Tygrys miał zmiażdżyć świat. Teraz stoi nad przepaścią recesji

Zachwytom nad Brazylią jeszcze niedawno nie było końca. Że tygrys, że wkrótce połknie inne potęgi... Tymczasem w III kwartale 2011 roku wzrost produktu krajowego brutto był... zerowy licząc kwartał do kwartału. Od tego niedaleko już do recesji.

Dane zaprezentował tamtejszy GUS, czyli IBGE. Rząd brazylijski prognozuje, że PKB zwyżkować się będzie za cały 2011 rok o 3,5 proc. przy wzroście o 7,5 proc. w 2010 roku.

Główna stopa procentowa w Brazylii - Selic - od sierpnia do teraz została obniżona z 12,5 do 11 proc. Próbowano w ten sposób pobudzić wzrost. Nie powiodło się, a poziom stóp pozostał na najwyższym poziomie spośród wszystkich krajów G20 (wiodące gospodarki świata). Bank centralny utrzymuje w kraju kawy wysokie stopy z obawy o powrót inflacji, która wręcz szalała tam w latach 80. i na początku 90. XX wieku. Analitycy przewidują, iż Selic zostanie obniżony w pierwszej połowie 2012 roku do poziomu 9,5 proc. mimo niepewnej sytuacji w strefie euro, która miała spory wpływ na ostatnie zatrzymanie rozwoju Brazylii.

Reklama

Sektor rolniczy w omawianym okresie rok do roku zwyżkował o 3,2 proc., ale zniżkowały o 0,3 proc. usługi oraz o 0,9 proc. produkcja przemysłowa. Głównym importerem z Brazylii były Chiny, które jeszcze w 2009 roku zajęły miejsce USA. Brazylia ma jeszcze nadwyżkę w handlu z Krajem Środka, lecz obserwuje się już zalew rynku tanimi produktami odzieżowymi z Chin (mimo dotkliwych podatków importowych).

Krzysztof Mrówka

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: PKB | świat | NAD | świata | Tygrys | Brazylia | makroekonomia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »