Turyści nagminnie łamią przepisy na granicy. Przy obwodzie królewieckim robią sobie selfie
Nie tylko migranci na granicy z Białorusią, ale także Polacy i inni turyści na pasie granicznym z obwodem królewieckim dodają pogranicznikom pracy. Nie odstraszają ich mandaty, nie boją się konsekwencji - robią sobie zdjęcia i machają do kamer przy pasie granicznym.
Polacy, Hiszpanie i Niemcy to oni tylko w ostatni weekend czerwca weszli na teren przygraniczny z Rosją. Szukali pamiątki z wakacji i łamali prawo. O skrajniej nieodpowiedzialności informuje Straż Graniczna.
Polacy zatrzymali się przy płocie żyletkowym, by zrobić pamiątkowe zdjęcie terenu po rosyjskiej stronie. Hiszpanie złamali zakaz i wjechali do lasu w okolicach Gołdapi - zrobili sesję zdjęciową na pasie przygranicznym. Nawet para emerytów z uśmiechami na twarzach wykonała sobie selfie na tle granicy polsko-rosyjskiej. Jak donosi "Gazeta Wyborcza" takich przykładów można mnożyć, a podobne incydenty zdarzają się na całej granicy z obwodem królewieckim.
Każdy z tych incydentów zarejestrowały kamery monitoringu Straży Granicznej. Major Mirosława Aleksandrowicz, rzeczniczka prasowa Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Straży Granicznej tłumaczy, że każdy tego typu incydent to problem dla pograniczników, musi doczekać się interwencji, tłumaczeń i kary. Problem w tym, że zatrzymani turyści często nie mają przy sobie żadnego dokumentu, co dodatkowo wydłuża czas interwencji.
Tylko do połowy bieżącego roku 58 Polaków otrzymało na granicy z obwodem królewieckim mandaty lub pouczenia. To rekord:
- Do 11 lipca na pas drogi granicznej z obwodem królewieckim weszło 99 osób. W całym 2023 roku było ich 13, zatem wzrost jest bardzo duży. Ponad połowa ujawnionych osób to Polacy, pozostałe narodowości to Niemcy, Hiszpanie, Holendrzy, Anglicy, Belgowie, ostatnio także Francuzi - wylicza rzeczniczka Straży Granicznej.
A co jest powodem takich wizyt na granicy? Aleksandrowicz nie ma wątpliwości, że jest to wyłącznie "moda", a turyści, z którymi rozmawia Straż Graniczna, wprost przyznają, że ich wizyta to czysta ciekawość.
Częstotliwość tego typu incydentów wzrasta w rejonach turystycznych: w Gołdapi, Węgorzewie czy w okolicach Zalewu Wiślanego i Braniewa. Konsekwencje grożą nie tylko za wejście na pas graniczny. Taka przygoda może kosztować nawet 2 tys. zł. Mandat grozi także za fotografowanie strony rosyjskiej oraz wjazd samochodem na zamknięte tereny lasu. Może on wynosić dodatkowe 500 zł.