TTIP większym zagrożeniem dla Europy niż terroryzm
Europa przez lata wypracowała sobie w wielu dziedzinach życia bardzo wysokie standardy. Już wkrótce mogą się one jednak drastycznie obniżyć. Wszystko przez TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership), negocjowaną obecnie umowę inwestycyjną między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi.
Zapisy TTIP dotyczą takich sfer, jak np.: rolnictwo, produkcja żywności, produkcja kosmetyków, farmaceutyka czy energetyka. Wpływ porozumienia będzie widoczny także na rynku pracy i w wielu innych obszarach życia. Negatywne konsekwencje podpisania umowy odczują na swojej skórze wszyscy obywatele. Kto zyska? Przede wszystkim wielkie koncerny, lobbujące za porozumieniem.
Wokół TTIP nie przypadkiem narosło bardzo dużo kontrowersji. - Pierwsza z nich nasuwa się od razu - negocjacje są utajnione. Od jakiegoś czasu coraz więcej informacji jest dostępnych, ale kluczowe wciąż są nieznane. Społeczeństwa po obu stronach Atlantyku nie są więc doinformowane, z czym będzie się wiązało podpisanie umowy - mówi serwisowi infoWire.pl Roland Zarzycki z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności.
Zagrożeń jest tymczasem wiele. Jedno z nich wiąże się z mechanizmem rozstrzygania sporów między inwestorami a państwami. Po wejściu w życie TTIP będą one mogły być pozywane przez firmy przed prywatne sądy niepodlegające żadnej obywatelskiej kontroli. - Z praktyki wiemy, że odszkodowania w tego typu procesach są olbrzymie, natomiast zasadność pozwów pozostawia wiele do życzenia - stwierdza ekspert.
Innym niebezpieczeństwem jest kwestia związana z regulacją i deregulacją rynku. W bardzo wielu dziedzinach, takich jak produkcja żywności, prawa pracownicze czy ekologia, normy europejskie są znacznie wyższe od amerykańskich. Wprowadzenie TTIP doprowadzi do tego, że firmy z Europy, zwłaszcza małe i średnie, będą musiały obniżyć swoje standardy lub staną się całkowicie niekonkurencyjne względem przedsiębiorstw ze Stanów Zjednoczonych.
- Po podpisaniu umowy na rynek europejski wejdzie olbrzymia liczba towarów amerykańskich, które są produkowane według innych norm i zawierają mniej szczegółowe informacje o swoim składzie oraz sposobie wytwarzania. Produkty te mogą wydać się Europejczykom atrakcyjne, dlatego że będą tańsze. W drugiej fazie firmy z Europy obniżą swoje standardy produkcji - i wtedy nie będzie już wyboru między towarami wyższej i niższej jakości - bądź będą musiały dawać tak niekonkurencyjne ceny, że wypadną z rynku. Kiedy w sprzedaży pozostaną już tylko produkty gorsze jakościowo, ich ceny wzrosną, bo nie będzie konkurencji - zauważa rozmówca. Ten mechanizm jest już dobrze znany - miał miejsce po podpisaniu NAFTA (North American Free Trade Agreement), umowy handlowej między Stanami Zjednoczonymi, Kanadą a Meksykiem.