy, które bank uzyskał tytułem spłaty nieważnego kredytu. Takiego roszczenia, według Trybunału, nie może mieć bank. Roszczenie kredytobiorcy może zaś okazać się zasadne, w zależności od przyjętej przez sądy interpretacji krajowych przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu. Po drugie, Trybunał nie stwierdził, że zawieszenie spłaty kredytu na czas trwania postępowania sądowego jest koniecznym środkiem zabezpieczenia każdego powództwa. Uznał jedynie, że prawo unijne zabrania stwierdzenia, że taki środek jest całkowicie i zawsze niedopuszczalny. Jego zasadność staje się kwestią otwartą i musi być rozstrzygana od sprawy do sprawy - wyjaśnia.
Odnosząc się do drugiego z wydanych wyroków przez TSUE (C-287/22) dr Górniak wyjaśnił, że Trybunał uznał, że w niektórych sprawach dopuszczalne może być orzeczenie przez sąd zabezpieczenia powództwa w taki sposób, by zawiesić spłacanie kredytu na czas postępowania sądowego.
- Niezgodne z prawem unijnym byłoby przyjęcie całkowitej niedopuszczalności takiego środka zabezpieczającego. W ten sposób otwarto furtkę do tego, by kredytobiorcy uzyskali tymczasowe zawieszenie spłaty kredytu z uwagi na cel toczącego się postępowania sądowego. Jeśli trwa ono niekiedy kilka lat, to waga takiego środka dla kredytobiorcy jest ogromna - mówi prawnik.
Joanna Wędrychowska przyznała, że zgodnie z orzeczeniem sąd krajowy musi uwzględnić złożony przez konsumenta wniosek o zawieszenie spłaty rat kredytu w oczekiwaniu na ostateczne rozstrzygnięcie unieważnienia umowy.
- Kluczowa będzie interpretacja przez sądy krajowe tego ostatniego fragmentu tj. czy zabezpieczenie roszczenia jest konieczne dla zapewnienia pełnej skuteczności tego orzeczenia. Moim zdaniem w przypadku Getin Noble Bank S.A. w restrukturyzacji sprawa powinna być bezdyskusyjna i jest to niezbędnę dla skuteczności orzeczenia, podobnie jak w przypadku innych banków zagrożonych niewypłacalnością, np. Bank BPH S.A. z siedzibą w Gdańsku. Natomiast przy bankach o stabilnej sytuacji finansowej kwestia ta będzie moim zdaniem dalej oceniana i zabezpieczenie będzie udzielane lub nie, w zależności od poglądu sędziego.
Oba wyroki TSUE są ostateczne i banki nie mogą się od nich odwołać. Z kolei frankowicze mają obecnie większą szansę na wygraną w sądach - więcej pisaliśmy o tym tutaj. Dr Górniak dodaje ponadto, że w obu przypadkach obniżone zostały ryzyka, które dotąd wiązały się z sądowym zaskarżeniem umowy frankowej.
- Kredytobiorca, który rozważał podjęcie działań na drodze sądowej, mógł obawiać się co najmniej dwóch rzeczy. Po pierwsze, skutkiem uznania umowy za nieważną, po odpowiednim powództwie banku, mógł być obowiązek zapłaty tzw. wynagrodzenia za korzystanie z cudzego kapitału - czyli oprocentowania naliczonego od rzeczywiście wypłaconej sumy kredytu. Sposób określenia jego wysokości pozostawałby przedmiotem sporów - nadal zresztą nie wiadomo, jak dokładnie należałoby je obliczyć. Po drugie, ryzykowne jest długie oczekiwanie na rozstrzygnięcie sądowe. Dopóki sąd prawomocnie nie uzna umowy za nieważną, to kredytobiorca w zasadzie powinien spłacać kredyt na warunkach wynikających z tej umowy. Inaczej naraża się na ryzyko zapłaty odsetek za opóźnienie i natychmiastową wymagalność całej sumy kredytu. Zabezpieczenie w postaci zawieszenia spłat ułatwia kredytobiorcom bezpieczne oczekiwanie na rozstrzygnięcie. Dzisiejsze wyroki Trybunały istotnie niwelują oba zagrożenia - podsumowuje nasz rozmówca.
Paulina Błaziak