W skrócie
- Polski rynek ubezpieczeniowy przygotowuje się na obsługę wielkich inwestycji jak CPK i elektrownia jądrowa, zwiększając limity i zmieniając umowy reasekuracyjne.
- Główne wyzwania to dostępność materiałów, siły roboczej oraz kumulacja inwestycji, co może powodować wzrost kosztów i ryzyko opóźnień.
- Pojemność polskiego rynku może nie być wystarczająca, więc spodziewany jest też udziału zagranicznych ubezpieczycieli – w reasekuracji fakultatywnej lub innych formułach
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Monika Krześniak-Sajewicz, Interia: Nadchodzą wielkie inwestycje infrastrukturalne - Centralny Port Komunikacyjny i elektrownia jądrowa. Czy rynek ubezpieczeniowy jest gotowy, żeby je obsłużyć pod kątem zabezpieczenia transakcji, gwarancji należytego wykonania kontraktów?
Tomasz Szarek, dyrektor zarządzający Pionu Klienta Korporacyjnego i Rozwoju Biznesu w Uniqa: - Inwestycje infrastrukturalne napędzają polską gospodarkę. Obserwujemy to od pewnego czasu i produktowo jesteśmy przygotowani. Nie mamy wątpliwości, że ich skala zwiększy się skokowo, co przełoży się na większe zapotrzebowanie na ubezpieczenia: ryzyk budowlano-montażowych, odpowiedzialności cywilnej związanej z realizacją kontraktu, odpowiedzialności cywilnej projektanta etc. To ubezpieczenia, które są konieczne przy tego typu projektach. Zapewniają ochronę przed konsekwencjami finansowymi, chroniąc interesy zamawiających, jak i wykonawców. W skład takiego "pakietu" wchodzą również gwarancje: od wadialnych poprzez należytego wykonania kontraktu, zaliczki, aż po usunięcie wad i usterek.
Czy polski rynek ubezpieczeniowy ma wystarczającą pojemność, aby obsłużyć tak duże kontrakty jak CPK czy elektrownia atomowa?
- Dotychczas pojemność rynku wystarczała na duże kontrakty jak autostrady, drogi ekspresowe, porty. Inwestycje, które wystartują w przyszłym roku będą dla branży wyzwaniem. My w Uniqa już przygotowujemy się na zwiększone potrzeby - podnosimy limity, zmieniamy umowy reasekuracyjne, wzmacniamy zespoły, przyspieszamy i automatyzujemy procesy. Wpisujemy się też w ideę local content, bo wprawdzie mamy kapitał austriacki, to jednak jesteśmy spółką zarejestrowaną w Polsce i to tutaj płacimy podatki. Nie działamy jako oddział zagraniczny, ale jako polska spółka. Dlatego przygotowujemy się na wyższe zapotrzebowanie na usługi w kontekście tych dużych inwestycji.
Jak wygląda mechanizm udzielania takich zabezpieczeń przy największych kontraktach?
- Przy największych, wielomiliardowych kontraktach jako ubezpieczyciele przestajemy być konkurencją, a stajemy się partnerami. Żadne towarzystwo w Polsce nie udźwignie samodzielnie takiego ciężaru, więc stosujemy solidarne partycypacje. Udzielamy limitów gwarancyjnych wspólnie z innymi ubezpieczycielami - zwykle od trzech do pięciu firm z czołówki rynku. Dzielimy sumę gwarancyjną, ustalamy wspólny sposób zabezpieczenia, często za pośrednictwem brokera. Dzięki temu firma wykonawcza zachowuje płynność i może realizować kontrakt z funduszy beneficjenta, czyli zamawiającego. Przy realizacji zaliczki taka gwarancja jest wtedy konieczna. Dzięki tym instrumentom finansowym poprawiamy płynność przedsiębiorstwa, które realizuje kontrakt i minimalizuje ryzyko dla zamawiającego, że zaliczka ta będzie wykorzystana w inny niż określony w umowie sposób.
Jak bardzo trzeba zwiększyć pojemność rynku w kontekście takich inwestycji jak CPK czy budowa elektrowni atomowej?
- Każde towarzystwo ma swoje wewnętrzne limity, ale tu patrzymy na sumę wszystkich pojemności. My już w tym roku przygotowaliśmy się na zwiększenie zapotrzebowania związanego z nowymi inwestycjami, i to nie tylko pod względem pojemności finansowych, ale też organizacyjnie - zwiększamy zasoby, zatrudniamy nowych ludzi, rozwijamy systemy.
- Spodziewaliśmy się startu dużych inwestycji jeszcze w tym roku. Proces się opóźnił, ale "pik" prawdopodobnie nastąpi w przyszłym roku, zapewne w trzecim lub czwartym kwartale. Takie są też prognozy NBP i ekonomistów banków. Dlatego zmieniamy umowy reasekuracyjne, podnosimy limity, aby móc obsłużyć te kontrakty. Pojemność polskiego rynku może nie być wystarczająca, więc spodziewamy się też udziału zagranicznych ubezpieczycieli - w reasekuracji fakultatywnej lub innych formułach. W niektórych inwestycjach wchodzimy już w gorącą fazę, na przykład przy CPK. Wierzę, że ze względu na wyjątkowość tej inwestycji, jej rozmiar i skalę, cały polski rynek będzie zaangażowany, a niewykluczone, że w jakiejś formule także część zagranicznych towarzystw ubezpieczeniowych.
