Uciekając przed Belką można trafić w kanał
Trudno powiedzieć, ile godzin potrwa dzisiejsze posiedzenie sejmowej Komisji Finansów Publicznych. W każdym razie planuje ona wykonać zalecenie marszałka Sejmu i zakończyć prace nad nowelizacją ustawy o PIT. Dzięki temu wszyscy nerwowo oczekujący otrzymają już na świąteczny weekend wiedzę o kształcie nowelizacji ustawy o PIT.
W czasie pierwszego czytania zgłoszono kilka istotnych propozycji poprawek, ale większość z nich trafi dziś z komisji prosto do kosza - niektóre zaś jako wnioski mniejszości przetrwają tylko do wtorkowego głosowania Sejmu. A gdyby jakiś szczegół został jednak przegłosowany nie po myśli rządu - co należy czytać jako "wicepremiera Belki", nie zaś "wicepremiera Kalinowskiego" czy "wicepremiera Pola" - to oczywiście zostanie poprawiony przez SLD w Senacie.
Wynik dzisiejszych prac komisji oczekiwany jest z największym napięciem przez instytucje sektora finansowego, zwłaszcza przez banki. Wiele z nich czeka na ustawowe niuanse i wstrzymuje się z zatwierdzeniem ostatecznej wersji swoich superatrakcyjnych superofert superlokat terminowych, przygotowywanych pod hasłem "uciec przed Belką". Strategiczny cel całego sektora bankowego jest wyjątkowo czytelny: wykorzystać obawy przed opodatkowaniem odsetek od oszczędności do ściągnięcia z rynku do 30 listopada maksymalnej ilości pieniędzy.
Nakręcającym spiralę kosztów własnych bankom (patrz wczorajszy "PB") zaczyna brakować środków finansowych. Trudno się zatem dziwić ich planom wykorzystania okazji do wydrenowania rynku oszczędności. Ale kuszące klientów wieloletnie lokaty o stałym oprocentowaniu są pomysłem niezwykle ryzykownym. Są dowodem myślenia w bardzo krótkim horyzoncie czasowym. Ciekawe, w jaki sposób banki zamierzają wywiązywać się z zobowiązań, gdy w Polsce po wejściu do UE nieuchronnie spadną stopy procentowe? Jest oczywiste, że i tak za wszystko zapłacą nie umiejący czytać umów "między wierszami" klienci.
W obecnej dość nerwowej sytuacji wypada przypomnieć sobie starą bankową prawdę, iż nie istnieje umowa, na której zyskuje tylko klient. Posiadacze kont wszelkiego typu - oraz wolnych środków finansowych - powinni okazać się na tyle inteligentni, by nie ulegać zachowaniom stadnym. Przede wszystkim należy sprawdzić, czy kuszący produkt znajduje się w ofercie lokat od dłuższego czasu i jest sprawdzony, czy może został stworzony przez bankowych prawników ad hoc, wyłącznie na kilkanaście listopadowych dni roku 2001. Takie pozorne rynkowe przeboje po jednorazowym zużyciu trafiają na śmietnik - w przeciwieństwie do pieniędzy, pozostających w banku.
Naiwność klientów w Polsce pozostaje duża - ale chyba jest już mniejsza, niż to sobie wyobrażają autorzy koncepcji przechwycenia w ciągu kilkunastu najbliższych dni grubych milionów. Za poprzedniego ustroju podwyżka cen wódek i wyrobów spirytusowych ogłaszana była zawsze w sobotę, a wchodziła w życie od poniedziałku (kupno alkoholu w niedzielę, poza metą u babci, było wówczas niemożliwe). Tylko taką metodą władze PRL unikały gigantycznego szturmu na sklepy monopolowe w wykonaniu konsumentów, pragnących zaoszczędzić choć kilka złotych na butelce. Od tamtych czasów zaszły w Polsce tak duże przemiany, a zmiany cen (przejazdów, opłat, benzyny, itp.) stały się już taką codziennością - iż zanika mentalność zaoszczędzania wszelkimi metodami i za wszelką cenę. Homo economicus najpierw dobrze rozpoznaje stopień ponoszonego ryzyka.