Ryzyko opóźnień czy wzrostu kosztów będzie minimalizowane przez zamawiających, wykonawców i instytucje finansowe. Mamy doświadczenia z 2012 roku, kiedy kumulacja inwestycji związanych z Euro 2012 doprowadziła do kryzysu.
Która z dwóch głównych inwestycji - CPK czy elektrownia atomowa - jest trudniejsza z punktu widzenia ubezpieczeń?
- Obie są trudne, ale z różnych powodów. CPK to niezwykłe wyzwanie inżynieryjne. Natomiast, jeśli chodzi energetykę jądrową, to mamy do czynienia z innego rodzaju wyzwaniem. W Polsce nie ma towarzystwa ubezpieczeń z doświadczeniem w obiektach jądrowych, więc te doświadczenia musimy kupować i budować świadomość ryzyk. To zupełnie inny rodzaj kontraktu i ryzyka.
- Co prawda sama budowa nie jest przedsięwzięciem trudnym do obsługi od strony ubezpieczeniowej. Problemem jednak mogą być wzrosty cen materiałów, dostępność stali, betonu, wykonawców, związane z kumulacją inwestycji w jednym czasie. Do tego dochodzi dostępność wykwalifikowanych pracowników. Już dziś mówi się, że tylko do budowy infrastruktury związanej z morską energetyką wiatrową potrzeba 20 tys. pracowników - część trzeba będzie sprowadzić, zapewnić im, i pewnie w części również ich rodzinom, mieszkania, a to generuje kolejne koszty. To wszystko wpływa na wartość kontraktów i ryzyko ich utrzymania w zakładanym budżecie i harmonogramie. Może się pojawić taka sytuacja, jak kumulacja inwestycji przed Euro 2012.
Jak bardzo kumulacja inwestycji zwiększa ryzyko np. niedotrzymania terminów?
- Zwiększa, ale tym razem jesteśmy świadomi tej sytuacji. Ryzyko opóźnień czy wzrostu kosztów będzie minimalizowane przez zamawiających, wykonawców i instytucje finansowe. Mamy doświadczenia z 2012 roku, kiedy kumulacja inwestycji związanych z Euro 2012 doprowadziła do kryzysu. Dziś mamy lepsze prawo i lepiej przygotowane firmy i instytucje. Myślę zarówno o inwestorach, wykonawcach, jak i instytucjach finansowych, więc ryzyko jest mniejsze. Zakłady ubezpieczeń przygotowują się nie tylko budując pojemność, ale też rozmawiając z klientami o ich odporności i sposobach zabezpieczenia.
A jeśli chodzi o długości gwarancji? Czy to jest problematyczne?
- To czasem jest wyzwanie. Wydłużanie okresu gwarancji w nieskończoność bywa absurdalne, np. jeśli zakłada się, że warstwa ścieralna nawierzchni drogowej ma trwałość 7-8 lat, a okres gwarancji ma wynosić 12 lat. Wydłużanie gwarancji wynika z kryteriów przetargowych, gdzie bywa, że 40 proc. punktacji to walory pozacenowe - a jednym z nich jest długość gwarancji. Tu pojawia się kłopot, bo firmy mogą takiej gwarancji nie uzyskać w sytuacji, gdy jest to nieracjonalne. Oczywiście firmy mogą tworzyć zabezpieczenia w postaci kaucji czy potrąceń z faktur, ale to ogranicza z kolei ich płynność.
Co można zrobić, żeby zminimalizować ryzyka wynikające z tej kumulacji inwestycji?
- Jesteśmy lepiej przygotowani niż te 10 lat temu. Natomiast oczywiście kluczowe jest lepsze planowanie cykli inwestycyjnych, aby uniknąć sytuacji, w której wszystko realizujemy na ostatnią chwilę, na przykład by rozliczyć środki unijne. To wymaga rozłożenia projektów w czasie. Poza tym ważne jest uświadamianie małych i średnich firm, że mogą korzystać z instrumentów finansowych - gwarancji, ubezpieczeń - i że to nie jest tak trudne, jak się wydaje. Badania pokazują, że połowa firm budowlanych z sektora MŚP nie korzysta z gwarancji z powodu braku wiedzy, dostępności czy długich procedur. Chcemy to zmienić, bo gwarancja poprawia płynność firmy i jest dowodem jej wiarygodności dla zamawiającego. To sytuacja win-win: zamawiający ma zweryfikowanego wykonawcę, a wykonawca więcej środków na realizację kontraktu. Ważne jest poszerzenie grona klientów wśród mniejszych firm - tam jest największy potencjał. Dzięki temu firmy mogą rosnąć, budując większy potencjał wykonawczy, co sprzyja rozwojowi sektora.
Rozmawiała Monika Krześniak-Sajewicz














